Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Pospolitość w Utopii   

Dodano 2009-01-19, w dziale inne - archiwum

Najpospolitszy z najpospolitszych mieszkańców najpospolitszego kraju o najpospolitszym nazwisku Smith wybrał się do kraju Utopian. Utopianie żyli w utopijnej radości i harmonii. Osiągnęli utopijne maksimum równości, kierując się zupełnie utopijną zasadą „każdemu wedle potrzeb, od każdego wedle możliwości”.

Pan Smith zatrzymał się w hotelu. Wyciągnął pęczniejący „zieloną siłą” portfel i od razu poczuł się panem sytuacji. Wielka ogarnęła go niemoc, gdy usłyszał:

– Nie używamy pieniędzy – rzekł pracownik hotelu.

– Jak to?! – oburzył się pan Smith. – Zatem czym płacicie?

– Nie płacimy.

– Co? Więc mogę się u was zatrzymać za darmo?

– Dokładnie tak.

– A jak długo?

– Tak długo, jak będzie pan potrzebował. Zgodnie z zasadą każdemu według potrzeb.

– To znaczy, ile będę chciał?

– Dopóki nie znajdzie pan sobie mieszkania.

– To świetnie. Czy obiad też dostanę za darmo?

– Tak. My w ogóle nie używamy pieniędzy.

– Dziwactwo, ale bardzo mi się podoba. Czy mogę prosić o menu?

– Słucham?

– Menu. Spis potraw.

– Nie mamy czegoś takiego.

– Nie macie menu?! Więc jak mam wybrać sobie coś do jedzenia?

– Tu każdy dostaje to samo. Zgodnie z zasadą równości. Proszę podać swoją wagę.

– Że co proszę?

– Ile pan waży?

– Po jakiego diabła wam to wiedzieć?

– Na tej podstawie dostanie pan odpowiedni przydział żywności. Każdemu według…

– Tak wiem… To dopiero dziwactwo. Dziewięćdziesiąt siedem kilogramów.

Pracownik zanotował i odszedł. Po chwili zjawił się wraz z obiadem, na który składały się: starannie okrojony, ważący dokładnie dziewięćdziesiąt siedem gramów kotlet, młode ziemniaki w liczbie dziewięć i siedem dziesiątych oraz dziewięćdziesiąt siedem setnych litra soku.

Pan Smith spojrzał na potrawę i poczuł pewien niedosyt.

– Przepraszam – zapytał. – Czy mógłbym zamówić coś jeszcze?

– Niestety nie. Więcej pan nie potrzebuje.

– Skąd wiecie ile potrzebuję, do jasnej… – powstrzymał złość i zaproponował. – Zapłacę.

– Już mówiłem, że nie używamy pieniędzy.

– Oddam zegarek – zażartował.

– Mam już jeden zegarek i nie potrzebuję drugiego.

– A może pańska żona? Albo ktokolwiek z rodziny? – podróżnik niedowierzał.

– Każdy ma to, czego potrzebuje.

– Skąd niby?

– Z wielkich magazynów.

– I tam też się nie płaci?

– Nie, proszę pana.

– Czy też zapytają mnie o wagę – pan Smith żałował, że nie dodał sobie kilkudziesięciu kilogramów.

– Nie. Magazyny są samoobsługowe.

Przybyszowi zabłysła przed oczami wizja magazynów. W pośpiechu zjadł obiad, nie zarejestrowawszy nawet jego smaku i dopytawszy się o drogę, popędził ile sił w nogach.

Myślał o tym, co weźmie dla siebie, co dla żony, co dla dzieci. W jego głowie kłębiła się nieskończona liczba rozmaitych przedmiotów. Nagle dotarł do celu. Raj! – pomyślał. To, co zobaczył w środku, bardzo go zdziwiło.

Ludzie brali kilka przedmiotów i przechodzili zupełnie obojętnie obok wspaniałych komputerów i telewizorów. Pewnie mają już to wszystko w domu – żadne inne rozwiązanie nie przychodziło panu Smithowi do głowy.

Wpadł jak szalony między regały. Zaczął wybierać najpotrzebniejsze produkty. Po chwili jednak nie mógł już pomieścić ich w dłoniach. Położył wszystko na podłodzie i wrócił się po koszyk. Zapełnił go po brzegi i poszedł po następny. Po półgodziny grasowania między półkami usiadł zdyszany i zastanawiał się, w jaki sposób będzie pchał czwarty koszyk. Uznał, że to niemożliwe i postanowił zanieść rzeczy do hotelu.

Tak też uczynił i wrócił do magazynów. Zastanawiał się, czego jeszcze potrzebuje. Na dobrą sprawę – myślał – wszystko może się przydać. Poza tym, jeśli jest okazja, to grzechem by było jej nie wykorzystać.

Teraz pan Smith wybierał średnio nie co dziesiątą, ale co piątą rzecz z magazynu. Potem zaczął brać co czwartą, co trzecią, co drugą, aż wreszcie zgarniał ręką z półek wszystko, jak leciało. Żelatyna – myślał – może się przyda, jest za darmo, to argument bezdyskusyjny; nie można nie wziąć czegoś, co jest za darmo. Gdy wrócę, będę mógł ją sprzedać. Sprzedam wszystko, czego nie potrzebuję. Zatem wszystko jest mi potrzebne – do sprzedania.

Początkowo pan Smith nie zwracał uwagi na Utopian, którzy patrzyli na niego jak na wariata. Wreszcie jednak zaczęli się oburzać brakiem potrzebnych towarów, które on zabrał. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, aby czegokolwiek zabrakło.

Tubylcy rzucili się na pana Smitha i zaczęli wydzierać mu potrzebne im przedmioty. Była to zupełnie nowa sytuacja, bowiem nigdy przedtem nie doszło do żadnej kradzieży, nikt nikomu nie odebrał żadnego przedmiotu.

Bójka była zacięta. Z jednej strony ogarnięty ekstatycznym szałem nieograniczonego brania pan Smith. Z drugiej strony ślepo broniący przestrzeganych zasad Utopianie. Żyli w spokoju, dzięki ustalonej odgórnie zasadzie, której nikt nie naruszał. Jednak gdy została naruszona, nie posiadali żadnych wewnętrznych zasad, które powstrzymałyby ich przed najgorszymi czynami. Powstała pewna luka w kodeksie moralnym, którą musieli samodzielnie wypełnić. Tak też uczynili.

Pospolity człowiek został ukarany za naruszenie utopijnych reguł w sposób bardzo pospolity – ale wcześniej zupełnie nie znany. Został jednak bardzo szybko wynaleziony. Zatem pospolitość w Utopii nie jest niemożliwością.

Przywodzi to na myśl pytanie o naturę i kulturę człowieka i o to, która z tych rzeczy jest ważniejsza. Ale o tym może innym razem.

Oceń tekst
Średnia ocena: 5 /25 wszystkich

Komentarze [6]

ddomcia
2009-01-22 18:42

Czytając “Utopię” Morusa z dużą i bardzo dobrze mi sie go czytalo :)pozdrawiamciekawością przeczytałam ten artykuł.

~sunny
2009-01-21 19:34

drogi Jorgu ;*
ja nie tylko lubię Twoje teksty, co więcej podziwiam Twoją osobę – każdy Twój tekst oddaje Twoją mądrość.
ulubiłam (:

~miki
2009-01-20 18:49

zgrabnie napisane i przyjemnie sie czyta;)

polecam pisanie krótszych tekstów,takich jak ten;)

~Moczo_absolwent
2009-01-19 23:51

Miałem taki dłuugi komentarz napisać, ale mi się odechciało.
Krótko mówiąc, treść artykułu można odnieść do etyki muzułmańskiej, w dużej mierze chrześcijańskiej, judaistycznej i pewnie jeszcze paru innych religii, posługujących się summa sumarum systemem kodeksowym. Nie kształtują one w człowieku umiejętności odróżniania dobra od zła, a jedynie wpajają zasady, które należy realizować. Kiedy zdarzy się coś do tej pory przez kodeks nie przewidzianego, szlag trafia całą etykę muzułmańską, chrześcijańską, czy żydowską. Najbardziej wymownym dowodem takiego zdarzenia jest powiedzonko “Hulaj dusza, piekła nie ma!”.

~Jorg
2009-01-19 19:46

A jak się ten współczynnik oblicza? Ja mam chyba wysoki, bo nie moge przytyć. Podawanie wagi to oczywiście tylko symbol absurdu owej zasady.

~nico_mindt
2009-01-19 19:35

Zapomnieli wziąć pod uwagę współczynnik szybkości przemiany materii. I po biednym panie Smith.

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 100luna
Komso 31komso
Artemis 25artemis
Hush 11hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry