Realistom też zdarza się umrzeć nie w terminie
Co, jeśli jutro nastanie koniec? Jeżeli świat nie napełni się światłem poranka, jeżeli ciemność pochłonie to wszystko, co w Twoim mniemaniu po prostu nie może nie istnieć? Co, jeśli jutro nie będzie już „ja”, „ty”? Niemożliwe, prawda? Twój rozum mówi: nie! O takich rzeczach zaczniesz myśleć dopiero koło siedemdziesiątki, może trochę wcześniej, a może nawet później.
Jutro wstanie słońce, wstaniesz Ty, zjesz śniadanie, umyjesz zęby, ubierzesz się, powiesz „dzień dobry” i znowu minie kolejny poranek, południe, wieczór i noc. Owszem, zdarzają się nieprzewidziane rzeczy, które zmieniają bieg wydarzeń, na przykład wypadki drogowe. Ale przecież Tobie się to nie przytrafi. Nie będziesz tym jednym na ileś tam przypadkiem. Nie będziesz tym statystycznym wyjątkiem.
Do głosu dobija się jednak miarowym rytmem mała (a może całkiem spora?) część Twojego serca. Cicho, nieśmiało, niewyraźnie próbuje szeptać Ci, że ten sen, który dziś ukoi Twoje nerwy i da wytchnienie zmęczonemu rutyną dnia ciału, może się nie skończyć.
Jak to? Czyżby…?
Możesz nie poczuć już dotyku jesiennego wiatru na Twojej skórze. Możesz nie usłyszeć głosu bliskiej osoby, który, choć smakuje już tak powszednio, nie przejada się nigdy… A jeśli to, co ciąży Ci na sumieniu od dawna, nigdy już nie zdąży zostać wymazane, bo wszystko to skończy się… teraz, zaraz, już?
Co, jeżeli nie zdążysz poczuć się szczęśliwym naprawdę?
Skończysz czytać ten tekst, może jedynie pobieżnie przelecisz po nim wzrokiem, bo nie zainteresuje Cię temat. Może zastanowisz się chwilę nad nim, a potem odejdziesz i zapomnisz o tych kilkunastu zdaniach. Nie będziesz przecież ciągle myślał o tym, że za chwilę może spaść na Ciebie potencjalny meteoryt i skończysz czytać właśnie tutaj, na tym słowie, bo umrzesz.
Nie, rzeczywiście nie ma sensu myśleć o morderczych meteorytach. Nie ma również sensu chorobliwe życie momentem, chwilą, takie przesadne carpe diem. Chcesz porzucić wszystkie plany i wszystko zrobić teraz, bo jutro możesz nie żyć? Gorzej będzie, jeśli nie zdążysz tego wykonać, albo jeśli okaże się, że zostałeś bez majątku, czy na przykład honoru, a nowy dzień jednak nastał, a Ty, kurcze, nie umarłeś.
Nie znasz dnia ani godziny! Mówisz, że nie wierzysz w Boga. Ale czy te słowa nie są prawdziwe tak po prostu, bez znaczenia, kto je wypowiedział? Wybacz, ale to nie Ty ustalasz, kiedy Twoje serce przestanie bić. Chyba, że celowo zakłócisz jego pracę. Wtedy istotnie możesz przez chwilę, maleńki ułamek sekundy, być Panem życia i śmierci. Ale gdzie tu logika, skoro w ostatecznym rozrachunku i tak Ci to nic nie da?
Możesz również pójść do wróżki, szarlatana, czy uwierzyć wynikom karcianych wróżb, które przepowiedzą Ci datę, a może nawet godzinę Twojej śmierci.
Zanim to zrobisz, pomyśl, co będzie, jeśli okażą się być przypadkowo trafne? To tak, jakbyś wchodził na ring wiedząc, w której minucie dokładnie walkę przegrasz. Czy wtedy walka jest fair? Czy ma ona w ogóle sens? A poza tym, ponoć negatywne myślenie sprowadza nieprzyjemne wydarzenia. Czy nie ma w tym odrobiny prawdy?
Świat to teatr, Ty jesteś aktorem! Teraz, właśnie teraz odgrywasz największą rolę, jaka kiedykolwiek mogłaby zostać Ci powierzona. Nie masz czasu na to, by cofać się i grać tą samą kwestię drugi raz. Czas płynie, widownia Cię obserwuje. Nie wiesz, co dalej w scenariuszu? Improwizuj zatem, nikt inny za Ciebie tego nie zagra. Pamiętaj jednak, że może Ktoś obserwuje Cię, jak zmagajasz się z coraz to trudniejszymi zadaniami, które stawia przed Tobą życie.
Kiedy zejdziesz ze sceny może nie będzie już nic. Może uśniesz snem mocnym i trwałym. A może obudzisz się jednak, by otworzyć księgę, zapisaną scenariuszem Twojego życia, w którym tak wiele scen nie zostało zagranych tak, jak chciałeś, jak powinno być. Tu popełniłeś błąd, tam znów zapędziłeś się w ślepą uliczkę, gdzie indziej zmyliłeś sobą innego aktora. I można by wyliczać bez końca. Ale cóż to, spoglądasz na ostatni rozdział i widzisz, że uczczono Twą grę owacją na stojąco! Czyżby jednak udało Ci się zagrać dobrze?
Bezczelnie żądasz od życia, żeby nie skończyło się dzisiaj. Żądasz czasu, żeby grać dalej, żeby żyć. Dobrze! Graj więc swoją rolę, myl się, gub, upadaj. Żyj tym słońcem i tańcz w świetle księżyca, nie przestawaj, nie poddawaj się! Nie wiesz, kiedy w końcu życie powie: STOP!
Grafika:
Komentarze [3]
2012-09-18 11:41
Emocje jak na grzybach
2012-09-17 18:49
@ sierra – synkretyzm w literaturze to w końcu rzecz normalna (patrz Romantyzm). Moim zdaniem w tym wypadku jednak nie razi, a daje pewien dodatkowy posmak.
2012-09-17 18:43
Pomieszanie stylu, momentami górnolotnie, czasem bardzo potocznie… W tym wypadku synkretyzm mnie odrzuca.
- 1