Rewolucjonistka
Sytuacja w Egipcie stawała się z dnia na dzień coraz bardziej poważna i wcale nie zanosiło się na spokój. Piotr martwił się i to poważnie. Nie było dnia, żeby po obejrzeniu wiadomości na kanale BBC nie pytał rezydenta o możliwość ewakuacji.
- Słuchaj, jesteśmy na wymarzonych wakacjach. Może spróbowałbyś się zrelaksować? Przecież wiesz, że wojsko pilnuje Hurghady, więc żadne zamieszki nam tu nie grożą. Jesteśmy bezpieczni – wygłaszałam mój codzienny monolog, lecz on go bagatelizował, mówiąc, że wybraliśmy wakacje w złym miejscu i w złym czasie. Do końca turnusu został nam tylko tydzień, ale gdyby sytuacja stała się naprawdę poważna, to zostaliśmy zapewnieni, że będzie czekał na nas wyczarterowany samolot, którym będziemy mogli się ewakuować. Jednak te zapewnienia nie przekonały Piotra, który nie potrafił się cieszyć z tych wakacji i czerpać przyjemności z pobytu w tym egzotycznym kraju.
Nigdy nie przyznałabym się do tego mojemu chłopakowi, lecz bardzo interesowałam się tą rewolucją. Podziwiałam buntowników, którzy obalili prezydenta i żądali zmian. Ich protest uważałam za niezwykle ważny. Może było to trochę głupie, bo w końcu w tych krwawych zamieszkach ginęło każdego dnia setki ludzi, a wojna domowa mogła opanować cały kraj. Piotrek był jednak ciągle jakiś wystraszony, a ja chciałam zobaczyć na żywo choćby jedną demonstrację. Chciałam ujrzeć tych ludzi, którzy nie bali się walczyć o swoje prawa. Naturalnie nie zamierzałam stawać po niczyjej stronie. To nie mój kraj, a poza tym chyba nie wszystko było w tym sporze dla mnie jasne. Fascynowała mnie po prostu odwaga Egipcjan. Takie właśnie myśli krążyły mimowolnie w mojej głowie. Spojrzałam na Piotrka, który pływał nieopodal w morzu. Postanowiłam do niego dołączyć i cieszyć się ciepłą wodą i palącym, afrykańskim słońcem.
Po całodziennym plażowaniu i postanowiliśmy wybrać się do miasta po kilka pamiątek. Przy wyjściu z hotelu dobiegł nas dźwięk samochodowych klaksonów, lecz nie zwróciliśmy na to uwagi. Dopiero kolejne wydarzenia przykuło nasz wzrok. Do Hurghady wjechał właśnie rząd pojazdów, z których wychylały się kobiety trzymające w swoich dłoniach flagi i transparenty. Pomiędzy pojazdami biegali mężczyźni z bębnami, uderzając w nie z ogromnym animuszem. Arabskie okrzyki wwiercały się w mój umysł. Ludzie zaczęli śpiewać jakieś regionalne pieśni. Na ich twarzach widziałem uśmiech i dumę z bycia Egipcjaninem. Też się uśmiechałam, a adrenalina krążyła w moich żyłach przyspieszajac bicie serca. Obok mnie przeszła kobieta w abaji, która dumnie wykrzykiwała „free Egypt, free!”. Pod wpływem nieokreślonego impulsu ruszyłam w stronę gromadzącego się tłumu. Słyszałam nawoływanie Piotrka, ale nie zwróciłam na nie. Dookoła widziałam policjantów, którzy gotowi byli chronić turystów. Podbiegam do kobiety, która nadal wznosiła okrzyk „free Egypt” i uściskałam ją z całej siły. Po chwili razem wznosiłyśmy okrzyk „free Egypt, free!”, unosząc jednocześnie nasze dłonie w górę na znak zwycięstwa. Maszerowałyśmy ramię w ramię, a emocje były z każdą chwilą większe. Inni demonstranci również uśmiechali się do mnie.
W pewnym momencie usłyszałam wystrzał. Padłam na kolana i rozejrzałam się dookoła. Szukałam wzrokiem dziewczyny, która szła obok mnie. Gdy mój wzrok spoczął na ziemi dostrzegłam jej zwłoki. Kula przeleciała tuż obok mnie i trafiła mułzumankę, z którą przed chwilą wykrzykiwałam różne hasła. Demonstranci rzucili się na policjantów, którzy w odwecie obrzucili ich petardy. Wszystko wyglądało jak w złym śnie, z którego nie mogłam się obudzić. Wstałam na nogi, zasłoniłam uszy dłońmi i pobiegłam przed siebie. Chciałam się gdzieś ukryć. Chciałam jak najszybciej uciec do Polsce. Bałam się. Kątem oka dostrzegłam nieopodal mojego Piotrka i pobiegłam w jego stronę. Dopiero teraz dotarło do mnie, jak mocno uzasadniony był jego niepokój. Dobrze się stało, że nie przypłaciliśmy tych wakacji życiem.
Grafika:
Komentarze [1]
2013-10-25 12:00
Brak elementarnej wiedzy o Arabskiej Wiośnie Ludów, oprócz tego zdarzenia w świecie przedstawionym mają charakter incydentalny. Trzy.
- 1