Rzaba
Wstałem jak zwykle o 6:30, ignorójąc pierwszy dźwięk bódzika. Dopiero kolejny stoczył mnie z łużka. Szybki rzót oka na plan lekcji. Niestety, dwie pierwsze lekcje to rozszerzony polski, czyli coś dla ózdolnionego jak ja chumanisty. Boże, już 7:10, a ja dopiero w połowie drogi do szkoły. Nawet już nie mażę, by zdąrzyć wejść do klasy przed nauczycielką, a w głowie kołacze mi się tylko jedna myśl. Wyłonczyłem to rzelazko w domu czy jednak nie? Wreszcie wpadam do szkoły, otwieram dźwi do sali i słyszę…
- Patrzcie państwo, kto nas zaszczycił swą zacną obecnością. Toż to sam pan Szewski we własnej osobie (niestety znam tylko jednego Tomasza Szewskiego w naszej klasie i jestę nim ja).
-Właśnie omawiałam z klasą nasze ostatnie dyktando. A pańska praca to byk na byku. Co to ma być! Żaba przez rz... - jej głos bżmiał stanowczo i był wysoki jak u sopranistki.
- Ale pani profesor i to żaba i to rzaba. Co za różnica... – zajęczałem cicho, a cała klasa aż zatżęsła się od śmiechu. Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. Jeszcze zobaczycie jak napiszę maturę (oczywiście z języka polskiego). Rozmyślania pszerwał mi jednak kszyk pani.
- Ja cię nie przepuszczę do następnej klasy. Z takimi błędami! Im dłużej to czytam, tym bardziej odnoszę wrażenie, że Dante nie wiedział co to piekło, bo prawdziwy szatan stoi tu przede mną. Żaba przez „rz”. Boże, widzisz, a nie grzmisz. Aż mnie oczy pieką!
W ószach słyszałem dzwonu grom i niećdzwiedzi ryk, umrzeć mi tu pżyjdzie ryhło jak nic. Lecz zanim zdąrzyłem na dobre porzegnać się z tym siwiatem, w myślach nawet z kotem, psem i bratem, moja pani powiedziała jeszcze.
- Panie Szewski, proszę ze mną do dyrektora. On musi to zobaczyć!
Ze stresu spociły mi się dłonie. Ze względu na brak uchwytu, zostałem zawleczony za ramię prosto do jamy lwa, wilka, kojota, lisa, czy cokolwiek innego hciałoby tam jeszcze przebywać. I gdy miałem już pszekroczyć prug, stało się coś dziwnego....
Otworzyłem oczy. Zegar tykał tik-tak, wskazując 6:35. W telefonie wiadomość od mojej ex, że jak się spóźnię na dzisiejsze dyktando, to marny mój los. Zerwałem się na równe nogi. Po drodze do garderoby zdążyłem napisać sobie na dłoni wielkimi literami tylko jedno słowo - ŻABA
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?