Scjento... co?
Kiedy Tom Cruise pojawia się na salonach, część fanek piszczy na jego widok i prosi go o autograf, ale są i takie, które nie potrafią wybaczyć mu tego, że zostawił swoją żonę (Katie Holmes) i dziecko (Suri), wybierając scjentologię i stając się aktywnym działaczem tej organizacji. Przyjaciele rodziny twierdzą, że Katie nie mogła pogodzić się z faktem, że jej mąż wpajał ich córce założenia tej sekty i zmuszał ją do praktykowania. Czym jest jednak ta scjentologia, która od momentu swojego powstania jest przedmiotem licznych ostrych ataków oraz bezwzględnej krytyki (szczególnie ze strony środowiska medycznego i Kościoła Katolickiego)? A może powinniśmy się również bać wyznawców scjentyzmu?
Scjentolologia – sekta, religia, a może filozofia?
Scjentologia (określana jako „stosowana filozofia religijna”) to stosunkowo młoda organizacja, która została założona w roku 1953 przez pisarza science fiction L. Rona Hubbarda. Głównymi celami jej założyciela było propagowanie rozwoju ludzkiego ducha, stworzenie programów doradztwa i rehabilitacji oraz - a może przede wszystkim - możliwie szybkie zarobienie dużej kasy. Nie wiem jak wygląda sprawa z realizacją tych pierwszych dwóch celów, ale z tym trzecim poszło mu naprawdę świetnie. Potwierdza to tylko słuszność tezy, którą Hubbard postawił sobie już na początku. Powiedział otóż kiedyś tak: „Chciałbym rozpocząć religię – bo z niej płyną pieniądze”. Jego organizacja szybko zdobyła popularność wśród gwiazd scen i kina, rzesz celebrytów oraz biznesmenów, i rozwijała się przez kolejne lata bardzo prężnie, mimo licznych i nieustających ataków ze strony lekarzy (głównie psychiatrów) i Kościoła Katolickiego.
Członkowie organizacji Hubbarda określają się sami jako religijna organizacja non-profit (sic!), której celem jest rozwój duchowy, wsparcie i rehabilitacja metafizyczna. Twierdzą ponadto, że nauki ich mistrza rzeczywiście pomagają im w leczeniu depresji, wychodzeniu z nałogów, próbując przy okazji wmawiać światu, że scjentologia jest w znacznej mierze „kompatybilna” z Biblią. Czy tak jest naprawdę?
Scjentologia a Chrześcijaństwo – podobieństwa i różnice
Scjentologia to podbudowana religijnie, rozwinięta i przebudowana forma systemu technik samodoskonalenia, opisanych przez Hubbarda w książce „Dianetyka. Współczesna nauka o zdrowiu umysłowym”. Zajmuje się więc nie tylko przezwyciężaniem obecnych trudności (radzeniem sobie z fizycznymi, psychicznymi i emocjonalnymi problemami), lecz także problemami duchowymi, takimi jak poprzednie życia, a także etyką i moralnością, zdrowiem psychicznym i jego zależnością od zdrowia duchowego, komunikacją, małżeństwem, wychowaniem dzieci, problemami w pracy i samą naturą życia.
Scjentologia jest jednak bez wątpienia organizacją dla bogatych. Każdy aspekt scjentologii ma wiele rodzajów opłat z nim związanych. Z tego powodu „ławki” scjentologów wypełnione są jedynie ludźmi bogatymi. Jest to także bardzo karna organizacja względem tych, którzy próbują odejść od nauczania i członkostwa, w czym przypomina zwyczajną sektę. Jest z założenia organizacją politeistyczną, a więc uznaje istnienie wielu bóstw, a nie tak jak Chrześcijaństwo jednego i prawdziwego Boga, który dał się poznać ludziom przez Jezusa Chrystusa. A zatem ci, którzy wierzą w Boga, nie mogą też wierzyć w koncepcję wielu bóstw scjentologicznych. Podobnie jak wszystkie inne wierzenia, zaprzecza również boskości Chrystusa. Nie opiera się na biblijnym przekazie na temat tego, kim był i co uczynił Jezus, ale nazywa go bożkiem o niższej randze, podkreślając jedynie te jego cechy, dzięki którym zdobył rozgłos i rzeszę wyznawców. Dla scjentologa, Jezus Chrystus był zatem tylko dobrym nauczycielem, który został zabity. A przecież dla Chrześcijan, Chrystus to Syn Boży, którego śmierć na krzyżu i późniejsze zmartwychwstanie daje im nadzieję na życie po życiu.
Podstawowy symbol Chrześcijaństwa, krzyż, również używany jest w scjentologii, ale nie ma za wiele wspólnego z krzyżem chrześcijan. Symbolizuje on bowiem w ich przypadku Osiem Dynamik, będących podstawowymi siłami napędowymi ludzkiego życia.
Spójrzmy teraz na aspekt grzechu i zbawienia. Scjentologia zakłada, że człowiek z natury jest dobry, dlatego żałowanie za grzechy i wmawianie człowiekowi, że jest zły, jest po prostu podłe i poniżające. Chrześcijaństwo zaś, co potwierdzają słowa „Listu do Rzymian”, jest zdania, że człowiek jest z natury grzesznikiem, a jedyną jego szansą na uzyskanie zbawienie jest przyjęcie Chrystusa jako swego pana i zbawiciela.
Uczniom Hubbarda w kwestii zbawienia bliżej jest moim zdaniem raczej do hinduizmu, niż do chrześcijaństwa, gdyż wyznawana przez nich nauka zakłada, że osobiste zbawienie człowieka polega na uwolnieniu się za życia z cyklu narodzin i śmierci, czyli z cyklu reinkarnacji. Ponadto utwierdzeni są oni w przekonaniu (niewykluczone, że słusznym), że praktyki wszystkich wiar są uniwersalną drogą do osiągnięcia mądrości, zrozumienia świata i zbawienia. „Ja jestem droga, prawda i życie. Nikt nie przychodzi do Ojca mego jak tylko przez mnie” – tak, według św. Jana, powiedział Jezus, co absolutnie nie zgadza się z założeniem scjentologii.
Scjentologia naucza również, że człowiek jest istotą nieśmiertelną (nie pochodzi z tego świata), nazywaną przez wyznawców Thetan, która została uwięziona w czasoprzestrzeni przez sprawy, siły, miejsce i czas (tzw. MEST). Zbawienie dla scjentologa pochodzi zatem z procesu „audytowania”, czyli oczyszczania się ze złych wspomnień, przeżyć i nieświadomości (nazywanych engramami), które blokują dobrą energię. Audytowanie, który prowadzi do usunięcia wszystkich engram, jest jednak procesem długotrwałym i niezwykle kosztownym. Każdy Thetan jest panem sytuacji i to on kontroluje MEST, miast być przez niego kontrolowanym. A zatem do czasu ostatecznego zbawienia, każdy człowiek musi przechodzić kolejne reinkarnacje.
Porównując nauczanie scjentologii z Biblią, dostrzegamy, choćby w tych kilku przedstawionych przeze mnie przykładach, bardzo małe - jeśli w ogóle jakieś – podobieństwo do Chrześcijaństwa. Scjentologia oddala raczej od Boga i życia wiecznego. I chociaż posługuje się chrześcijańskimi pojęciami, to w rzeczywistości jest raczej przeciwna Chrześcijaństwu i to w każdym głównym aspekcie.
Co zraża do Scjentologii?
Stosunkowo niedawno miała premierę książka Jenny Miscavige, byłej członkini organizacji scjentologicznej i bratanicy obecnego lidera, Przewodniczącego Rady Religijnego Centrum Technologii, Davida Miscavige, pod tytułem „Ofiarowana. Moje życie w sekcie scjentologów”. Autorka wspomina w niej swoje najbardziej traumatyczne przeżycia z czasów pobytu w tej sekcie, a w rozmowie z dziennikarzem Newsweeka przyznaje: „Zanim podpisałam zgodę, przez głowę przemknęły mi obrazki z „Małej syrenki”, kiedy to Ariel podpisuje kontrakt z Podwodną Wiedźmą”. Takie skojarzenia wcale nie dziwią, bo Jenny złożyła przysięgę w wieku siedmiu lat. I chyba właśnie dlatego scjentologów porównuje się tak często do faszystów czy też sowieckich komunistów, którzy wyznawców swoich ideologii szukali głównie wśród niczego nieświadomych dzieci. Jenna opisuje w tej książce jak wyglądało jej życie w sekcie. Pisze o tym jak pracowała ponad swoje siły, co porównuje nawet do pobytu w obozie koncentracyjnym. Codziennie o siódmej stawiała się w mundurze na apelu, a gdy się spóźniała, oblewano ją lodowatą wodą. Przez całe dnie sadziła wraz z innymi dziećmi drzewa i krzewy, nawożąc je i plewiąc chwasty. Wydobywała kamienie z pobliskiej rzeki i nosiła je do siedziby organizacji, gdzie robiła zaprawę z cementu i budowała z nich murki. Doświadczała także prania mózgu, otrzymywała kary, uczyła się składać samokrytykę, a na kursach klepała bezmyślnie sofistyczne regułki ojca założyciela. Została odcięta od kontaktów z rodzicami, których spotykała bardzo rzadko (scjentolodzy stosują tę karę jako narzędzie manipulacji). „W kościele panuje atmosfera wzajemnej nieufności i strachu. Aby uniknąć kar, ludzie gotowi są pisać na siebie donosy” – mówi dziś Jenna, która została "ofiarowana" kościołowi scjentologicznemu przez rodziców, a wyrwała się z niego dopiero po ponad 20 latach. To daje do myślenia... ale chyba nie tylko to.
PS „Tego dnia, kiedy będziemy mogli sobie w pełni zaufać, na ziemi zapanuje pokój” - L. Ron Hubbard.
Grafika:
Komentarze [1]
2015-03-11 08:52
To strasznie zakłamana filozofia i nie mieści mi się w głowie, że znajduje tylu zwolenników wśród celebrytów. Od kiedy wiem czym jest scjentologia nie oglądam żadnych filmów powiązanych z nazwiskiem Toma Cruise.
- 1