Słowami o ścianę
– ...I nikt mnie jakoś nie pytał, czy mam ochotę się DLA CIEBIE zmieniać!! - huczało ciągle w czterech ścianach pokoju i w duszy. Krzyk matki. Jej płacz, ale przepełniony złością, nie smutkiem.
– ...
Milczała, bo co miała odpowiedzieć? Że jej przykro, że nie jest wszystkim i wszędzie? Że nie wie, że wie, że nigdy nie będzie idealna i nie zamierza tego ukrywać? Absurd? Właśnie z takich absurdów składało się jej życie. Przynajmniej to domowe. Konflikt za konfliktem. O nic, o coś, o wszystko. Obustronne „bez-winy” wprawiało ją w stan, w którym po prostu nie umiała funkcjonować. Beznadziejne poczucie winy, że nie potrafi być NAJLEPSZĄ, a jest tylko sobą. Nie bez sukcesów, owszem, ale nadal tylko sobą, która nie potrzebuje zwierzeń, rozmów o niczym przy niedzielnym śniadaniu i wieczorów przy telewizorze. A to tak bardzo odbiegało od oczekiwań rodziców, szczególnie mamy. Za bardzo.
– Z Ciebie to już nic nie będzie. Po prostu. Pogodziłem się z tym. Jak to człowiekowi może się nie udać dziecko. Przykre. A tak się starałem, matka też. Poświęciłem życie, czas, zarabiałem pieniądze żebyś miał to, co zechcesz. I nic. Zero wdzięczności! - trzasnęły drzwi. Monolog ojca, wykrzyczany na dobranoc, zagęścił powietrze niepojętym żalem. Nie umiał zrozumieć, w czym zawinił.
– Przepraszam. Już niedługo, tylko zdam maturę. Wyjadę. Będziesz miał spokój. Oboje będziecie mieli. Na to tylko czekam. Tego tylko chcę. Niedługo.
Nic innego nie mógł odpowiedzieć. Wszelkie rozmowy, dyskusje, spory, kończyły się awanturami. Nie umieli się dogadać od zawsze. Ani z ojcem ani z matką. Taka przykra „zabawa” w rzucanie słowami o ścianę, mówienie do krzeseł i patrzenie poza białe ramy okien tam, gdzie nie słychać. Nie był bez winy. Był tylko bez miłości. I choć się starał – nigdy na nią nie zapracował. Nie w ich oczach, nie w oczach swoich rodziców. A nawet jeśli już zasłużył, wyrażała się ona w pieniądzach, nigdy w czasie. Czekał na dzień, kiedy zamknie drzwi domu i wyjedzie. Na swoje, na własne i na dobre.
Na moście siedział Anioł. Jego skrzydła nabiegały krwią z każdym podobnym do tych słowem, wycelowanym w twarz. Codzienność miasta, mieszkań i domów, które łączyła taka sama samotność. Betonowe sprawy i usta. Brak porozumienia. Brak prób porozumienia. Brak jakichkolwiek chęci porozumienia. Wiedział, że za dzień, za dwa, już nie poleci. Że słowa tak Go przygniotą, że aż zabraknie mu oddechu. I nic nie mógł zrobić. Rodzina nie istniała. Dzisiejszy świat zabijał ją coraz szybciej. Dzieci wyjeżdżały z domów, żeby już do nich nie wrócić. Rodzice spłacali miłość rachunkami, rzeczami, pieniędzmi. Nie byli rodzicami. Nikt nie próbował nauczyć się rozmawiać. Trzaskały drzwi. Powietrze pachniało strachem i żalem. Coraz mocniej i częściej.
„A może to luksus żyć tylko pięć lat” - dobiegły Go słowa piosenki, płynącej z któregoś okna w kamienicy. Nie wiedział, co o tym myśleć. Bo życie traciło rzeczywiście na wartości. Rodzina już jej praktycznie nie posiadała. I nieustannie wiara skapywała krwią. Na ręce.
Komentarze [8]
2007-06-20 21:48
a to dopiero hmm… “BLOGASKOWY TEXT”!!... Lol, kto dowodzi w tej budzie??!!
2007-06-13 10:32
czy to jest blog, że opisujesz na stronie gazetki szkolnej swoje psychointymne fantazje???
2007-06-12 10:06
so emo…
2007-06-10 22:20
żyletek może nie ma, ale jak dla mnie skoczuś ciągle bazuje na tej samej symbolice. nieznacznie tylko zmienia temat. wiem kasiu, że piszesz o swoich uczuciach, taka jesteś itp… ale to się staje monotonne. dobry dziennikarz (a raczej poeta) powinien byc bardziej wszechstronny.
już pomijam fakt że wszelkie krwawe opowieści ostatnimi czasy stają się b. męczące.
2007-06-10 16:20
ja tu żyletek nie widzę? a jeśli nie zrozumiałeś/łaś o czym w tym opowiadaniu jest mowa, to faktycznie żal bierze.. za brak myślenia w Twoim przypadku.
trudnotaki temat poruszyć, szczególnie w opowiadaniu, ale zrobiłaś to z pomysłem. podoba mi się.
2007-06-10 15:10
wszystkie opowiadania są z krwią i żyletkami w tle, aj. żyły żal ściska.
2007-06-10 13:06
niezbyt
2007-06-10 11:43
ładnie ;)
- 1