Świadomość nie boli
- Wnusiu, porozmawiajmy o seksie.
- A co chcesz wiedzieć dziadku?
Co prawda na skrzynce nie mam jeszcze „wiadomości” od mojej redaktor naczelnej, w której sugerowałyby mi ona, że znowu się rozleniwiłam. No i może właśnie dlatego postanowiłam popełnić kolejny tekst. Mówi się, że jak nie ma o czym pisać, to najlepiej napisać o niczym albo o seksie. Tym razem zdecydowałam się wybrać to drugie i od razu chciałabym postawić pytanie. Drogie koleżanki czy po wakacjach zrobiłyście już sobie test ciążowy?
Dlaczego o to zapytałam? Otóż przeraziły mnie statystyki, które miałam ostatnio okazję przejrzeć, a które pokazywały wzrastający radykalnie wskaźnik ilości ciąż wśród nastolatek (prym w tym względzie wiedzie w Europie Wielka Brytania - przyp.red.). Okazuje się, że z roku na rok coraz więcej niepełnoletnich dziewczyn zachodzi w ciążę. Nie czepiałabym się za bardzo tych dziewczyn na pograniczu, prawie pełnoletnich. Powiedziałabym nawet, że z biologicznego punktu widzenia jest to uzasadnione. Przecież jeszcze nie tak dawno uważano, że osiemnastolatka jest już wystarczająco ukształtowana, dojrzała, odpowiedzialna, a więc i gotowa na założenie rodziny. Czasy się jednak zmieniły i obecnie opinia społeczna nie jest już w tej kwestii tak liberalna. Zupełnie inaczej przedstawia się jednak sprawa, gdy ciąża dotyczy trzynasto-, czternasto- czy piętnastolatek, ale czy w tym przypadku mamy do czynienia wyłącznie z niedojrzałością? Chyba nie tylko...
Wzrastająca liczba ciąż u małoletnich może mieć wiele przyczyn, ale bez wątpienia świadczy również o braku świadomości seksualnej i niewystarczającej wiedzy z zakresu antykoncepcji. Nie oszukujmy się - seks, to i dziś dla wielu ludzi temat tabu. Z przeprowadzonych badań wynika, że dzisiejsi rodzice nadal wstydzą się rozmawiać z dziećmi o tych sprawach, a szkoła stara się tej tematyki unikać. Wprawdzie jakiś czas temu wprowadzono w programie lekcji wychowawczych tematykę z zakresu „przygotowania do życia w rodzinie”, ale nauczyciele nie czuli się odpowiednio przygotowani, aby poprowadzić takie zajęcia, dlatego były one bardzo rzadko realizowane. Cóż więc pozostało uczniom? Biologia? Niby tak, ale tu problem seksualności człowieka ograniczono w programie do zaledwie dwóch bądź trzech lekcji. Ta ilość, jak pokazują obecne statystyki, okazała się być mocno niewystarczająca. Niby nadal panuje powszechne przeświadczenie, że w tej materii dzieci wiedzą wystarczająco dużo, może nawet więcej od swoich rodziców, ale jak pokazuje życie, niestety nie wszystkie...
Wróćmy jednak do wspomnianych zajęć. Od tego roku każda szkoła ponadgimnazjalna w naszym kraju ma obowiązek wprowadzić do programu nauczania nowe zajęcia, zwane wychowaniem do życia w rodzinie, w trakcie których mają być poruszone między innymi takie zagadnienia jak:
- wiedza o życiu seksualnym człowieka,
- zasady świadomego i odpowiedzialnego rodzicielstwa,
- wartość rodziny,
- życie w fazie prenatalnej,
- metody i środki świadomej prokreacji.
Generalnie, to chyba niezły pomysł, ale… Nie bardzo jednak rozumiem, dlaczego rodzice zostali zmuszeni do wyrażenia zgody na uczestnictwo swoich dzieci w tych zajęciach, podczas gdy na przykład na lekcje katechezy jesteśmy zapisywani prawie z urzędu i nikt w tym wypadku takiej zgody nie wymaga. Zgadzam się oczywiście z tym, że rodzice mają prawo do wychowywania swojego potomstwa zgodnie ze swoimi poglądami, przekonaniami i religią, ale nadal nie rozumiem, dlaczego jedne zajęcia wymagają osobnej zgody rodziców, a inne nie.
Czy te dodatkowe zajęcia wpłyną znacząco na obniżenie wspomnianego wskaźnika w naszym kraju - nie wiem, ale podejrzewam, że nie za bardzo. Świadomość konsekwencji współżycia i ewentualnej ciąży, to jedno, a prawdziwe życie nastolatka, to drugie. Często wiedza wypływająca lekcji czy też rozmowa z rodzicem lub innym dorosłym i tak przegrywa w starciu młodego człowieka z szarą rzeczywistością. Poza tym zastanawiam się czy polska szkoła dysponuje odpowiednio przygotowanymi fachowcami w tym zakresie, którzy potrafią dobrze i mądrze edukować.
Mówi się często, że człowiek najlepiej uczy się na własnych błędach (na cudzych jak widać niekoniecznie). Akurat błędy tej natury skutkują przez całą resztę życia. Nie postrzegałabym jednak takiej nieoczekiwanej ciąży nastolatki wyłącznie w kategorii rodzinnego dramatu. Moim zdaniem taką sytuację trzeba po prostu zaakceptować i pomóc nieletniej matce, aby nie pozostała z tym problemem sama, bo to mogłoby doprowadzić co najwyżej do jakiejś patologii.
Życie byłoby generalnie nudne, a niekiedy nie do zniesienia, gdyby nie to i owo. Co prawda lepiej by było, jakby tego i owego było jak najmniej, a najlepiej jakby go w ogóle nie było. Dobrze by było jednak, aby młodzi ludzie zajęli się czymś innym, a wówczas i MEN mogłoby zwrócić baczniejszą uwagę na takie sprawy, które wielu uczniom nie dają spokoju.
Grafika:
Komentarze [10]
2009-10-19 22:47
Pytanie całkiem dobrze postawione jeżeli chodzi o tematykę “post wakacyjną”. Na dobrą sprawę poprzedni komentatorzy prezentują skrajne postawy odnośnie ów tematu. Ja powiem tak: przede wszystkim wina leży po stronie rodziców jeżeli już jakaś nastolatka (chodzi mi głównie o wiek gimnazjalny) zajdzie w ciążę. Dlaczego? W artykule wspomniane jest, że rodzice wstydzą się? boją się? unikają tematu? jakoś tak, ogólnie wniosek jest jeden – nie rozmawiają ze swoimi pociechami o współżyciu. Sama szkoła jak widać to za mało żeby przygotować młode osoby do życia seksualnego. Ktoś powinien się tu bardziej postarać. I nie zwalajmy winy na religie czy inne grupy społeczne, bo to jest bezsensowne.
2009-10-10 18:45
zostań Romanem Polańskim-wyrwij trzynastkę XD
2009-10-08 22:09
O tak daleko posuniętą wstrzemięźliwość (aż do całkowitej) mi nie chodziło, wyraziłem się nieprecyzyjnie :D Raczej miałem na myśli odpowiedzialność. I nie chodzi tylko o młodzież ale też np. o osoby, które ledwo radzą sobie z wychowaniem piątki dzieci i spodziewają się szóstego.
2009-10-08 20:59
No pewnie, Jorguś, że się nie udało namówić żadnego społeczeństwa, to by była katastrofa demograficzna :)
Ale zachowanie w tych sprawach przytomności i zdolności samodzielnego myślenia jest w społeczeństwie rzeczą jak najbardziej pożądaną.
Moim zdaniem najwyższym celem edukacji seksualnej powinno być nie tylko wtłoczenie im do głów praktycznych informacji na temat seksualności człowieka, ale przede wszystkim nauczenie samodzielnego myślenia i rozwiązywania problemów z tym związanych. Tylko i wyłącznie w ten sposób młody człowiek nauczy się żyć ze swoją płciowością i akceptować ją oraz w odpowiednim (świadomie wybranym) stopniu kontrolować swoje popędy.
Wiem, że może to, co piszę to tylko pobożne życzenia, bo z tym kontrolowaniem popędów różnie bywa. Polecam serial South Park, odcinek pod tytułem “Proper condom use”.
2009-10-08 14:06
Właśnie Goisu, te lekcje mają być po to, żeby owe małolaty dzieci nie rodziły. Obawiam się tylko tego, że lekcje traktować będa głównie o prokreacji, a nie jej unikaniu (no chyba, że receptą ma na to być wstrzemięźliwość). Wtedy problem nie zniknie, bo jak obserwujemy od wielu wieków do wstrzemięźliwości jeszcze nie udało się żadnego społeczeństwa namówić.
2009-10-08 12:58
Marcin, czytaj ze zrozumieniem. w moim komentarzu nie było mowy o małżeństwie, a o stałym związku.
p.s. ciekawe czy również popierałbyś uprawianie seksu przez małolaty ( a z Twojej wypowiedzi wynika,że tak jest), gdyby np. Twoja siostra urodziła dziecko w 1 klasie gimnazjum.
pozdrawiam ;))
2009-10-08 11:46
@Gosia
Jezu! nie wierze, że to napisałaś. To, że ty masz zamiar uprawiać seks dopiero po ślubie nie oznacza, że każdy ma iść tą samą drogą.
Ehhh głupi byłem sądząc, że gdy pokolenie PRLu całkowicie wyginie w Polsce bedzie lepiej. Widocznie zachowały sie jeszcze “chore” jednostki…
2009-10-07 22:30
dokładnie.. do nauki!! a nie romanse w głowie!!
2009-10-07 21:42
“bo to mogłoby doprowadzić co najwyżej do jakiejś patologii. “
a to, że za przeproszeniem gówniary chodzą do łóżka ( i to zapewne z przypadkowymi mężczyznami, bo nie sądzę ażeby 14- czy 15latka była w stałym związku) to nie jest patologia? niech się wezmą za naukę a nie za seks!
2009-10-07 11:45
Prawda jest taka, że to tradycja judeochrześcijańska jest winna wszystkim tym patologiom, o których napisałaś. Chrześcijańskie podejście do spraw seksu nie zmieniło się praktycznie aż do połowy dwudziestego wieku. Stąd seks jest tematem tabu w wielu rodzinach.
Jeszcze kilkaset lat temu rabini żydowscy zalecali mężom gwałcenie swoich żon.
Jak więc u licha można normalnie rozmawiać o płciowości człowieka, skoro te zabobony jeszcze ludziom z głów nie wyparowały?
Zmiany, jakie zaszły ostatnio w nauczaniu Kościoła Rzymsko-Katolickiego w tej kwestii są tylko pozorne i nie przynoszą prawie żadnych rezultatów ze względu na stojącą za nimi skostniałą doktrynę, która namiętnie zwalcza tak oczywisty dla nas wszystkich indywidualizm. Ciężko nauczać młodych ludzi o godności osoby ludzkiej, wolnej woli i świadomym wyborze, jeśli z drugiej strony próbuje się w innych dziedzinach zdławić u tych ludzi zdolność do samodzielnego myślenia i osądu. Kościół w dzisiejszej formie jest więc instytucją całkowicie spaloną, jeśli chodzi o edukację seksualną.
Niestety zajęcia z przygotowania do życia w rodzinie prowadzone są w naszym kraju najczęściej przez ludzi mających silne związki z Kościołem i nie rozumiejących zasad działania państwa świeckiego i świeckiej edukacji. Angażują oni więc do pracy z młodzieżą swoje osobiste poglądy, przez co ośmieszają autorytet nie tylko swój, ale również powagę samego przedmiotu, co w efekcie nie zmienia podejścia młodych ludzi do tych spraw.
- 1