Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Świat zawiedzionych nadziei – cz. 1   

Dodano 2011-03-14, w dziale felietony - archiwum

Bardzo często dzieje się tak, że pewne zjawiska społeczne stają się częścią popkultury, przez co następuje ich mitologizacja i komercjalizacja. Jednocześnie wypacza to prawdziwy obraz i sens, a rzetelna naukowa analiza schodzi na plan dalszy, przygnieciona natłokiem dzieł literackich, muzycznych i filmowych, stanowiących apologię mającą znikomy związek z faktami. Taki los podzielił również ruch hipisowski.

/pliki/zdjecia/hip1.jpg

Zekranizowany przez Milosa Formana w 1979 roku musical „Hair” (na podstawie musicalu scenicznego Gerome'a Ragniego i Jamesa Rado, którego premiera odbyła się w 1968 w Biltmore Theatre), jakkolwiek ciężko kwestionować jego wartość artystyczną, nie przedstawia nam bynajmniej ani powodów całego zjawiska, ani też jego smutnego niestety końca.

W ciągu czterdziestu lat od narodzin tego fenomenu zdążył on obrosnąć w wiele mitów, które przykryły zarówno rzeczywistą twarz jak i genezę hipizmu. Odkrywa je przed nami książka polskiego psychiatry i psychoterapeuty mieszkającego w USA, Kazimierza Jankowskiego, zatytułowana "Hipisi - w poszukiwaniu ziemi obiecanej", z której pozwoliłem sobie skorzystać pisząc ten tekst.

Na samym wstępie chciałem podkreślić sposób, w jaki Jankowski podchodzi do tematu. Nie zakłada on z góry określonej tezy, nie pochwala niczego ani też nie potępia. Chce zrozumieć. Nie ma też w nim pogardy, a raczej życzliwa ciekawość wobec zupełnie obcego świata.

Po pierwsze należy zadać sobie pytanie, kto i dlaczego zostawał hipisem. Aby odpowiedzieć na to pytanie, musimy zapoznać się z sytuacją społeczną USA w latach 60. XX w. A była to sytuacja pod wieloma względami podobna do obecnej sytuacji panującej w Polsce. Był to bowiem czas narodzin społeczeństwa konsumpcyjnego i reakcja na ten fakt legła u podstaw ruchu hipisowskiego.

Dwie dekady od zakończenia II wojny światowej były dla wielu Amerykanów czasem spełnienia słynnego „American dream”. Dzieci robotników, sprzedawców i innych nisko płatnych pracowników, dokonały niebywałego awansu społecznego, zostając menedżerami lub otwierając własne biznesy. To doświadczenie ukształtowało ich mentalność, zupełnie odmienną od mentalności ich dzieci. To stanie się zarzewiem przyszłego konfliktu.

/pliki/zdjecia/hip2.jpg

Nowa „upper middle class” żyła w przekonaniu, że ciężką pracą człowiek może zdobyć wszystko, zatracając się jednocześnie coraz bardziej w wyścigu szczurów. Ludzie ci rywalizowali z sąsiadami o to, kto będzie miał lepszy dom, samochód, sprzęt elektroniczny. Zawężał się krąg dóbr luksusowych, zaś stale powiększał krąg dóbr uważanych za konieczne do posiadania.

Jednocześnie istniały także obszary nędzy. Getta zamieszkane przez Afroamerykanów, robotnicze dzielnice, osiedla przyczep kempingowych stawały się obszarem nietkniętym cudem gospodarczym i dobrą edukacją, natomiast poważnie skażonym przestępczością i frustracją powodującą wrogość do lepiej sytuowanych. Jednak ci, którzy odrzucą ten porządek społeczny, będą wywodzić się głównie z bogatych domów.

Na razie są jeszcze małymi dziećmi. Rodzice wypruwając sobie żyły od świtu do nocy, starają się zapewnić im wszystko, co możliwe. Zabawki, ubrania, gadżety – wszystko na zawołanie. A także opiekunki. Rośnie liczba rodzin korzystających z niań, jednocześnie zmienia się model rodziny na 2+1. Rodzice nie mając czasu dla dzieci i coraz bardziej poświęcają się karierze. W rezultacie pojawia się niespotykana dotąd liczba jedynaków wychowywanych bez grupy rówieśników, a za to pod nikłym autorytetem zatrudnionej pani, którą można zwolnić, jeśli podpadnie. Dzieci nie mają czasu bawić się z innymi, bo mają coraz więcej zajęć dodatkowych. Taniec, gra na instrumencie, dodatkowy język, karate… Rodzice inwestują w dzieci, ile się da, nie pytając, czy mają na to ochotę. Dzieci czują się coraz bardziej jak koń wyścigowy, przygotowywany do zawodów.

/pliki/zdjecia/hip3.jpg

Więzi z rodzicami stają się luźne jak nigdy wcześniej. Jednocześnie rosną wobec nich pretensje o presję, którą starają się wywierać. Wielu rodziców już zaplanowało swoim dzieciom karierę, wielu chce, żeby dzieci przebiły ich sukces albo chociaż powieliły go. Jednak te dzieci mają zupełnie odmienną mentalność, ukształtowaną przez odmienne doświadczenia życiowe. One nie musiały grabić liści ani malować płotu, żeby dostać kilka dolarów na słodycze. Im słodycze przynosiła na zawołanie pani opiekunka. Dzieci te dorastają, obserwując jak ich rodzice zaharowują się na śmierć i nie mając czasu na intymność. Nie zamierzają jednak powielać tego wzorca. Dostatek mają od urodzenia. Pragną czegoś zupełnie innego.

Dzieci przechodzą spod opieki niań do różnych szkół. Dorastają, stają się nastolatkami. Spotykają Afroamerykanów z gett i białą biedotę z dzielnic robotniczych. Następuje zderzenie światów i rodzi się fascynacja. Nadopiekuńczy rodzice zbyt długo starali się trzymać dzieci pod kloszem – nie rób tego, bo to niebezpieczne / brudne / nieprzyzwoite (niepotrzebne skreślić). Zakazany owoc smakuje jednak najlepiej. U niektórych rodzi się współczucie – dlaczego oni nie żyją tak jak my? Dlaczego są biedni? Do tego dochodzi kontrowersyjna wojna w Wietnamie. Powoduje ona u przyszłych hipisów zarówno wzniosłą niezgodę na dokonywane barbarzyństwo, jak i zupełnie przyziemny lęk, że zostaną wzięci do wojska i wysłani do piekła.

I nagle staje się coś, co śmiało można uznać za początek historii ruchu hipisowskiego. 14 stycznia 1967r. w San Francisco odbywa się festiwal „The World First Human Be-in”. Młodzi wyrwali się z domu, który stanowił dla nich więzienie. Mogą wreszcie robić, co chcą. Mogą taplać się w błocie i nie usłyszą od nikogo „przestań, bo się pobrudzisz”. Mogą spać na ziemi pod gołym niebem i nie usłyszą „wstań, bo się przeziębisz”. Wychuchani chłopcy i wypielęgnowane dziewczęta czują się jak ptaki uwolnione z klatki. Po raz pierwszy kosztują dwóch rzeczy.

/pliki/zdjecia/hip4.jpg

Po pierwsze seksu, który w ich rodzinach był tematem tabu. Rodzice nie rozmawiali o seksie, nie mieli też czasu, aby okazywać sobie czułość, byli wiecznie zapracowani i zmęczeni a także pruderyjni, co wynieśli ze swoich ubogich domów. Nie mieli jednak czasu wychować swoich dzieci w tej samej pruderyjności. Wychowanie wzięła na siebie prężnie rozwijająca się kultura masowa.

Po drugie LSD. Do zgromadzonych tłumów przemawia Timothy Leary – psycholog i „prorok” nowego ruchu. Zachwala „nowy sakrament” służący do „ekspansji umysłu”. Ten 47-letni wówczas mężczyzna ubrany jest w białe hinduskie szaty. Na transparentach wymalowane są hasła „Make Love Not War” albo „All People Are One”. W tłumie krąży “św. Mikołaj” rozdający tabletki LSD i skręty marihuany. Leary wieszczy śmierć „starych bogów” pracy i pieniądza. Zapowiada nadejście nowego świata: wolnej miłości i zupełnego wyzwolenia z obyczajowości oraz utopijnie komunistycznego podejścia do pracy i własności. Wszystko zaprawione buddyzmem zen. Młodzież przeżywa nieomal mistyczne doświadczenie spowodowane zarówno atmosferą spotkania jak i zażyciem LSD.

Teraz trochę statystyki, którą przytacza Jankowski. 70% hipisów pochodziło z najbogatszych warstw społeczeństwa. Dwie trzecie mieszkało w Kalifornii lub Nowym Jorku, reszta w miejscowościach rozsianych wzdłuż wschodniego wybrzeża. W pozostałej części USA hipizm był zjawiskiem prawie niespotykanym, zaś w wielu miejscach swoboda obyczajowa hipisów była czymś tak niewyobrażanym, że dziewczęta kapały się nad jeziorem w T-shirtach! 80% hipisów ukończyło szkołę średnia, zaś połowa była studentami. Przedział wiekowy kształtował się pomiędzy 15 a 25 rokiem życia.

/pliki/zdjecia/hip5.jpg

Napisałem, że 70% hipisów pochodziło z najbogatszych warstw. Skąd wzięło się pozostałe 30%? Należy dodać, że hipisi dzielili się na 3 grupy. Pierwsza, najbardziej wąska, to przywódcy ruchu. Dobrze znali działanie narkotyków oraz buddyzm zen, filozofowali, byli świadomi swojego wyboru, nauczali innych. Druga największa grupa to właśnie młodzież z bogatych domów znudzona dostatkiem i nadopiekuńczością, szukająca nowych wyzwań oraz doświadczeń. Natomiast 30% to zwykli kryminaliści i narkomani, którzy wśród hipisów szukali schronienia i łatwych ofiar, licząc na ich naiwność, często zresztą słusznie.

Po 14 stycznia rozpoczęła się historia ruchu hipisowskiego ze wszystkimi jego przejawami, z których niewątpliwie najciekawszym były komuny pozbawione cywilizacyjnych osiągnięć. Ich prawdziwe oblicze oraz smutny zmierzch ruchu przedstawię jednak w drugiej części tekstu.

 

C.D.N

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 5.1
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 5.1 /30 wszystkich

Komentarze [2]

~Moczo_absolwent
2011-03-20 13:57

Ciekawe. A może w trzeciej części tekstu pokusisz się o jakąś szerszą analizę zjawiska subkultury?

~Mila
2011-03-15 16:57

Nie lubię czytać długich tekstów, bo w pewnym momencie usypiam, a tu aż się zdziwiłam, ze koniec. Czekam na drugą część.
Ja zawsze lubiłam hipisów. Pozytywnie myślący ludzie. Chciałabym się przenieść do lat 60-tych, nosić te ich kwieciste spódnice i żyć w ten sposób, bez butów.

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 99luna
Komso 31komso
Artemis 24artemis
Hush 10hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry