Syn nie do pozazdroszczenia
Większość kultur monarchicznych przybierało z reguły charakter patriarchalny, toteż jedynym pożądanym modelem panowania był majestatyczny władca. W państwach, w których możliwości polityczne króla były nader skromne, ten najwyższy dostojnik miał tylko jeden obowiązek – spłodzić syna, swego następcę tronu. Współczesnej kulturze masowej udało się do niebotycznych wręcz rozmiarów nagłośnić fakt zmagań z tym obowiązkiem Henryka VIII, które to nie tylko doprowadziły do rozłamu chrześcijaństwa, ale też zakończyły się ścięciem jednej z żon. Niezwykle sugestywny portret towarzyszki życia władcy, lękającej się o utratę swej pozycji po urodzeniu córki, udało się wykreować przed wielu laty Aleksandrze Śląskiej w rodzimym serialu "Królowa Bona". No cóż, urodzenie córki przez królowe w tamtych czasach traktowane było jako porażka, bo rola córki sprowadzała się jedynie do narzędzia politycznego, którym ojciec przez sprytnie zaaranżowane małżeństwo mógł utorować sobie drogę do owocnych sojuszy politycznych bądź nabyć prawo do sukcesji. Z koroną utożsamiano tylko męskiego potomka, choć niekiedy ów mógł swemu ojcu, królowi, przysporzyć też wiele goryczy a nawet hańby. Świetnym przykładem takiej właśnie sytuacji był infant hiszpański, don Carlos z Habsburgów, syn Filipa II.
Don Carlos, nazwany tak na cześć wielkiego cesarza rzymskiego Karola V, przyszedł na świat w 1545 roku jako pierwsze dziecko Filipa II. Podczas połogu stracił swoją matkę, księżniczkę hiszpańską, Marię Manuellę Portugalską, którą pobożny acz powściągliwy i bardzo oziębły mąż nie traktował zbyt dobrze. Utratę matki papa próbował wynagrodzić synowi w kolejnych latach regencją Hiszpanii, bo jego samego pochłaniały w tym czasie bardziej sprawy większej wagi w Niderlandach i Rzeszy Niemieckiej. Dom Habsburgów, posiadający początkowo tylko mały zamek w Szwajcarii, znalazł się wówczas u szczytu potęgi, a wszystko przez bardzo zręcznie prowadzoną sztukę mariaży. Oprócz regularnie wygrywanych elekcji na króla Niemiec i wynikającego z tego faktu obejmowania tytułu cesarza rzymskiego, Habsburgowie sprawowali również władzę w arcyksięstwie Austrii (księstwa Styrii, Karyntii, Krajny i Tyrolu), w Hiszpanii i jej zamorskich koloniach, w Neapolu oraz na Sycylii, w księstwie Mediolanu, w Burgundii wraz z Niderlandami, a nawet w Czechach i na Węgrzech, po skutecznym wyparciu przez nich z tych krajów Jagiellonów. Małżeństwo Filipa II z Marią Manuellą poskutkowało przejęciem tronu Portugalii wraz z podporządkowanymi jej terytoriami w Indiach. Don Carlos nie miał specjalnie radosnego dzieciństwa, ale udało mu się zaskarbić sobie uczucie ojca i w tamtym okresie ich relacje układały się stosunkowo dobrze. Don Carlos musiał jednak borykać się z koniecznością długich rozłąk z ojcem, skutkiem czego tak naprawdę wychował się bez nadzoru i opieki z jego strony. Jego ojciec Filip odbywał najpierw grand tour po posiadłościach rozsianych w całej Europie (1548-1551), a w kolejnych latach (1554-1559) przebywał z kolei w Anglii u boku swej żony Marii I Tudor, zwanej krwawą Mary. I choć z okresu wspólnej podróży ojca z synem do Londynu zachowały się teksty z pięknymi opisami ich wspólnego spędzania czasu, łowienia ryb czy polowań, dało się już wtedy zauważyć, że chłopiec zaczął powoli pogrążać się w dziedzicznych zmorach habsburskiego rodu. Słynna wysunięta dolna warga (dziedziczna), którą widać na każdym portrecie członka tej rodziny, nie była tu jednak największym problemem. Obyło się również bez epilepsji (także dziedzicznej w tej rodzinie), ale dało się zauważyć, że Don Carlos stawał się kolejnym Habsburgiem, który zaczyna popadać w chorobę psychiczną. Problemy tej natury nie były taką znów rzadkością w rodzie Habsburgów, bo spowodowane to było, o czym medycyna mówi dziś otwarcie, zawieraniem związków małżeńskich w obrębie rodziny.
Na początku pojawiły się dziwne zachowania, gnuśność i lekceważenie obowiązku nauki. Wychowawcy chłopca wierzyli jednak mocno, że z czasem dorówna inteligencją swemu ojcu i dziadowi i tłumaczyli jego brak postępów w nauce tym, że każdy potomek Rudolfa I późno rozwijał się umysłowo, a przyswojenie sztuki pisania i czytania to tylko kwestia czasu. Jednak ten prócz wina i kobiet nie szukał już sobie innych zainteresowań. Jego dziad mówił w jego wieku pięcioma językami, a ojciec czytał masę książek i skupował tyle obrazów wielkiego Tycjana, ile tylko ten był w stanie ukończyć. W wieku 17 lat przytrafiło mu się w Alcala nieszczęście. Nieszczęśliwie upadł na uniwersyteckich schodach i doznał ciężkich obrażeń głowy. Życie infanta uratowała wtedy nabyta przez tamtejszych medyków od ujarzmionych Inków umiejętność przeprowadzania trepanacji czaszki. Tak czy inaczej nieostrożność tę młodzieniec przepłacił czasową utratą wzroku. Incydent ten niezwykle osłabił psychikę tego młodego Habsburga, choć jego ojciec dał wtedy świadectwo miłości do syna, przebywając całymi godzinami przy łożu chorego i nie stroniąc od modłów. Chłopiec wrócił co prawda po pewnym czasie do względnego zdrowia fizycznego, ale bardzo zmienił się psychicznie. Ciągle był jakiś sfrustrowany, rzucał się z nożem w ręku na ministrów ojca, a nawet na wszechmożnego i znanego z okrucieństwa dla Niderlandczyków księcia Albę. Wiadomo, że w ataku furii wyrzucił także przez okno Bogu ducha winnego pazia, a szewca, który uszył dla niego trochę przyciasne buty, zmusił do ich zjedzenia. Filip nie przekreślał jednak mimo to kariery politycznej syna. Zgodnie z jego zaleceniami syn brał udział w obradach Rady Stanu, a także korespondował z ministrami za granicą. Niestety ta jego aktywność tylko rozniosła po świecie niewygodne fakty, potwierdzając pogląd o ograniczeniu umysłowym następcy tronu. Noty dyplomatyczne z rąk najżyczliwszych mu ludzi mówiły, że infant zachowuje się w różnych sytuacjach raz jak osoba dojrzała i odpowiedzialna, a raz jak siedmiolatek. Żaden z wpływowych monarchów, czy pomniejszych książąt, nie powziął jednak ryzyka wydania swojej córki za teoretycznie najlepszą w tym okresie męską partię w Europie, a z czasem i ojciec stracił do niesfornego księcia cierpliwość, stając się oschłym w słowach i skąpym w czynach. Na dworze, wśród bliskich mu ludzi, ostała mu się tylko trzecia z kolei żona ojca, Elżbieta de Valois, księżniczka francuska. Ta twierdziła pisała jednak w listach do przyjaciół, że gdyby nie obawa ojca przed tym, co powie świat, ten był skłonny uwięzić go w wieży. Czara goryczy przelała się po donosie rodzonego brata don Carlosa, Juana d'Austria w 1567roku. Ten powiadomił ojca o planowanej przez księcia ucieczce do Niderlandów w ogniu powstania narodowo-religijnego. Jego królewska mość przestał baczyć wtedy również na to, co powie opinia publiczna. Infantowi nie pomogło również wstawiennictwo królowej. Niebezpieczeństwo było realne, bo dwa lata wcześniej udało się mu uciec z kraju, udzielając odsieczy oblężonemu przez Sulejmana Cyprowi. Teraz na światło dzienne wyszedł także fakt, że zbierał pokaźne sumy pieniężne, które mógł łatwo obrócić przeciw ojcu w kraju rebeliantów. Don Carlosa osadzono więc w wieży zamkowej Arevalo. Dokładnie tam, gdzie przebywała wcześniej pozbawiona zmysłów Izabela Portugalska, a jako bezpośredniego strażnika przydzielono mu – o zgrozo – syna brutalnego dozorcy prababki Joanny Szalonej. Najprawdopodobniej to właśnie te geny matki Karola V przyczyniły się do tragedii i przyniosły ujmę dostojnemu rodowi. Młody książę na znak protestu postanowił nie przyjmować jadła i zmarł niczym Mahawira. Żałość i gniew ogarnia człowieka, gdy uświadomi sobie, że ojciec mógł najpierw tak lekko skazać syna na śmierć głodową, a potem ogłosić w kraju dziewięciodniową żałobę, choć swoim dworzanom kazał przywdziać ją aż na rok. Jednak jak podają liczne źródła historyczne nikt się tą śmiercią młodego Habsburga nie przejął, a jego strażnik podobno nawet się z tego ucieszył. Tajemnicą Poliszynela jest jednak i to, że ta okrutna śmierć uratowała potem chrześcijaństwo przed zagładą.
Losy Don Carlosa nie są bynajmniej zastrzeżone dla wąskiego grona badaczy stosunków dynastycznych w Europie, bowiem trwale zapisały się na kartach historii i kultury. Jako pierwszy odgrzebał tę postać Friedrich Schiller i nakreślił jego barwną sylwetkę w swoim dramacie ,,Don Carlos". Z fabuły utworu wynika, iż Don Carlos był zaocznie zaręczony z francuską księżniczką Elżbietą de Valois, a gdy uświadomił sobie, że ją kocha, otrzymał zaskakująca wiadomość o cofnięciu tychże zaręczyn, a wspomnianą, piękną Walezjuszkę poślubił jego ojciec. Nieszczęsny infant musiał więc jakoś przeboleć tę sytuację i za radą swego przyjaciela zaangażował się w politykę. Niejako pod wpływem markiza de Posa wstawił się u wtedy ojca za niderlanckimi rebeliantmi, broniąc tym samym ich dążeń do wolności religijnej i autonomii politycznej. Jednak sprytne intrygi Wielkiego Inkwizytora sprawiły, że Filip, oddał inkwizycji markiza i ubezwłasnowolnił syna. Dramat Schillera kończy ciche pożegnanie Elżbiety i Don Carlosa przed wyjazdem do Flandrii, przerwane przez nadchodzącego Filipa II i inkwizytora ze strażami. Fabuła jest typowa dla dramatu romantycznego. Mamy tu buntowniczego i skłóconego ze światem młodzieńca; wcielenie zła i niewłaściwego porządku świata, inkwizytora; mądrego doradcę i przyjaciela oraz zagubionego i nieszczęśliwego monarchę. Atrakcyjność tematu skłoniła też Verdiego do przeniesienia treści dramatu Schillera na scenę operową i pod taką postacią historia don Carlosa jest dziś głównie znana.
W królewskiej kołysce kolejny męski potomek pojawił się dopiero z żywota czwartej żony Filipa, własnej siostrzenicy Anny. Historia biednego Don Carlosa nie stanowiła więc dla ojca żadnej przestrogi. Dalsze praktyki kazirodcze jeszcze bardziej osłabiły geny Habsburgów, a ostatni władca z tej linii, zwany Karolem VII, przez deformacje fizyczne i defekty natury umysłowej budził wręcz powszechny wstręt i postrach. Zatem Filip II to ostatni ,,Habsburg większy” (mayores). Gdyby jednak biedny don Carlos dożył korony na swoich skroniach, wszedłby zapewne w skład ,,Habsburgów mniejszych” (menores), podobnie jak jego przyrodni brat, synowiec i stryjeczny wnuk, którzy to żyjąc w swoim świecie, korzystali w trakcie sprawowaniu władzy z faworytów ambitnych, aczkolwiek budzących powszechne znienawidzenie.
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?