Szalona wizja Davida Atkins’a
Już po raz drugi gościła w Kanadzie "Biała olimpiada" (poprzednim razem gospodarzem zimowych igrzysk było Calgary w 1988 roku). Warto w tym miejscu także przypomnieć, że Kanada była już także w swojej historii gospodarzem letnich igrzysk olimpijskich (1976 rok Montreal). Tegoroczne igrzyska poprzedził jednak tragiczny wypadek, który odcisnął się wyraźnym piętnem na całej tej imprezie, a dla wielu sportowców był przypomnieniem, że wyczyn to jednak nie wszystko.
Pamięć 21-letniego gruzińskiego saneczkarza, Nodara Kumaritaszwiliego, który zmarł w wyniku obrażeń, jakich doznał w wypadku na treningu przed oficjalnymi zawodami na olimpijskim torze w Whistler, na kilka godzin przed ceremonią otwarcia igrzysk, uczczono podczas tejże ceremonii minutą ciszy. Flaga olimpijska i flaga Kanady zostały opuszczone do połowy masztu, a na Olympic Plaza w Whistler pojawiło się miejsce poświęcone jego pamięci.
Wydarzenie to nie zmieniło jednak planów organizatorów. Wszystko odbyło się tak, jak było wcześniej ustalone... No, może prawie wszystko. Gruzińscy sportowcy nie zrezygnowali ani ze startu w tej imprezie, ani z udziału w ceremonii otwarcia. Przemaszerowali przed kibicami ubrani w czarne szaliki, a ci przywitali ich brawami na stojąco. Okazało się po raz kolejny, że śmierć sportowca nie jest w stanie zmienić programu igrzysk.Tak więc długo oczekiwane Igrzyska Olimpijskie w Vancouver musiały się po prostu odbyć.
Przepiękne widowisko, w którym wykorzystano najnowsze osiągnięcia techniki, zostanie zapewne na długo zapamiętane zarówno przez widzów jak i uczestników. Kanadyjczycy pokazali w nim swój kraj, jego historię, osiągnięcia i dorobek od najciekawszej strony. Były więc orki pluskające się w wodzie, pływające kry i cała gama bajecznie kolorowych grup tanecznych, które zmieniały się na tyle dyskretnie, że miało się uczucie pewnej „magii”, która musiała chyba temu towarzyszyć. Każdy z widzów tego spektaklu dostał wraz z biletem tekturowe pudełko - będące równocześnie głośnym bębenkiem - a w nim latarkę i biały płaszcz, aby mógł uczestniczyć w tym niesamowitym przedstawieniu. Na ekranach telewizorów widzieliśmy jak fantastycznie publiczność współpracowała z artystami uzupełniając scenografię dla poszczególnych wydarzeń, które działy się na scenie. A do tego ta niesamowita gra świateł (dyrektor artystyczny David Atkins na zorganizowanie ceremonii otwarcie i zamknięcie igrzysk dostał w sumie 40 mln dolarów).
Podczas ceremonii otwarcia zaprezentowały się na scenie cztery największe kanadyjskie plemiona Indian, których występy ułożono wedle pór roku. Pod dachem hali fruwały baletnice, zjeżdżali zawieszeni na linach narciarze, grał skrzypek (stojąc w canoe na wysokości 20 metrów), a jeden z tancerzy wykonywał niezwykłe ewolucje nad trybunami. Cyrkowe popisy odbywały się z reguły na tle olbrzymich, ułożonych w kręgi białych płacht, które pełniły rolę ekranów. Ogromne wrażenie zrobił także na widzach ogromny rozświetlony niedźwiedź grizzly, który wyrósł nagle spod ziemi. Krótko mówiąc było to niesamowite przedstawienie, uzupełnione niebywale efektowną i trafnie dobraną muzyką.
Oczywiście nie mogło podczas tej uroczystości zabraknąć znanych celebrytek i celebrytów. (śpiewała m.in. Joni Mitchell i Garou). Najlepszą rozrywkę zapewnili jednak publiczności chyba nie ci, na których stawiano. Bryan Adams z Nelly Furtado, czyli wielkie kanadyjskie gwiazdy muzyki pop, wypadli bardzo dobrze, ale ich występ przyćmiła grupa skrzypków grających irlandzką muzykę folkową. Podczas ich występu na widowni zaczęło się prawdziwe szaleństwo.
Organizatorzy nie ustrzegli się jednak także poważnej wpadki. W kluczowym momencie, gdy z podłoża sceny zaczęły unosić się ku górze totemy, które miały utworzyć symboliczne palenisko, czyli namiastkę olimpijskiego znicza, zawiodła maszyneria. Zamiast czterech totemów pojawiły się tylko trzy. Jeden z totemów nie wysunął się spod płyty. Być może nikt nie zwróciłby na to uwagi, gdyby nie fakt, że na scenie pojawiły się gotowe do zapalenia znicza cztery osoby. W scenariuszu przewidziano, że zrobią to równocześnie. To była ta najpilniej strzeżona tajemnica. Tak więc na płycie hali sportowej zobaczyliśmy legendarne postaci kanadyjskiego sportu: panczenistkę Catriona LeMay Doan, alpejkę Nancy Greene, koszykarza Steve Nash oraz hokeistę Wayne Gretzkiego. Pierwsza z wymienionych osób nie miała jednak okazji zapalenia znicza, więc stała tylko obok tej wielkiej konstrukcji z płonącą pochodnią w ręce. W sumie nie stało się jednak nic wielkiego, bo, jak się po chwili okazało, nie był to ten właściwy znicz.
Organizatorzy świetnie zdawali sobie sprawę, że żadna hala nie wytrzyma temperatury generowanej przez wspomniany już znicz, i że w BC Place trzeba go będzie szybko zgasić, dlatego ten właściwy, z odpowiednią liczbą ramion, ustawiono w malowniczym miejscu nad zatoką, nieopodal centrum dla mediów. Tam udał się prosto z hali BC (stojąc z pochodnią w ręce na półciężarówce) wspomniany już przed chwilą Wayne Gretzky. Po chwili przy owacji tysięcy Kanadyjczyków i turystów z całego świata rozbłysnął na nabrzeżu symbol igrzysk. I tak rozpoczęły się Zimowe Igrzyska Olimpijskie Vancouver 2010 roku.
Grafika:
Komentarze [4]
2010-03-10 18:51
jak dla mnie, to ten tekst jest serią wycinków z różnych portali… nie ma w nim Twoich osobistych odczuc, całośc jest sztuczna
2010-03-02 16:33
kanada sie postarala nie ma co
2010-03-02 05:07
Wiesz to akurat nie moja wina, że dziś został opublikowany tekst, który wysłałam na początku ferii.
2010-03-01 20:05
Jak miło przeczytać tekst kończący się słowami: ,,I tak rozpoczęły się Zimowe Igrzyska Olimpijskie Vancouver 2010 roku.” w dniu ich zakończenia.
- 1