Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Szanuj to, co masz...   

Dodano 2011-09-23, w dziale opowiadania - archiwum

Był już stary, wycieńczony ciężką pracą, rozlicznymi chorobami i przeżyciami. Mimo bólu nogi, który dokuczał mu przy każdym kroku, zawsze miał na twarzy pogodny uśmiech. Mieszkał sam. Kiedy zobaczył mnie w drzwiach swojego mieszkania, w jego oczach zamigotała iskierka zaskoczenia. Dzień dobry - powiedziałam z uśmiechem. - Mogłabym u pana chwilę posiedzieć? Zgubiłam klucze, a mama wróci dopiero za godzinę.

 - Oczywiście, wejdź.
 Otworzył szerzej drzwi i szerokim gestem ręki zaprosił mnie do środka.
 - Przepraszam, że sprawiam panu kłopot..
 - Jaki kłopot? - zaśmiał się. - Miło mi, że przyszłaś.

Zdjęłam płaszcz, powiesiłam na wieszaku w ciemnym przedpokoju i przeszłam za starszym panem do dość dużego, choć zaniedbanego trochę pomieszczenia, które pełniło prawdopodobnie funkcję salonu. Meble pokrywała tu cienka warstwa kurzu, a dywan był w niektórych miejscach nieco poplamiony. Usiadłam na kanapie, która miała bordowe obicie, ale tak zabrudzone i zakurzone, że z daleka wydawało się znacznie ciemniejsze. Przy każdym moim ruchu tumany kurzu wzbijały się w powietrze. Spojrzałam przed siebie. Na komodzie dostrzegłam ramkę ze zdjęciem. Wyróżniała się tutaj, bo była chyba jedynym przedmiotem w tym pomieszczeniu niepokrytym warstwą kurzu. Czarno-biała fotografia przedstawiała parę nowożeńców. Młodą, piękną kobietę obejmował w talii przystojny mężczyzna, w którym - po krótkiej chwili - dostrzegłam mojego sąsiada.

 - Kwiecień, sześćdziesiąty szósty rok. Usłyszałam głos sąsiada tuż za moimi plecami. Drgnęłam zaskoczona. Mężczyzna trzymał w dłoniach dwie filiżanki z parującą herbatą. - Siedemnastego kwietnia... A poznaliśmy się w lipcu sześćdziesiątego drugiego.

 Spojrzałam w oczy mężczyźnie i oddałam mu zdjęcie, które on wziął delikatnie do ręki, ale zamiast odłożyć je na półkę, pogładził je delikatnie dłonią i przytulił do piersi. - Może chciałby pan opowiedzieć... - poprosiłam zaciekawiona.
 Westchnął i opadł na fotel.

- Była cudowną kobietą. Pełną życia, optymistyczną i na wskroś dobrą... Pracowała jako pielęgniarka. Mówiąc to z czułością gładził fotografię opuszkiem palca. - Była siostrą mojego znajomego. Poznaliśmy się na wakacjach, no i tak jakoś wyszło, że - uśmiechnął się szeroko -straciłem dla niej głowę. Zakochałem się na zabój, a ona... Ona mnie nie cierpiała. Nie lubiła mojego towarzystwa.

Upił łyk herbaty z filiżanki i wstał, by wyciągnąć z regału gruby album ze zdjęciami. Rozłożył go na moich kolanach. Na czarno - białych fotografiach ujrzałam mnóstwo uśmiechniętych twarzy, a na niektórych zdjęciach odnalazłam twarz kobiety, której dotyczyła ta opowieść.

- Jak miała na imię? - spytałam.
 - Maria.
 - Ładnie… - westchnęłam.

Przerzuciłam stronę albumu. Było na niej zdjęcie Marii, uśmiechającej się szeroko. Jej długie ciemne loki okalały twarz. Miała prześliczne oczy. Duże, ciemne, niewinne, a do tego niewielkie, ale pełne usta. Kiedy się uśmiechała, w jej policzkach pojawiały się urocze dołeczki.

 - Zainteresowała się mną dopiero wtedy, kiedy odpuściłem. Pamiętam, jak przyszła do mnie i spytała porządnie poirytowana, czy mam może zamiar ją wreszcie gdzieś zaprosić. Zaśmiał się do wspomnienia. - Byłem wniebowzięty. Nie mogłem myśleć o niczym innym, zasypywałem ją prezentami, zapraszałem do kina, gotowałem jej wspaniałe potrawy... Byliśmy nierozłączni. Kiedy zgodziła się za mnie wyjść, z trudem powstrzymałem się od skakania z radości. Ślub był skromny, ale niezwykły... To był najpiękniejszy dzień w moim życiu.

Przekręcił parę stron albumu i wskazał palcem na zdjęcia młodej pary. Znów upił parę łyków herbaty, więc i ja sięgnęłam po filiżankę. W między czasie on wyjął z albumu zdjęcie niewielkiego, ale ładnego domku. Przed budynkiem rosły kwiaty, a dalej błyszczała tafla jeziora.

 - Zamieszkaliśmy w domu, który dostałem w spadku po rodzicach. Oboje pracowaliśmy całymi dniami, ale w cieplejsze wieczory pływaliśmy kajakami po jeziorze. Często się ścigaliśmy, a ja zawsze przegrywałem... Ta nasza sielanka trwała miesiąc. Dokładnie trzydzieści jeden pięknych dni.

Zacisnął dłonie w pięści i zapadł się głębiej w fotel. Zobaczyłam, jak wielki ciężar przeżyć nosił na swych barkach. Widać to było również w jego oczach. Głębokie cierpienie, jakiego nie potrafiłam sobie nawet wyobrazić. Mężczyzna chwycił fotografię i przytulił ją ponownie do piersi.

 - Nie obudziła się. Jego głos załamał się nagle i przeszedł w szept. Po pomarszczonych policzkach popłynęły łzy. - Umarła... W moich ramionach! Nie wiedziałem nawet, że była chora. Nic mi nie powiedziała...

Mężczyzna schował twarz w dłoniach, a ja poczułam się niezręcznie. Patrzyłam na czyjąś rozpacz i nie wiedziałam co zrobić, by ukoić ten ból, by chociaż zmniejszyć jego cierpienie. Pogładziłam trzęsące się ramiona mężczyzny i zamrugałam oczami, by odgonić własne łzy.

 - Nie wiem, czy to rozumiesz dziecko - jego głos był ochrypły i drżący. – Nie wiem czy wiesz, jak to jest stracić kogoś, kto cię kocha, i kto jest dla ciebie całym światem, życiem, szczęściem... To straszne. Tak tęsknić i każdego dnia żyć ze świadomością, że nigdy już z tą osobą nie porozmawiasz, nie poczujesz jej dotyku. Była całym moim życiem, więc kiedy odeszła, nic mi już nie zostało, prawda? A najgorsze było to, że była... – tu zwiesił głowę - w ciąży. - Straciłem dwie osoby - ostatnie słowa wypowiedział szeptem.

Wytarł łzy z policzków i pociągnął parę razy nosem, po czym chwycił mnie delikatnie za dłoń, patrząc mi głęboko w oczy.

 - Szanuj to, co masz, dziecko. Ciesz się szczęściem, bo jutro możesz stracić wszystko, co ci je daje. Nigdy nie wiesz, kiedy to, co jest dla ciebie ważne, zostanie ci odebrane. No i módl się, bo wiara czyni cuda.

Oceń tekst
  • Średnia ocen 4.2
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 4.2 /17 wszystkich

Komentarze [7]

~Aker
2011-09-26 18:44

Za szybko to wszystko się toczy, jak to napisała Mila, wręcz sztucznie, niby pewien obraz kreuje się w mojej głowie, postaci, sytuacja, ale tak na prawdę wygląda to jak scenka z jakiegoś taniego serialu która była zrobiona na odwal się za przeproszeniem. Przewidywalność, po pierwszych kilku zdaniach już w głowie mi siedziało zakończenie, koniecznie pasuje to zmienić, czekam na kolejne teksty i życzę powodzenia.

~Pesiolino
2011-09-25 20:53

Podoba mi się, aczkolwiek akcja toczy się za szybko. Mogłabyś rozwinąć. :)

~ajax
2011-09-25 20:33

Moim zdaniem ta historia jest bardzo poprawnie napisana, ale zbyt przewidywalna, aby mogła wciągnąć

~Villemo
2011-09-23 22:34

Byłoby dobrze gdybyś jeszcze to rozwinęła, bo rzeczywiście aż za szybko się to czyta i chyba za lekko jak na taki refleksyjny temat. :)

~Halli
2011-09-23 22:08

Mnie się podoba, ładnie opisane, można sobie, wyobrazić scenę, ale końcówka, kiedy mówi o tym, że była chora, trochę mi nie pasuje, pozmieniałabym ;p

~max
2011-09-23 21:37

czyta się faktycznie lekko, ale strasznie ckliwe

~Mila
2011-09-23 21:10

Niby ładna historyjka, ale jakoś... za szybko to wszystko poszło, i tak aż sztucznie, nieprawdziwie. Po prostu czegoś mi tutaj brakuje. Zostawiam bez oceny.

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 100luna
Komso 31komso
Artemis 25artemis
Hush 11hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry