Tak się bawi bydło?
Każdy z nas zaliczył już bez wątpienia wiele imprez, zarówno tych komercyjnych, oficjalnych jak i tych spontanicznych. Niektóre z nich były na pewno bardzo udane, inne trochę mniej, ale jak nic znajdą się wśród nich i takie, o których wolelibyśmy zapomnieć, a właściwie życzylibyśmy sobie, żeby zapomnieli o nich wszyscy inni, a jeszcze lepiej, żeby nie opowiadali o nich swoim znajomym. Nie jest jednak tajemnicą, że życie lubi zaskakiwać, dlatego niejednemu z nas mógł przydarzyć się udział w jakiejś mega obciachowej imprezie, po której mogliśmy mieć tzw. „moralniaka”.
Chciałabym was jednak pocieszyć, bo moim zdaniem warszawski klub De Lite pobił ostatnio w kategorii „najbardziej obciachowy event sezonu”, każdą z tych imprez, w których wy mogliście brać udział. Dlaczego? Wspomniany klub zorganizował 8 maja 2015 roku swoje urodziny, które przebiegały pod hasłem „Białe Mleko Czarny Kawior President of De Lite Bday”, a główną atrakcją tego eventu była Matylda. Co w tym dziwnego? Może i nic, ale trzeba wam wiedzieć, że owa Matylda była najzwyklejszą żywą krową (specjalnie dla niej przygotowano w klubie zagrodę z pokarmem i wodą). Widać moda na ekstrawaganckie przyjęcia nie mija, a ich organizatorzy gotowi są złamać każdą granicę, byle tylko skutecznie rozreklamować swój lokal i ściągnąć do niego nowych gości.
Z „gwiazdą wieczoru” można więc było w De Lite zrobić sobie selfie bądź też potańczyć w rytmie techno. Pomysłowe? Zabawne? Może i tak. Pokusiłam się nawet o obejrzenie zdjęć z tego wydarzenia. I co? Tu przeżyłam kolejny szok, bo szybko się przekonałam, że chętnych nie brakowało! Mnóstwo ludzi - ku mojemu zaskoczeniu - kupiło ten pomysł i postanowiło zrobić sobie zdjęcie, z tym - co by nie mówić - mocno wystraszonym zwierzakiem. Nie było to jednak takie łatwe. Żeby pstryknąć sobie fotkę uczestnicy imprezy musieli naturalnie wejść do zagrody tej przerażonej hałasem i migającymi zewsząd światłami krowy. Potem szarpali ją za uprząż, a jakby tego było jeszcze mało, to razili ją fleszem po oczach.
Nietrudno się domyślić, że zachowanie uczestników tego eventu prawie natychmiast spotkało się ze zmasowaną krytyką internautów, którzy w ten sposób wyrazili swoje zniesmaczenie tak przedmiotowym i niehumanitarnym potraktowaniem żywego stworzenia. Przecież to było najzwyklejsze w świecie znęcanie się. Nie wspominam już o tym, że „zabawa” ta zagrażała również zdrowiu i życiu tych, którzy tak bezmyślnie wkraczali do zagrody Matyldy. Czy ludzie ci choć przez chwilę zastanowili się nad tym, że przerażone zwierzę, które znalazło się w absolutnie niecodziennej dla siebie sytuacji może zachować się w sposób nieprzewidywalny? Przecież Matylda mogła kogoś przewrócić, przygnieść, poturbować itd. Możliwości jest naprawdę wiele. Sytuacją, która miała miejsce we wspomnianym warszawskim klubie zainteresowali się również obrońcy praw zwierząt, którzy analizują obecnie to wydarzenie pod względem prawnym i jak nic za sprawą swoich prawników postawią już wkrótce organizatorom tej zabawy konkretne zarzuty.
Kto mógł wymyślić coś tak idiotycznego i tak niestosownego? Na to pytanie nie potrafię odpowiedzieć, ale jedno nie ulega dla mnie najmniejszej wątpliwości. Musiał to być ktoś niespełna rozumu, albo na tyle zdesperowany, by wypromować ten klub, że zatracił zdrowy rozsądek. Okazuje się jednak, że nie był to pierwszy taki ekstrawagancki event w tym klubie. Kilka lat temu imprezie o podobnym charakterze towarzyszyła tu żywa świnka, którą nazwano "Bilet".
Co by jednak nie mówić, organizatorzy cel swój raczej osiągnęli. Bo domyślam się, że takim właśnie celem było dla nich wypromowanie tego miejsca w Warszawie. Okazuje się jednak, że nie wszystkich potencjalnych imprezowiczów udało im się przekonać. Bardzo wielu z nich nie pozostawiło na organizatorach w swoich internetowych komentarzach suchej nitki, podkreślając niestosowność tego pomysłu. Ba, założyli nawet na Facebooku grupę „Gardzę Klubem Delite”, namawiając wszystkich do bojkotu tego lokalu.
Zapytacie, jak zareagował na te zarzuty właściciel i pracownicy tego klubu? Wszyscy zgodnie odpierają zarzuty o znęcanie się, ale równocześnie przyznają, że akcja nie była do końca przemyślana i dlatego przepraszają dziś wszystkich zbulwersowanych. Właściciel klubu zamieścił natomiast na swoim profilu taki oto komentarz: "Rozumiemy Waszą troskę o dobro Matyldy, bo z naszego serducha płynie taka sama. Matylda była w swojej zagrodzie, w ciszy na patio, z trawą, siankiem i wszystkimi wygodami. Opiekował się nią jej własny treser z cyrku. Ona od urodzenia funkcjonuje w takim środowisku, więc była w naturalnym otoczeniu. Gwarantujemy, że oddaliśmy jej tyle troski i opieki, ile mogliśmy. Oczywiście szanujemy Wasze opinie". A co wy o tym wszystkim sądzicie?
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?