Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Tam królował blues...   

Dodano 2009-09-16, w dziale relacje - archiwum

Hey Joe, Hej Jimi, my trawki nie palimy
nam inspiracji oraz luz dodaje dziesiąty Satyrblues

Dariusz Łabędzki

Wbita w fotel sali widowiskowej Tarnobrzeskiego Domu Kultury, układałam w myślach to, co mogłabym o tym wydarzeniu napisać. Było tego jednak tyle, że sama nie wiem czy o czymś istotnym już nie zapomniałam. Jubileuszowy Satyrblues za nami, ale ja nadal słyszę w uszach dźwięk strun, a przed oczami mam Młodych Panów z Rybnika.

No tak. I zapomniałabym jeszcze o jednym. W dalszym ciągu czuję też zapach chleba, którego nie dane mi było skosztować oraz smalcu, którego i tak bym nie tknęła, bo z żywego stworzenia pochodzi.

Dla niektórych, to tylko hałas. Dla mnie, to znacznie więcej. Blues. Coś tak wspaniałego, że trudno mi wyrazić to słowami. Póki wrażenie i emocje nie odeszły w siną dal postanowiłam więc coś o tym niezwykłym przedsięwzięciu artystycznym napisać. Na początek SBB, czyli Satyr Blues Band, będący "żywym drogowskazem" dla uczestników festiwalu. Można ich było dostrzec, a przede wszystkim usłyszeć, przed wejściem do TDK. SBB to tarnobrzeska młodzież, która dostała niepowtarzalną szansę zaistnienia. Któż nie chciałby zadebiutować na Satyrbluesie? Krótkie otwarcie wystawy karykatur, rysunków satyrycznych i reportażu z Chicago, i w końcu to, na co wszyscy czekali. Oficjalne otwarcie X edycji festiwalu Satyrblues przez pana Victora Czurę.

Rozpoczął się koncert inaugurujący jubileusz. Koncert, na który osobiście czekałam najbardziej. Magda Piskorczyk i Slidin'Slim. Zapewne trudno jest przygotować się do koncertu, jeśli tę drugą połowę duetu poznaje się dzień wcześniej na lotnisku. Im to jednak nie przeszkodziło. Prawdziwi mistrzowie improwizacji. Istne jam session. Magda, to trzykrotna Bluesowa Wokalistka Roku wg czytelników "Twojego Bluesa". I wcale mnie to teraz nie dziwi, bo umiejętnościami muzycznymi i wokalnymi powaliłaby mnie na kolana, gdyby nie fakt, że siedziałam wygodnie w fotelu. Slidin'Slim wywarł na mnie nie mniejsze wrażenie niż jego koncertowa partnerka.

Joscho Stephan Trio. Prawie nic nie mogę im zarzucić. Podobali się, choć ja nie przepadam za muzyką, nie wzbogaconą o jakieś ważkie treści. W dodatku żaden z panów nie oczarował mnie swoimi umiejętnościami wokalnymi. Nie żebym zarzucała im zupełny ich brak. Nie, ale po prostu nie dane mi było ich skosztować. No ale niech im będzie. Duet ojcem z synem - na gitarach akustycznych - plus kontrabasista, względnie zaspokoił tego dnia mój muzyczny głód.

Bartosz Demczuk, Mateusz Banaszkiewicz, Łukasz Kaczmarczuk, Robert Królczyk, czyli Kabaret Młodych Panów. Ci otrzymali gromkie brawa zanim wykonali choćby jeden skecz. Wystarczyło, że tuż po wejściu na scenę ogłosili awans polskich siatkarzy do finału. Wywołało to prawdziwą euforię, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech, choć nadal nie wiem o jakim finale mówili. W satyrbluesowym katalogu znalazłam następujące zdanie o tej formacji: "Prezentują humor społeczno - obyczajowy, przyprawiony dużą dawką ironii ukierunkowanej na wydarzenia państwowe i afery łóżkowe. Ich celne spostrzeżenia, bezkompromisowość i umiejętność wykorzystania każdej parlamentarnej sytuacji - to te atuty, którymi schlebiają maksymie, mówiącej, iż najlepszą obroną zawsze jest atak.". Cóż mogę jeszcze dodać? Prawda jest taka, że Młodzi Panowie spisali się naprawdę na medal. W sposób wyrafinowany wyśmiali wszystko to, co na co dzień wzbudza w wielu z nas zażenowanie, a przy tym fantastycznie bawili publiczność.

I na koniec, z godzinnym opóźnieniem, którego chyba nikt nie zauważył, koncert finałowy SATYRBLUES 2009. Omar & The Howlers, czyli trzech muzyków, którzy wybrali się niedawno w niezwykle długą, bo czterokoncertową trasę po Europie, z czego trzy koncerty zaplanowano im w Polsce. Niesamowity głos potężnego mężczyzny okazał się być tym, na co czekałam przez cały ten dzień. Omar Kent Dykes (gitara i śpiew) swoją karierę muzyczną rozpoczął już jako 13 latek i od 46 lat występuje na scenie z niemałym powodzeniem. Na początku koncertu moją uwagę zwrócił jednak perkusista zespołu - Asmus Jensen. Niby grał nieźle, ale ja czułam pewien niedosyt. Doczekałam się jednak momentu, w którym zagrał fantastyczne solo, które wzbudziło chyba nie tylko we mnie prawdziwy podziw. Z kolei ruch sceniczny Paula Juniora (gitara basowa) podniósł mi poziom endorfiny we krwi.

Reasumując. Nic dodać, nic ująć. 12 września 2009 roku na długo nie zniknie z pamięci tych, którzy tam byli, a przynajmniej nie przed XI edycją!

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 4.4
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 4.4 /26 wszystkich

Komentarze [2]

~anonim
2009-09-28 20:18

Co tu jest chaotycznego? Może to ty czytałeś po pijaku? Zachęciłaś mnie i na pewno wybiorę się za rok.

~Pudzian
2009-09-16 20:01

Chaotyczna ta relacja. Maskarycznie. Byłaś tam po pijaku czy jak?

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Artemis 27artemis
Hush 15hush
Hikkari 11hikkari

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry