Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

To było naprawdę coś!   

Dodano 2008-04-11, w dziale inne - archiwum

Mówi się: „szkolna gazetka”. Niby wszystko jasne, ale czy na pewno? Z pozoru to tylko zwykła, zielona strona internetowa z tekstami uczniów naszej szkoły, którą łatwo zignorować, skrytykować, trudniej zaś docenić. A jest za co, ponieważ o charakterze SGI Lesser decydują osobowości jego dziennikarzy, którzy dają się Wam poznać raz z lepszej, raz z gorszej strony, pisząc o sprawach ważnych lub błahych, ale zawsze z dobrymi intencjami. SGI Lesser, to także tradycja. Może jeszcze niezbyt długa, lecz zobowiązująca. Lesser to po prostu Lesser.

Wszystko zaczęło się jeszcze w ubiegłym wieku. Wraz z rozwojem techniki, w umysłach naszych starszych kolegów rodziły się coraz to nowe pomysły. W pamiętnym, przełomowym 2000 roku, po długich negocjacjach, uczniowie namówili prof. Rybę do utworzenia pierwszej internetowej strony naszego LO. W głównej roli „namawiającego” wystąpił późniejszy twórca strony i pierwszy main, webmaster Wojtek Dudek vel. Szaman. I stało się. Strona powstała. Jednakże uczniowie, podekscytowani wizją multimedialnej promocji szkoły, nadal odczuwali lekki niedosyt. Czegoś im brakowało. I znów z pomocą przyszedł profesor Ryba, który podsunął im pomysł utworzenia własnej, internetowej gazetki. Wprawdzie w tamtym czasie działały w naszym liceum gazetki drukowane, ale profesorowi i pierwszej grupie zapaleńców o wiele ciekawszym pomysłem wydało się prowadzenie gazety w sieci. Głównymi zaletami tego pomysłu były: ogólna dostępność, powszechność oraz bezpłatne wydania. Nie bez znaczenia była także możliwość pokazania znacznie szerszemu gronu odbiorców najbardziej utalentowanych dziennikarsko postaci z tej szkoły. Pomysł profesora szybko znalazł sprzymierzeńców. Pierwszą redakcję stworzyło kilka osób i były to prawie wyłącznie uczennice klas trzecich. Pierwsze wydanie Lessera miało według ich pomysłu zawierać felietony, recenzje, sprawozdania z imprez sportowych, informacje dla rodziców (np. o zbliżającej się wywiadówce) oraz dla nauczycieli (np. o zbliżających się szkoleniach). I tak niebawem pojawił się w sieci pierwszy oficjalny numer szkolnej gazetki internetowej naszego liceum. W pierwszym numerze ukazały się m. in: wywiad z dyrektorem szkoły i z tenisistą stołowym Andrzejem Jakubowiczem oraz recenzja płyty szkolnego zespołu "Via Rei". Początek był równie trudny, co obiecujący. Kształtującej się gazecie nie brakowało młodych, pełnych zapału dziennikarzy - amatorów. Pierwszą redaktorką naczelną została Joanna Furgał, po niej nadszedł czas Agaty Rybki (obecnej dziennikarki „Nowin”), potem redakcję przejęły Kasia Jadach z Iloną Ferenc, a rok później Karolina Krzewska wraz z Mateuszem Pawłowskim. Ostatnie lata, to rządy Urszuli Jaśkowskiej i Martyny Nowak, a w bieżącym roku stery redakcji dzierżyli w swoich dłoniach Kasia Skoczek z Grześkiem Golińskim. Kilka dni temu, w wyniku kolejnych wewnątrzredakcyjnych wyborów, opiekę nad gazetą przejęli Kasia Redźko z Arturem Rybką, którzy będę nam miłościwie panowali przez najbliższy rok. Od początku opiekę nad redakcją sprawuje i koordynuje wszystkimi działaniami prof. Ryba, a honorowym dziennikarzem jest także dyrektor Dariusz Bożek, który otrzymał naszą legitymację prasową z numerem 1.

Skąd się wzięła nazwa gazety?

Jak relacjonuje pierwsza redaktor naczelna, wybranie nazwy nie było wcale taką prostą sprawą:

„Bardzo długo zastanawialiśmy się nad tytułem. Były tysiące pomysłów. Nawet dyrektor, który uczestniczył w spotkaniach organizacyjnych, głowił się razem z nami. W końcu ktoś zaproponował "Lesser" i tak już zostało. Drugie "s" dodano w nazwie po to, aby było zabawniej. Z tego samego powodu literki "e" pisaliśmy wtedy jak symbol waluty euro, natomiast "s" jak skrót dolara.”.

Gdyby nie ich wysiłek, trud i zaangażowanie, ponad 1000 osób przebywających codziennie w murach naszej szkoły, nie miałoby dostępu do unikalnej twórczości rodzimych publicystów i literatów. Bo dziś wszystkim już chyba wiadomo, że nasz Lesser gromadzi ludzi, którym nie jest wszystko jedno, i którzy zawsze maja coś ciekawego do powiedzenia. I choć ci, którzy stworzyli podwaliny redakcji, rozjechali się już dawno temu po świecie, to nadal pamiętają o swojej przygodzie z dziennikarstwem, wspominają chwile spędzone w naszym Aquarium i często nas odwiedzają. Postanowiłam więc zapytać byłych redaktorów naczelnych o ich wspomnienia związane z pracą w redakcji Lessera. Ciekawiło mnie, jak z perspektywy lat oceniają swoją działalność w gazecie? Czym był dla nich Lesser, a czym jest dziś? Nie do wszystkich udało mi się dotrzeć, ale ci, których odnalazłam, z przyjemnością odpowiedzieli na moje pytania i tak powstał ten tekst.

Joanna Furgał: „Pierwsza naczelna...? W sumie, to jakoś nigdy specjalnie się nad tym nie zastanawiałam. Czym był dla mnie Lesser? To była niesamowita zabawa. Wszystko było takie nowe i takie pierwsze. Naczelną zostałam przez jakiś niesamowity przypadek i zupełnie nie wiedziałam, co robić. Do tej pory pamiętam, jak pisałam słowo wstępu - kosmos. To były takie fajne czasy. Wówczas nastąpiła w naszej szkole zmiana dyrekcji i szkoła stała się zdecydowanie bardziej pro uczniowska. Jak powstał pomysł na Lessera dokładnie nie pamiętam, ale sądzę, że to Wojtek Dudek, wtedy vel vojteco, zmusił prof. Rybę do współpracy i wspólnie zrealizowali ten projekt. Redagowanie Lessera było dla mnie zupełnie nowym doświadczeniem. Wtedy niewiele osób chciało pisać. Wielu odczuwało jakiś lęk przed publikowaniem swoich wypowiedzi w sieci. Ja nigdy nie planowałam związać swojej przyszłości z dziennikarstwem, ale ponieważ bardzo lubiłam polski (to ogromna zasługa prof. Pacześniaka), pisanie sprawiało mi prawdziwą frajdę. Myślę, że podobnie było z resztą naszego zespołu. Większość redakcji, za mojej kadencji, stanowili koledzy i koleżanki z biol-chemu i z mat-fizu. Teraz, z tego co wiem, żadne z nas nie studiuje nawet niczego zbliżonego do dziennikarstwa. Jeśli chodzi o mnie, to studiuję medycynę i na co dzień też niespecjalnie cokolwiek piszę. Raz zdarzyło mi się wprawdzie popełnić jakiś artykulik o uczelnianym wypadzie na Mazury, ale to trudno nazwać pisaniem. Dla siebie i owszem piszę, czasami, tak w ramach odreagowania ciężkiego studenckiego życia, ale trudno to uznać za publicystykę. Muszę powiedzieć, że z przyjemnością zaglądam ciągle na stronę szkoły, przeglądam naszego Lessera i jestem dumna z tego, że tak się to wszystko rozwinęło, i że kiedyś to właśnie ja byłam częścią tej redakcji. Pytasz czy Lesser wniósł coś w moje życie? Mnóstwo zabawy, trochę pracy, dużo nowych znajomości i... miłość. Ale to już jest inna historia.”

Agata Rybka (AR): Swoją przygodę z „Lesserem” i w sumie całym szalonym Webmasteringiem zaczęłam dość nietypowo, bo od roli… maskotki. Było to bardzo miłe, bo kto nie lubi maskotek?! Zaczęło się dość niewinne. Najpierw prof. Roman Pacześniak pchnął mnie w ręce prof. Zbigniewa Ryby. Pamiętam pierwsze „zlecenie”. Miałam napisać krótką notkę o szkole na jakąś stronę edukacyjną. Miało być zwięźle, same konkrety. „Wyszło” na ponad stronę z czego prof. Ryba wybrał osiem linijek. I tak to się zaczęło. Potem przez kilka miesięcy od ówczesnej naczelnej, Asi Furgał, słyszałam tylko „dawaj tekst, dawaj tekst”. A po roku sytuacja się zmieniła. To ja zostałam naczelną i sama zaczęłam krzyczeć „dawać teksty, dawać teksty”, co w sumie było miłe, przede wszystkim dzięki osobom, do których krzyczałam te słowa. Być może „druga naczelna” nie brzmi tak „fajowsko” jak pierwsza, ale zawsze brzmi dumnie. Czytanie publicystyki innych było dość trudne, bowiem ciężko jest ocenić czyjś styl, jak się ma swój, indywidualny i ulubiony. Przez kilka lat pisałam w „Lesserze” teksty mocne, kontrowersyjne. Zdarzało się, że prof. Ryba coś w nich zmieniał, ale przeważnie bał się. Udało mi się też przeprowadzić kilka ciekawych wywiadów, poznać nowych ludzi. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie „Lesser”. Samo układanie literek w sensowne zdania, która potem ktoś chciał przeczytać i może nawet mu się podobało, na pewno bardzo mi się podobało i wciągało mnie coraz mocniej i coraz głębiej. Dlatego po zakończeniu edukacji w „Koperniku” poszłam na studia dziennikarskie (jako pierwsza Lesserówka), które udało mi się skończyć i nawet nauczyłam się kilku pożytecznych rzeczy. Sensowne stukanie w klawiaturę było tak fajne (słowo, którego nie powinno się używać), że poszłam za ciosem i dziś pracuję w jednym z podkarpackich dzienników. Chociaż liceum skończyłam kilka lat temu, to jednak nie umiem się uwolnić od poznanych tam ludzi, którzy do 65 roku życia będą tam pracować na swoją emeryturę. Za każdym razem miło mi, kiedy prof. Ryba pyta mnie o zdanie lub poleca mi czyjś artykuł. Co jest wyjątkowego w „Lesserze”? - Atmosfera. Atmosfera, którą tworzy wiecznie młody duchem i ciałem prof. Ryba. Gdyby nie on, to wszystko nie przetrwałoby zapewne nawet roku. Ludzie, którzy zbierają się w tajnym Akwarium, na tajnych kolegiach i ciągle obiecują, że już kończą tekst, że ostatnie poprawki wprowadzają i że w poniedziałek na pewno wszystko będzie gotowe. Czytelnicy, którzy regularnie zaglądają na stronę „Lessera” i komentują, polemizują, krytykują. Wszystkie te składniki gwarantują sukces i przede wszystkim świetną zabawę, niezapomnianą przygodę i naukę, nie tylko ortografii, gramatyki i stylistyki, ale i życia. O „Lesserze” i osobach, które go tworzyły, tworzą i będą tworzyć można by napisać książkę. Ale to dopiero przed nami…

Mateusz Pawłowski: „Pisanie do Lessera było niekiedy pretekstem, by nie chodzić na wszystkie lekcje i od czasu do czasu pogimnastykować palce na klawiaturze. Pisałem do gazety o różnych sprawach. O rzeczach śmiesznych i strasznych. Studiuję teraz socjologię, a od przyszłego roku zamierzam zacząć równolegle anglistykę. To, czym zajmuję się obecnie na studiach, polega w dużej mierze na pisaniu, ale bez takiego zacięcia publicystycznego. SGI Lesser, to była dla mnie taka rozrywka, próba stworzenia prawdziwej debaty. Gazeta ta ma cechy typowego forum, komentarze od znajomych, "za", bo kogoś lubię, albo "przeciw", jak go nie lubię. Z drugiej strony będąc redaktorem naczelnym nie przemęczałem się, trochę z racji lenistwa, ale trochę też dlatego, że spora część tekstów była nieznośnie pretensjonalna, naiwna i po prostu niedopracowana. Jak to u licealistów. Nie wiem czy w przyszłości będę się zajmował dziennikarstwem, na pewno będę coś pisał. Moi koledzy, którzy się tym parają na co dzień, mają różne doświadczenia, ale żeby się nie najeść wstydu i coś znaczyć w jakimkolwiek zespole, trzeba umieć więcej, niż tylko sklejać słowa w zdania, a zdania w akapity.”

Karolina Krzewska (Ona Anonimowa): „Lesser był od początku dla mnie bardzo ważny. Był jedyną możliwością ucieczki od szarej, ponurej rzeczywistości zwykłego, szkolnego dnia. Nigdy nie narzekałam na brak zajęć. W naszej redakcji zawsze coś się działo, a atmosfera w Aquarium była niepowtarzalna. Poświęcałam Lesserowi wiele czasu, ale było warto. Trafiłam na wielu wspaniałych, utalentowanych ludzi, których do dziś niezwykle sympatycznie wspominam, i których teksty przechowuję nadal w swojej pamięci. Obecnie studiuję weterynarię i niewiele piszę, ale doświadczenie zdobyte w kierowaniu zespołem ludzi nadal mi się przydaje. Nie żałuję jednak tamtych lat i nigdy nie będę żałowała. Dzięki Lesserowi spełniłam jedno ze swoich młodzieńczych marzeń, bycie dziennikarką. Lesser pozwolił mi rozwinąć siebie i swoje językowe umiejętności. A Wam, drodzy czytelnicy, chciałabym powiedzieć, że czytając teksty zamieszczone na łamach Lessera macie niepowtarzalną okazję poznać myśli swoich koleżanek i kolegów ukryte w zapisanych przez nich słowach. Na koniec powiedziałabym Wam jeszcze, że uczyć się wszystkiego nie warto, kochać też nie warto, a jedyne co warto, to … pisać warto!”

Martyna Nowak (Mara): „Po pierwsze Lessera traktowałam głównie jako dobrą zabawę, zabawę w pisanie. Z reguły nie biorę niczego na śmiertelnie poważnie, dlatego robiłam w naszej parze za tę bardziej "olewającą" naczelną. Na szczęście była Ulka - Morgana, która trzymała towarzystwo w ryzach. Teksty sprawdzałam jednak sumiennie, tak mi się przynajmniej wydaje. Co mi dał Lesser? Możliwość zaprezentowania własnej twórczości i poddania jej krytyce osób trzecich. To mi się bardzo podobało. Teraz studiuję dziennikarstwo i stosunki międzynarodowe na UMCS i zabawa w pisanie tekstów prasowych, to jest nieco inna bajka, niż to co robiliśmy w Lesserze. Praca dziennikarza bardzo mnie pociąga, a radiowego to już w szczególności, ale zobaczymy, co z tego wyniknie. Lesser kojarzy mi się jednak nadal ze świetną atmosferą, a już naprawdę dobrze wspominam naszego wspaniałego Wędkarza - prof. Rybę, który zawsze wkładał w gazetę najwięcej serca spośród nas wszystkich i chwała mu za to i cześć. Teraz często wchodzę na stronę Lessera, czytam teksty młodszych kolegów i cieszę się, że ktoś chce pisać dla naszej gazety, bo to duża szansa na ćwiczenie swoich umiejętności i rozwijanie ich.”

Urszula Jaśkowska (Morgana): „Czym był Lesser dla Morgany, zwanej pieszczotliwie przez Jugosa Krwawą? Wszystkim. Początkowo, gdy brylowałam po tym salonie jako Ciocia Dobra Rada (co nie wszyscy pamiętają), Lesser był nową zabawką w ręku dzieciaka. Czymś świeżo odkrytym, fascynującym, ale równie napawającym strachem. Bo ja byłam taka malutka, a tu było tylu wielkich ludzi, którzy byli świetni w tym co robili. Stopniowo nabierałam pewności siebie, w czym niemałą zasługę miał psor Ryba i ówczesna naczelna. No i pozytywny odbiór. Zaskoczyło mnie to, ale i jaką przyjemność sprawiło. Odkryłam niesamowitą satysfakcję jaką niesie ze sobą zapełnianie białego czystego papieru słowami. Spełnienie. Aquarium stało się drugim domem, a Lesserowcy drugą rodziną. Liczyli się ze mną - a to było naprawdę coś. To, że rozwinął się mój bukiet literacki, to jedno. Ważniejsze było co innego. Pisanie stało się dla mnie czymś więcej niż tylko formą ekspresji. Stało się na swój sposób sensem życia, czymś, dla czego chciało mi się wstać rano z łóżka. Zrozumie mnie każdy, kto dostąpił szczęścia odkrycia swojej pasji.”

Jak wynika z wypowiedzi naszych starszych koleżanek i kolegów, Lesser stanowił niezwykle ważną część ich życia. Żadne z nich nie zastanawiało się nad tym, czy to pisanie do szkolnej gazetki mu się opłaca. Pisali, aby się spełnić. Pisali, bo to była ich pasja. Bawili się w tworzenie gazety, bo czuli, że to pomaga im uciec od szarości codziennego dnia. Dzięki swojej aktywności zyskali nowe umiejętności, poznali przyjaciół i przeżyli niezapomniane chwile. Dla wszystkich była to jak widać wspaniała przygoda. Jestem przekonana, że Lesser będzie funkcjonował jeszcze przez wiele następnych lat. I być może ktoś napisze jeszcze kiedyś taki wspomnieniowy artykuł. Pamiętajcie! Każdy z was może stać się częścią naszego Lessera i razem z nami tworzyć jego historię. Wystarczy tylko chcieć. Zainteresowanych współpracą z nami zapraszamy do Aquarium (sala 301).

Oceń tekst
  • Średnia ocen 4.5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 4.5 /59 wszystkich

Komentarze [11]

~Pawłowski
2008-04-15 10:48

Zaraz, czemu w akwarium nikt nie pali? Nie wolno czy co?

~jugos
2008-04-14 16:56

uwierz Floł, to szatan jest wcielony z Lublina ;) do tej pory mam popękaną czaszkę...

~Dasz
2008-04-13 23:11

Dla mnie Lesser i Akwarium to oaza spokoju w całej szkole. Fajni ludzi i oczywiście znakomity Profesor, pierwszy raz o lesserze usłyszałem na niemieckim, jak to Prof. Ryba opowiadał o wspanialej szkolnej gazecie, o dziennikarzach, którzy rozwijają się i pokazują szkole, że chcą zaistnieć. Słysząc jeszcze, że Lesser to elita intelektualna szkoły już wiedziałem, że to…nic dla mnie, choć gdzieś w głębi się chciało. Jednak strach przewyższał chęci. Z pomoc przyszła prof. Tyburska, dzięki, której zacząłem pisać do gazety szkolnej. Na początku było ciężko, ciągłe gadanie, że jestem monotematyczny i krytyka w komentach, ale chyba już sobie wszyscy dali spokój.

KlaudiaK
2008-04-13 19:45

Ktoś kiedyś stwierdził ,że pisanie jest “najpoważniejszą anegdotą” i coś w tym chyba jest.
Tworzenie tekstów do Lessera było wyzwaniem. Dla mnie najprzyjemniejszy jest zawsze pomysł na artykuł i to, że jest on obrazem moich przemyśleń i spraw, które mnie intrygują. Mogłabym to porównać do potrącania strun skrzypiec a potem tworzenia z tego własnej melodii, odczuć, emocji tak by tekst był drogą do rozpoznania autora.
Atmosfera w Akwarium była i jest nieporównywalna do niczego, której wynikiem są sami ludzie ją tworzący to ich wyjątkowość tak na to działa.
Mi w pamięci pozostały chyba najbardziej rządy Karoliny i Mateusza i cała ich złożoność :) może dlatego, że to były moje początki pisania a może po prostu to ich niepowtarzalne osobowości…

~Ona Anonimowa
2008-04-13 19:17

Też was Kocham, Robaczki :P Buźka i pozdrowienia z Lublina :*

Fleurette
2008-04-13 17:14

heh ja za rządów Karolinki nie byłam w redakcji jeszcze więc nie wiem i wierzyć mi się nie chce w to co o niej piszesz Kuba..:P
a nikt nie mówi o terrorze Uli tylko o tym, że czuł do niej niesamowity respekt iiiii bezgraniczne uwielbienie :)

~jugos
2008-04-13 14:49

eee…przesadzacie z tym terrorem Mordzistej. To Anonimowa (pozdrowionka Karolinko) stosowała rękoczyny, a Mateusz krzywdził mentalnie.

Rybosom
2008-04-13 11:06

Odkąd przybyłem do szkoły zainteresowałem się Lesserem. Już od dawna wiązałem przyszłość z pisaniem. Bardzo długo jednak wahałem się ze wstąpieniem do gazetki. Chyba brakowało odwagi. Z pomocą przyszedł pan prof. Ryba, który szukał pierwszaków i skierował prośby o selekcję do polonistów. Z naszej klasy zgłosiło się kilka osób, a pani Tyburska wybrała tylko trójkę. I takim magicznym sposobem wreszcie – dopiero w marcu 2007 – się tu znalazłem. Pamiętam respekt, jaki wzbudziła w nas Morgana podczas pierwszego spotkania. Mimo to nie zdążyliśmy zaznać tego terroru, o którym tu czytam. Pierwszy tekst był napisany bardzo, ale to bardzo szybko – w ciągu jednego wieczora, a pan Ryba od razu kazał go przysła na debiut. Myśleliśmy, że będzie on tylko na potrzeby pani prof., dlatego przyjęcie nie było ciepłe, co mnie nie dziwi, ponieważ napisałem strasznie hiperbolizując o nadużywaniu mody w szkole, skłaniając się ku mundurkom. Mimo to uważam, że taki start własnie powinien być. Gdybyśmy byli wiecznie chwaleni, nie byłoby mobilizacji. W ogóle czytając teraz moje pierwsze artkuły wydają mi się one strasznie naiwne. To potwierdza, że jednak udaje nam się rozwijać. Najbardziej cieszy mnie komrentator, który wtrąca swoje trzy grosze – walcząc nie na wyzwiska, tylko argumenty. To właśnie jest największą zaletą inernetowej w końcu gazetki: żywe opinie. Lesser też niesamowicie zbliżył mnie z pewnymi ludźmi. Mimo początkowego lęku przed aquarium, z czasem przekształciło się ono w najlepsze miejsce do spędzania przerw – szczególnie długich. Dziękuję wszystkim za okazany mi teraz kredyt zaufania. Gdyby nie Lesser, z pewnością straciłbym najciekawszą częśc licealnego życia. A teraz dopiero zaczyna się najlepsze. Poza tym do tego tekstu Maggie będę miał sentyment, bo jest pierwszym oddanym mi do korekty.

~skoczuś
2008-04-12 16:48

Oj też czułam respect przed naczelnymi.. a gdy pierwszy raz zawitałam do Akwarium byłam zaintrygowana panującą tam atmosferą. Anonimowa krzyczała na Małego, który zamiast przemawiać pokazywał chłopakom coś na komputerze :) a Morgana ciągle przeszkadzała w prowadzeniu spotkania! – wtedy jeszcze nie była naczelną. Byłam tamtego dnia chyba jedyną blondynką w pomieszczeniu :P W ogóle, z tego co sobie przypominam, na spotkanie Lessera zaciągnął mnie Jugos!!.. eh.. będzie co wspominać..

Florku, teraz Ty przejęłaś pałeczkę.. wierzę, że Akwarium nadal będzie tętniło życiem i że nie dasz sobie w kaszę dmuchać!! no :*

Fleurette
2008-04-12 16:36

Jak ja przyszłam pierwszy raz do Aquarium nie było wcale tak wesoło, bo od progu trafiłam na.. Mogranę :) To była naczelna! czuło się niesamowity respekt i robiło się wszystko, żeby nie zawieść, bo każdy wiedział, że jak nie napisze na czas – będzie boruta :P ale to było właśnie, to co będę wspominać najmilej i najdłużej. Pozdrawiam Cię Ula! :)
W tym roku.. mniejsza presja, o krzyku nie było mowy, ale za to wiele akrakcji, których może trochę brakowało?
Tak czy siak pisanie do Lessera wniosło dużo nowego w moje życie, postawiło też mnóstwo wartościowych osób na mojej drodze, także tych, którzy są teraz nieodłączną ‘częścią’ mnie i mojego życia.. Teraz czeka mnie rok ciężkiej pracy i dobrej zabawy jako nowej naczelnej.. tylko rok by skompletować najpiękniejsze wspomnienia..

Pozdrawiam wszystkich byłych naczelnych i dziennikarzy :)

~jugos
2008-04-11 14:40

miałem dla ciebie też wiele innych wyszukanych epitetów, droga Mordziu :P ale orgie w Aquarium bez ciebie to jak seks bez miłości (tfu, miłość bez seksu) – vanitas :( i nikt z taką gracją nie krzyczał na prof.R, nikt tak siarczyście nie klął z pełną elegancją...

baa… wyobraźcie sobie, że od pewnego czasu redaktorami Lessera są NIEPALĄCY!!!

P.S. Reszcie naczelnych oczywiście również przesyłam całuski-cukiereczki. Po prostu z Morganą łączyła mnie oparta na dewiacjach seksualnych zażyłość ...

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najczęściej czytane

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 100luna
Artemis 27artemis
Hush 15hush
Hikkari 11hikkari

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry