To, co robię, ma sens
Na początku grudnia w naszym redakcyjnym Akwarium pojawił się nietypowy gość. Wcześniej widziałyśmy, jak przemykał szybko po szkolnych korytarzach, ubrany w czerwony płaszcz, czerwoną czapę z pomponem i również czerwone buty. Ta tajemnicza postać mocno nas zaintrygowała, dlatego postanowiłyśmy podejść do niej i zapytać, czy nie zechciałby z nami chwilę porozmawiać. Tak też uczyniłyśmy, a gdy usłyszał od nas, że przez cały mijający rok byłyśmy obie bardzo grzeczne, zgodził się i przyjął nasze zaproszenie. Ze względu na obowiązujące od pewnego czasu RODO, nie możemy zdradzić wam ani tożsamości naszego rozmówcy, ani jego danych osobowych. Ustaliłyśmy więc na wstępie, że będziemy zwracać się do niego „Czerwony Panie”.
Rita: Witamy w progach naszego „Kopernika”. Czy mógłby nam Pan jednak mimo obowiązującego RODO coś więcej o sobie opowiedzieć?
Czerwony Pan: Witam bardzo serdecznie. Jak wiecie nie mogę za dużo o sobie opowiadać i nie chcę tego robić. Działam na całym świecie od ponad 2000 lat i to jest moja domena. Jeśli już, to mogę wam tylko zdradzić, że pochodzę z Miry, ale od wielu lat mieszkam w Laponii. Wielu ludzi uważa dziś, że uwielbiam kolor czerwony. To nie do końca prawda. Przez setki lat ubierałem się zupełnie inaczej, ale w pewnym okresie życia, postanowiłem coś w swoim wizerunku zmienić. Może przesadziłem, ale dałem się namówić na zmianę w latach 30. XX wieku grafikowi koncernu Coca Cola, Huddonowi Sundblomowi. To on przekonał mnie w tamtym okresie, że może warto zmienić kolor szat na czerwień, bo ten kojarzy się podobno ludziom z wartościami, które zawsze były dla mnie ważne (z naszej rozmowy wynikało, że są one również bliskie ich firmie). Mówił oczywiście o dobroci, hojności, radości, szczęściu i dzieleniu się tym szczęściem z innymi. I tak to zdecydowałem się zmienić kolor swoich szat.
Lucy: Mógłby nam Pan opowiedzieć coś więcej o swojej dotychczasowej działalności?
Cz.P.: No cóż… Wszystko zaczęło się bardzo spontanicznie. Na początku cały swój majątek, a trzeba wam wiedzieć, że był on niemały, rozdałem biednym. Moi rodzice nie byli naturalnie zachwyceni tym pomysłem, ale dość szybko przekonali się, że był to z mojej strony naprawdę bardzo mądry krok, bo sprawił wielu ludziom radość. Od tamtej chwili, aż po dzień dzisiejszy, pomagam anonimowo przez cały rok ludziom w potrzebie, a raz do roku rozdaję im jeszcze prezenty, bo lubię patrzeć na tę ich autentyczną radość, która sprawia mi nieziemską wręcz satysfakcję. Przyznam, że nie raz bywało bardzo ciężko, ale nigdy się nie poddałem. Taką wyznaję zasadę.
R: Ale na rozwiezienie tych prezentów ma Pan zaledwie jeden dzień w roku. Jak Pan to robi?
Cz.P.: Tak jest faktycznie. Powiem wam, że nie jest łatwo, ale jest to możliwe. Mam wielu pomocników, którzy zawsze służą mi pomocą. Dodatkowym ułatwieniem dla mnie są także strefy czasowe. No i nie zapominajmy, że potrafię zaginać czasoprzestrzeń i mam też super nowoczesny sprzęt.
L: A jaki to sprzęt, jeśli mógłbym Pan uchylić choć nieco rąbka tajemnicy?
Cz.P.: Nie powinienem w zasadzie zdradzać wam mojej taktyki, strategii i technicznych szczegółów mojego wyposażenia, ale jakoś nie potrafię się wam oprzeć. Otóż, wiele lat temu, gdy zimą spadała na ziemię masa śniegu, nie miałem za dużego wyboru. Wtedy używałem moich pozłacanych, latających sań, do których zaprzęgałem renifery. Od pewnego czasu zimy stały się jednak prawie bezśnieżne, więc postanowiłem skorzystać z nowszych technologii, postawić na nowe rozwiązania i tak oto sprawiłem sobie latający kabriolet.
R: A możemy dowiedzieć się czegoś o Pana pomocnikach? Ciekawi nas, czy faktycznie są zawsze tacy pracowici i chętni do pomocy, czy też zdarza się im niekiedy okazywać niezadowolenie i protestować? A może potrzebuje Pan jeszcze pomocników? Jeśli tak, to jak można dołączyć do tego grona.
Cz.P.: Nie chciałem o tym mówić, ale czasem bywa i tak. W zasadzie są pracowici i solidni, ale czasami miewają kryzysy i wtedy się trochę buntują, mówią że już nie mają siły, że mają dość. Najczęściej narzeka chyba mój Rudolf. Ale ja go dobrze znam i wiem, że z niego jest największy leń. Poza tym mam na niego sposób, ale tego już wam nie zdradzę. To prawda, że mam wielu przyjaciół i pomocników, którymi się otaczam, ale każdy z was może w dowolnej chwili do nas dołączyć. Wystarczy pomagać innym, rozdawać radość i dzielić się z innymi ludźmi tym, co mamy.
R: Ciekawi mnie, jakie prezenty daje pan ludziom najczęściej? To, że musi ich być dużo rozumie się samo przez się i pewnie niektóre z nich są też duże i bardzo ciężkie. Jak Pan sobie z tym radzi?
Cz.P.: Powiem wam, jak wygląda mój rok. Otóż styczeń zaczynam od redukcji masy ciała, czyli dokładnie tak, jak czynią niektórzy z was. W końcu wielu chce zrzucić trochę ciała po świętach. Potem przechodzę do fazy ostrych ćwiczeń i rzeźbię sobie sylwetkę. Od maja do grudnia chodzę systematycznie na siłownię i robię sobie specjalistyczne treningi siłowe. Same więc widzicie, że po tak mocnym treningu noszenie nawet najcięższych pakunków, nie może być dla mnie problemem. A co najczęściej się w nich znajduje? Z tym bywa różnie. Zapewne wiecie, że odpowiednio wcześniej, ja i moi liczni pomocnicy, zbieramy listy z życzeniami. Małe dziewczynki chcą najczęściej lalki – najlepiej z wieloma ubrankami, zaś mali chłopcy proszą w nich z reguły o różnego rodzaju pojazdy lub klocki. To od lat nie uległo zmianie. Gimnazjaliści zwykle proszą mnie o nowe telefony, ale mnie nie do końca przekonuje ta ich potrzeba, dlatego czując się w jakiś sposób odpowiedzialny za ich rozwój, daję im zamiast takich gadżetów naprawdę wartościowe książki. Życzenia maturzystów spełniam z pewnym opóźnieniem, ale myślę, że nie mają mi tego za złe, bo przyniosę im w mają certyfikaty maturalne, potwierdzające zdanie tego egzaminu z sukcesem. Najłatwiej mam zawsze z dorosłymi, szczególnie z rodzicami, bo ci życzą sobie zazwyczaj świętego spokoju, choćby przez jeden dzień.
L: O ile wiem, to prezenty otrzymują tylko ci, którzy byli grzeczni przez cały rok, a co z tymi, którzy mieli z tym problem? Dużo jest takich osób?
Cz.P.: Powiem wam, że na szczęście z roku na rok jest z tym coraz lepiej. W wypadku tych niegrzecznych nic się jednak od setek lat nie zmieniło i nadal dostają ode mnie głównie rózgi. Trzeba wam wiedzieć, że nie lubię ich rozdawać, ale czasem nie mam wyboru. To ma być dla nich ostrzeżenie. Mam jednak miękkie serce i zawsze się staram, by ta rózga wiązała się mimo wszystko z jakimś drobnym prezentem. Nie chodzi mi przecież o to, żeby karać, a o to, by zwrócić uwagę na niewłaściwe zachowanie czy postępowanie. Ale żeby nie było, to dodam jeszcze, że wszystkie moje rózgi są zawsze bardzo ładnie opakowane (zwykle w sreberko z wstążeczką).
L: Ma Pan jakieś marzenia? A może i Pan chciałby też czasem coś od kogoś w tym okresie dostać?
Cz.P.: Marzenia naturalnie mam. Największe jest jednak trudne do spełnienia. Marzy mi się bowiem wieczny spokój. Mam również cichą nadzieję, że zanim wypełni się tu na Ziemi moja misja, znajdę jakichś zastępców, którzy zechcą kontynuować rozpoczęte przeze mnie dzieło i nieść światu dobroć, radość i miłość.
R: To fakt, że przeżył Pan już wiele lat, ale my, w imieniu chyba wszystkich ludzi na Ziemi, chciałybyśmy mimo wszystko życzyć Panu nieśmiertelności. A swoją drogą, czy mógłby Pan podzielić się z nami swoją receptę na długowieczność?
Cz.P.: A to dość prosta sprawa. Trzeba pić mleko, dużo mleka. Bo jak to mówią, pij mleko, będziesz wielki. No i poza tym jeść jeszcze dużo miodu. Ważne jest też, by się nie stresować, a zawsze uśmiechać i być miłym i serdecznym dla innych ludzi.
L: Ma Pan dla nas jeszcze jakieś wskazówki, coś, o czym powinniśmy zawsze pamiętać, i czym powinniśmy się kierować w swoim życiu?
Cz.P.: Oczywiście, Nigdy nie wolno się wam poddawać. Zawsze walczcie do końca, jeśli sprawa jest, o którą walczycie, jest waszym zdaniem tego warta, bo jej konsekwencją będzie uczynienie dobra i sprawienie ludziom radości. Nie rezygnujcie też nigdy ze swoich marzeń, bo bez tego będziecie zawsze stać w miejscu. Nie stresujcie się również rzeczami, na które nie macie wpływu lub nie są tego warte. I, co najważniejsze, pomagajcie innym ludziom, którzy są mniej zaradni od was i tej pomocy ewidentnie potrzebują.
R: Dziękujemy, że w tak gorącym okresie i w nawale obowiązków, znalazł Pan chwilę, by z nami porozmawiać. Czujemy się bardzo zbudowane tą rozmową i mamy nadzieję, że poruszy ona także naszych czytelników.
Cz.P.: Ja również dziękuje wam za to bardzo sympatyczne spotkanie i życzę wam jeszcze wielu wspaniałych artykułów w przyszłości i nieco lepszych ocen w szkole. O maturę nie musicie się jednak martwić. Jeśli włożycie trochę wysiłku i przypomnicie mi w przyszłym roku, to będę czuwał! A na koniec życzę wszystkim waszym czytelnikom Radosnych Świąt Bożego Narodzenia!
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?