To już nie to samo...
Kiedyś to musiała być świetna impreza. W czasach komunizmu rock stanowił podstawę rozwoju kulturalnego młodzieży, która łaknąc swobody, waliła na koncerty drzwiami i oknami. Na „Rockowisku” hala zawsze pękała w szwach. Kilka tysięcy fanów oglądało czołowe polskie zespoły. 12 listopada nieco podstarzałe legendy polskiej muzyki znów zjechały do Łodzi na „Rockowisko – 25 lat później”
Organizatorzy zaprosili Dżem, Perfect, TSA, Armię, KSU oraz ich młodsze (przyrodnie) rodzeństwo, czyli Thorn, Freak of Nature, Mold i Obraski. Pierwsze pięć grup, choć najlepsze lata ma już za sobą, to gwarancja znakomitej zabawy, a „młode wilki” stanowiły dla mnie zagadkę. Wszystko zaczęło się o godzinie 16. Wtedy publiczności ukazali się prowadzący: Marek Sierocki i Sławomir Macias, a na trzech telebimach umieszczonych obok i nad sceną, wyświetlono o 20 lat młodszego Marka Piekarczyka i żyjącego jeszcze Ryśka Riedela. Tamten klimat… Nagrania sprzed 20 lat stanowiły nie lada gratkę dla zgromadzonych.
Po chwili rzewnych wspomnień, usłyszeliśmy pierwszego wykonawcę. Koncert Obrasków nazwę jednym słowem: amatorszczyzna. Ten zespół łomotał bez większego ładu i składu, więc dobrze się stało, że tortura moich uszu skończyła się po 20 minutach. Następnie zagrał Mold, ponoć przyszłość polskiej muzyki rockowej. Przyodziani w typowo metalowe stroje instrumentaliści, razem ze swoją pro hip hopową wokalistką, wypadli śmiesznie, by nie powiedzieć żałośnie. Komedia nie trwała jednak zbyt długo, bo na estradzie pojawił się Freak of Nature. Co tu dużo mówić? Poprawnie. Potem miejscowy Thorn odegrał kilka swoich kawałków. W tym przypadku również nie można się do niczego przyczepić. Największą wadą pierwszych czterech koncertów, niezależną od wykonawców, była fatalna akustyka. Zrozumienie wokalistów okazało się trudne.
Problem rozwiązano w samą porę, bo tak naprawdę prawdziwe rockowisko zaczęło się dopiero od występu KSU. Proste, ale jakże trafne teksty, połączone z gitarowym graniem. Kompletne zaskoczenie. Dotychczas KSU znałem tylko z płyt i w zachwyt nie wpadłem – jednak koncert, to zupełnie inna galaktyka. Prawdziwy czad, punkowa ekspresja, naturalność i Siczka (wokalista) wciąż pełen energii – to KSU na żywo. Szkoda, że bez bisu. Chwila przerwy i drugi gigant – Tomek Budzyński, oczywiście w czapeczce błazna, ze swoim zespołem. Armia choć wypadła dobrze, nie zdołała zaspokoić mojego rozbudzonego apetytu. Trzeba przyznać, że Armia, choć nie tak silna jak dawniej, umie budować kultową atmosferę. Sił mi brakuje, ale to jeszcze nie koniec. Perfect przebił wszystkich. Najznakomitsze utwory zagrane na wielkim luzie i z polotem brzmiały fantastycznie. Grzesiek Markowski szalał, a z nim wszyscy przybyli. To był koncert godny nazwy zespołu. Następnie na scenie pojawili się członkowie grupy TSA, ale w niepełnym składzie, bo gitarzysta Stefan Machel przebywa w szpitalu. Jemu zadedykowano ten koncert. Osłabieni i nie najmłodsi, wykonali swój repertuar poprawnie, aczkolwiek na kolana nie rzucili. Po koncercie miała miejsce mała uroczystość. Otóż wirtuozi z TSA zostali ukoronowani na królów polskiego rocka przez własny fan club „Alien”. Na sam koniec organizatorzy zostawili Dżem. Muzycy tego zespołu nie „męczyli” ledwo żywej publiki i zagrali w większości spokojne kawałki, czym udanie zwieńczyli ten dziewięciogodzinny maraton.
Reasumując, impreza udana, lecz z kilkoma niedociągnięciami. Nie popisali się konferansjerzy. Zwłaszcza Sławomir Macias zachowywał się narcystycznie i w pewnym momencie w jego stronę poleciały kartony po sokach jabłkowych. Nie dopisała publiczność. 2 – 3 tysiące osób, to bardzo mało. Hala świeciła pustkami w porównaniu z frekwencją sprzed 25 lat. Pewnie to wina biletów, których cena wyniosła od 40 zł wzwyż. Ci, co nie byli, niech żałują, bo rockowe tuzy zaprezentowały się co najmniej przyzwoicie. Myślę, że te koncerty dały mi tylko namiastkę atmosfery sprzed kilkudziesięciu lat. Tato, dlaczego urodziłem się tak późno?!
Komentarze [11]
2007-05-22 10:39
koleś OBRASKI to jeden z najbardziej znanych zespołów punk-rockowych w Polsce a jak nie masz o takiej muzyce pojęcia to nie zabieraj głosu w tych swoich pseudo wypocinach – bo twoje miejsce jest na koncertach Gosi Andrzejewicz – wogóle jako dziennikarz zalatujesz amatorszczyzną
2005-11-30 17:59
wiadomym było, że odtworzenie tego rodzaju imprezy w czasach plastiku, gdy nawet domniemani “metalowcy” (bez urazy) ograniczają się do noszenia koszulek, a w zaciszu domowym, słuchają popa (hehe znam wielu takich) było jednym wielkim niewypałem. i zgadzam się z Aniołkową: dać Dżem na szary koniec to błąd wieee;u organizatorów…
2005-11-30 09:25
Nie słuchaj Jake… lekarz do tego nie potrzebny… Viagra powinna wystarczyć
2005-11-28 12:39
Nieźle nieźle…. Grzesiu, rozwijasz sie…. Tekst całkiem całkiem choć to nie mój klimat….
2005-11-25 16:53
poprawny tok, poprawny.
2005-11-24 19:30
jak ci wisi, to idź do lekarza, bo dzieci nie spłodzisz.
2005-11-24 17:59
Wiesz co mały, “mnie to wisi”.
2005-11-23 19:53
racja, dżejk też wolałbym cie nie spotkac. jabol pank.
2005-11-22 21:01
perfect przed ksu? nie bądź niepoważna.;)
2005-11-22 18:22
Taaa… Zdecydowanie za późno się urodziłeś... Może ja też?
2005-11-22 17:39
Pfff. KSU przed Perfectem? litości.
A co do Dżemu to jego zawsze dają na końcówki wszystkich festiwali i przez to człowiek zamiast ich słuchać zasypia ze zmęczenia. A szkoda, szkoda.
Co do samej imprezy to już słysząc o niej wiedziałam, że będzie to żenada. Tak jak większość reaktywowanych tylko dla kasy i na bazie popularnosci poprzedników festiwali.
- 1