Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Tożsamość humanistyczna   

Dodano 2008-11-06, w dziale felietony - archiwum

Humanista – któż to taki? Zdaje się, że każdy z nas wie, choć każdy ma na to pytanie własną odpowiedź. Na przykład kolega „ścisłowiec” powie po koleżeńsku: „ten, co wypracowania pisze w zamian za rachunki”, nauczyciel fizyki określi zwięźle: „wodolejca”, a mój dziadek „po dziadkowemu”: „pisorz-wierszokleta”.

Spróbujmy to jednak sprecyzować. Po pierwsze, humanista to uczeń profilu humanistycznego, więc ktoś przedkładający naukę historii, sztuki i języków obcych nad naukę przedmiotów ścisłych. Po drugie, jest to człowiek związany z humanizmem – renesansowym prądem umysłowym. I wydawałoby się, że na tym mógłbym zakończyć. Ale czy temat jest już wyczerpany? Otóż nie – nie tylko nie jest wyczerpany, ale ośmieliłbym się rzec, że nawet nie nadgryziony. Ba! On nawet nie został podany do stołu, może co najwyżej wyjęty z lodówki. Czegóż zatem wymagam od mojej skromnej osoby? Nie tyle drobiazgowości, co przede wszystkim głębi. Bo człowiek przedziwnie bogatą jest istotą i nie sposób zbadać go jednym spojrzeniem, a potem zamknąć w jednej formule. Humanus z łaciny oznacza ludzki, humanista więc to ktoś, kogo po prostu interesuje człowiek. Nic, co ludzkie, nie jest nam obce – znamy to powiedzenie.

Hola! Ale ktoś może poczuć się dotknięty. Mnie też interesuje człowiek – powie biolog – a taki pisarz nie odróżniłby nawet krwi ludzkiej od żabiej. Ekonomista krzyknie – Co?! Czy ktoś śmie stwierdzić, że nie obchodzi mnie konsument?! Zawtóruje mu także inżynier – O nie, panowie. Martwię się o to, żeby wam było wygodnie, a wy mi mówicie, że mnie nie interesuje człowiek. Biegajcie po schodach na trzydzieste piętro i siedźcie bez klimatyzacji w czterdziestostopniowym upale. To się nazywa niewdzięczność.

Ojej… Nie to miałem na myśli. Postaram się zatem sprecyzować moją tezę. Humanista to ktoś, kogo interesuje niematerialna strona człowieka. Tak, to chyba właściwa definicja. Możemy ją rozwinąć: owa niematerialna strona, to ludzkie myśli i pragnienia. No nie, was obchodzą myśli, a pewnie nawet nie wiecie, co to neuron i impuls nerwowy – biolog nie daje spokoju. On mi urąga! – przyłączy się ekonomista – nie interesują mnie pragnienia? A co kształtuje popyt, jeśli nie one? Najpierw uspokoimy tego drugiego. „Są rzeczy, których kupić nie można” – brzmiała treść pewnej reklamy. My właśnie nimi się zajmujemy. Co do myśli – nad tym myślę najdłużej. Zdążyłem już porwać na kawałki leżącą przede mną kartkę i ugniatam je w palcach. Co odpowiedzieć? Nie lada wyzwanie, ale przeszedł mi pewien impuls po neuronie: to nie od biologii zależy fakt, jakie są ludzkie poglądy. Bohater romantyczny nie różni się od bohatera pozytywistycznego pod względem biologii. Zatem niech nie ma pretensji ktoś, dla kogo Konrad Wallenrod nie różni się od Witolda Korczyńskiego. A tak w ogóle, to jak może mieć pretensje osoba, dla której człowiek to C, H, O, P, Ca i może jeszcze S, a do życia najbardziej jest mu potrzebne H2O, O i C6H12O6. Niech lepiej ten pan się nie wypowiada.

Ostudźmy emocje. Szanuję wszystkich naukowców i doceniam ich pracę. Tak samo oni powinni docenić to, czym zajmują się humaniści. Bez wątpienia jesteśmy wszyscy po to, aby się wzajemnie uzupełniać. Czy zatem możemy przejść już do meritum sprawy?

Nie słyszę głosu sprzeciwu. Zatem przyjmujemy, że humanista bada ludzkie myśli i pragnienia. To będzie punktem wyjścia. Nie dla parady nasz gatunek nazywa się Homo Sapiens. Jest to fakt wielce zobowiązujący. Humanista więc nie powinien stronić od filozoficznego myślenia, musi też flirtować z metafizyką, wziąć pod lupę problem egzystencji ludzkiej, pokroić Boga na kawałki, przeskanować społeczeństwo. Dobrze by było, gdyby każdą ideę prześwietlił, odfiltrował fałsz i dla pewności potraktował heblem, żeby usunąć kłujące niedomówienia. Taki ktoś musi słuchać innych uważnie, ale i krytycznie, a jeśli ma do czegoś dojść, to niech zawdzięcza to swojemu myśleniu. Należy owszem czerpać z oceanu filozofii, ale przez sito. Zresztą wodę morską trzeba jeszcze odsolić. Tak, humanista bez wątpienia musi być gotowy na to, że jego szare komórki nie zaznają spokoju.

Ale zostawmy teraz myśli i skupmy się na uczuciach. Człowiek kierujący się nimi to romantyk, a humanista? To chyba ktoś, kto przede wszystkim zna te uczucia. Romantyk bowiem może być jak kierowca bez prawa jazdy. Bo skąd byłyby te połamane serca, wylane łzy, zarysowane marzenia? Humanista bez problemu odróżni miłość A (opiewaną w kolorowych pismach i mającą tak długi termin ważności jak pozłacane tipsy z tychże pism) od miłości B (której nikt nie opiewa, ale trwa wieki). To teoria, a co z praktyką? Łatwo tak czytać o Romeach i Juliach, ale jeśli taki ktoś sam zostanie trafiony strzałą Amora? Sądzę, że dla humanisty najważniejsze powinny być wartości duchowe. Miłość zatem stoi na pierwszym miejscu. Z tego wniosek, że hańbiący byłby związek od pierwszego wejrzenia na portfel bądź samochód lub mający na drugie imię „drzwi do kariery i sukcesu”. Nie twierdzę, że musi to być od razu uczucie wielce romantyczne – przeciw całemu światu, kiedy kochankowie robią szalone rzeczy (chociaż chyba każda miłość uskrzydla). Ale powinna być po prostu prawdziwa, jak to się mówi „z serca” – miłość w pełni humanistyczna, nie fiskalno-finansowa z domieszką szans na sukces i prestiżu.

Inną ważną kwestią jest umiejętność czerpania radości z bardzo błahych rzeczy. To taki pierwiastek artysty. Zamiast siedzieć w domu i grać w idiotyczne gry komputerowe można powiedzieć sobie: „Świeci słońce, śpiewają ptaki, czyż nie cudownie byłoby pójść na łąkę i zachwycić się motylem siedzącym na kwiatku?”. Dla biologa motyl i kwiatek też są fascynujące, ale on patrzy na nie z innej strony. Humanista dostrzega piękno i symbolizm. Gdy widzi ogień, wie od razu: miłość, ale i nienawiść, zniszczenie, lecz i oczyszczenie, płonący krzew, domowe ognisko, Prometeusz, pożar Rzymu etc. Taki człowiek bez wątpienia żyje również w świecie metafizycznym. Jest wrażliwy na piękno, potrafi wzruszyć się wspaniałym śpiewem, a także skromnością osoby, która ten śpiew wykonała, może płacze w operze, uwielbia tańczyć albo na przykład biegać wśród wysokich traw i robić inne głupie rzeczy, które po prostu sprawiają tyle zdrowej, dziecinnej radości. Cieszy się każdą sekundą.

Wymyślmy kolejny punkt – wrażliwość na krzywdę. Prawdziwy humanista nigdy nie przejdzie obojętnie, gdy ktoś potrzebuje pomocy. I zrobi to także dla siebie. Bo wrzucić pieniążek do puszki, oddać głodnemu kanapkę, podzielić się uśmiechem i rozmową, przygarnąć bezpańskie zwierzę – to wszystko uczłowiecza. Humanista wie, że pomagając innym, pomaga również sobie. Tak łatwo przecież pomnożyć szczęście.

Humanizm podkreśla ludzką godność. My też powinniśmy wiedzieć, że każdemu należy się szacunek i wyrzec się pogardy, poczucia wyższości, upokarzania. „Ludzie ludziom zgotowali ten los” – niech słowa Zofii Nałkowskiej będą tutaj przestrogą. Dodajmy jeszcze cytat ks. Szroma: „Humanista to nie tylko człowiek mądry, ale też dobry…”. Jest więc jakaś koincydencja humanizmu, etyki i moralności. Taki człowiek nie powinien bać się piekła i oczekiwać nagrody w niebie. On musi z głębi siebie czuć potrzebę czynienia dobra, a odrazę do zła. Nie chodzi bowiem o to, żeby obawiać się konsekwencji swojego czynu (zresztą strach nigdy nie jest właściwym doradcą), ale o to, aby czuć hamulce przed samym faktem jego popełnienia. Tak samo motywacją nie powinna być tylko nagroda, ale i wartość moralna uczynku. „Zrobiłem dobrze. Może nikt tego nie doceni, ale ja wiem sam dla siebie, że zrobiłem dobrze i dzięki temu czuję się szczęśliwy”.

Następna istotna sprawa – wolność. Ach, jak umiłowane jest to słowo. Polski zespół rockowy śpiewał kiedyś: „Wolność kocham i rozumiem, wolności oddać nie umiem…”. Dla humanisty ważne jest właśnie to, aby wolność nie tylko kochać, ale także ją rozumieć. Korzystać z niej rozsądnie, budować, a nie niszczyć, wreszcie nie wykorzystywać swojej wolności do zniewalania innych. Postępować tak, by nikt nam nie powiedział, idąc za myślą D. L. George’a, że „dać niektórym wolność, to jak małpie zegarek”.

„Szukajcie prawdy jasnego płomienia…” – pisał Adam Asnyk. Humanista wytrwale dąży do prawdy. Nie zrażają go przeszkody, ani to, że niekiedy będzie szukał na marne, szedł niczym ten osioł za marchewką na patyku. Prawda to magnes, pokusa, której nie można nie ulec. Kataną wytrwałości trzeba przeprawić się przez dżungle odpowiedzi, przeciąć liany ograniczeń, odpędzić małpy ignorancji i znaleźć wreszcie ten jeden potrzebny nam kwiat prawdy. Nie ważne, że pogryzą nas pająki, ukąszą węże, potkniemy się o korzeń i umorusamy w błocie. Czyż nie jest wart poświęcenia moment, w którym staniemy triumfalnie z okrzykiem „Wiem!”?

I wreszcie ostatnie zagadnienie. Humanista musi ulepszać siebie i ludzkość. Ale cóż to oznacza? „Ulepszam się – rzeknie panna malująca paznokcie – zaraz jeszcze włoski ulepszę i usteczka, patrzcie tylko! Cała jestem ulepszona!” No tak, ale nie o to chodzi. Miałem raczej na myśli duchowe ulepszanie. A co do tego prowadzi? Przede wszystkim kontakt ze sztuką i innymi ludźmi. Zamiast w fotelowo-sofowym okopie celebrować telewizor, porozmawiajmy z druga osobą, pójdźmy na spacer wśród złocistych barw jesieni, przeczytajmy coś więcej niż sensacje z brukowca i ulotki reklamowe z supermarketów, zróbmy coś, po czym poczujemy, że wznieśliśmy się nad marną fizyczną egzystencję. Tak właśnie zaczyna się ulepszanie całej ludzkości – od samego siebie.

Warto mieć nadzieję, wierzyć w siebie i ludzi, zaufać sile własnej podświadomości i uparcie dążyć do celu. Humanista wie, co to nadzieja i stara się niczego nie żałować. Żyje tak, by będąc na łożu śmierci, czuć zadowolenie i spokój. Bo jeśli istnieje życie po życiu, to warto mieć coś, co będziemy mogli tam zabrać. Na pewno nie będą to pieniądze, nowy samochód, willa z basenem i stanowisko prezesa. I warto jest też zostawić po sobie coś na tym świecie. Piękny był pogrzeb Saint-Simona (jeśli pogrzeb może być piękny), gdy po pytaniu odźwiernego o to, czy są przyjaciele nieboszczyka, cały tłum wystąpił na przód. „Nie wszystek umrę” – humanista zna te słowa.

Tak zatem wygląda mój obraz tożsamości humanistycznej. Nie chciałem umniejszać naukowcom, sportowcom i innym ludziom, którzy są mistrzami w swojej dziedzinie. Nie twierdzę, że my, humaniści, jesteśmy lepsi. Poza tym wrażliwość, życzliwość innym, rozwój duchowy – nie są to cechy zarezerwowane tylko dla nas. Każdy może je posiąść, bo każdy jest przecież człowiekiem. Więc może humanista to po prostu ekspert od spraw niematerialnych, inżynier świata metafizyki, swoisty „lekarz dusz”. A może… Ile ludzi, tyle odpowiedzi. Bo człowiek przedziwnie bogatą jest istotą...

Oceń tekst
  • Średnia ocen 5.2
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 5.2 /27 wszystkich

Komentarze [8]

Fleurette
2008-11-06 23:34

do Levej: pffff! ale Was ktoś śmiesznie nazwał ! :))))

a ogólnie, to mnie powyższy tekst nie przypomina wypracowania szkolnego, prototyp też go nie przypominał.. ale ‘ile ludzi, tyle odpowiedzi’, nieprwdaż ?
się podoba !

~Moczo_absolwent
2008-11-06 22:07

A kto jest jego autorem?
Mam trzy typy; germanista, fizyk lub polonista.
Zgadłem?

~Leva
2008-11-06 21:33

Ja znam jeszcze bardziej humanistyczne zdanie: Muchomorki z Lessera won z pierwszej ławki!

~Moczo_absolwent
2008-11-06 21:24

No właśnie, bardzo humanistyczne to ostatnie zdanie :-)

~Jorg
2008-11-06 21:06

Łał – klimat wypracowania szkolnego! Zauwasze nauczyciele polskiego mówili mi, że zamiast pisać “tak jak powinno wyglądac wypracowanie”, piszę po swojemu, a tutaj taka niespodzianka. Cóż, to dobrze, że człowiek może tak samego siebie zaskoczyć.

Zawężam, czy rozszerzam (bo wg niektórych pomoc innym niekoniecznie wiąże się z humanistą) – właściwie sam nie wiem, ale tak jak głosi przedostatnie zdanie – Ile ludzi, tyle odpowiedzi :)

~Moczo_absolwent
2008-11-06 20:50

Rzeczywiście felieton napisany w klimacie wypracowania szkolnego.
A dlaczego nie ma w nim mowy o religii? Wolno autorowi, wszak to jego osobiste zdanie na temat humanistów.
Nie do końca się zgadzam z powyższym tekstem; tak jak to ktoś już zauważył, zawęża on mocno pojęcie humanizmu.
Humanista to osoba, która poznaje otaczający świat i samego człowieka sposobem nieempirycznym i to właśnie odróżnia go od naukowca.

Do osoby, która nie odważyła się podpisać: tlen nie występuje w ciele ludzkim tylko w postaci cząsteczkowej (O2), więc bardziej uzasadnione jest tutaj użycie formy określającej ogólnie substancję, a nie postać jaką przyjmuje.
Określenie “O” jest jak najbardziej poprawne!
A do tych niezbędnych do życia związków chemicznych dodałbym jeszcze C2H5OH :)

spider
2008-11-06 20:35

Trochę długi ten felieton> I jak już ktoś niżej zauważył, przypomina bardziej bardziej wypracowanie.

~anonim
2008-11-06 18:48

Wg mnie tekst utrzymany co nieco w formie wypracowania z j. polskiego. A co do treści to uważam że autor ograniczył postać humanisty. Przecież humanista to nie tylko duch, literatura, sztuka i inne rzeczy związane z metafizyką ale też wszystko co otacza człowieka. Myślę że humanista w tym utworze to tylko częściowy humanista bo czyż prawdziwy człowiek nie powinien znać sie i interesować wszystkim nawet fizyką czy chemią( przynajmniej podstawy). W ogóle przez autora została też pominięta sfera religii(i to niezależnie jakiej) dlaczego? Wg mnie kult stanowi bardzo ważny element człowieczeństwa. A na koniec radziłbym tez pouczyć sie trochę z chemii bo rażące jest zapisywanie tlenu jako O bo rozumiem ze chodziło mu raczej o O2

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najczęściej czytane

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 100luna
Artemis 27artemis
Hush 15hush
Hikkari 11hikkari

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry