Trylogia (Zawsze) - cz. 2
Wrócił. Zawsze wracał. Ana o tym doskonale wiedziała. Ile razy już słyszała, że to ostatni raz. Obejmij mnie, jeszcze raz, ostatni raz. Meybick chciał, żeby właśnie te słowa wydobyły się z jego ust przed ucieczką. Tym razem Ralph naprawdę sądził, że się uda, że nie wrócą nigdy więcej. Kolejny zawód. Czuł, że to wszystko się kończy. On mu to uświadamiał. Na każdym kroku go prowokował. Dlaczego więc pomógł mu wrócić? Po co kazał obiecywać, że to już ostatni raz? Wiedział, jak będzie.
Ona bardzo się starała. Wiedziała, że już nigdy nie będzie tak samo, ale się starała.
Podróż. Forma odskoczni, a może kolejna ucieczka. Przygotowywali się od samego rana, wspólnie. Obydwoje wątpili w to, że cokolwiek się zmieni. Po prostu próbowali. Nie mogli stać w miejscu.
Ana chciała, żeby Ralph znów zwrócił na nią uwagę. On widział tylko jego. Leżącego na łóżku i władającego wszystkim dookoła, jak Bóg. Ufał mu, a jednak się go bał.
Perfekcyjne ubrania, idealnie dobrany makijaż, bałagan w głowie. Ana doskonale wiedziała, co się święci. Miała dość tej głuchej ciszy. Ciszy przed burzą.
Wyruszyli. Meybick siedział na tylnym siedzeniu samochodu, ale i tak zdawało mu się, że o wszystkim decyduje. Sądził, że ich los jest w jego rękach, że nimi kieruje.
Chmury wciąż kłębiły się i zbierały nad ich głowami. Ona znów nie wytrzymała. Zaczęła przedstawienie. Spadł mocny deszcz. Deszcz słów, które nigdy nie powinny paść. Ralph przestał słuchać. Odciął się. Nie widział jej. Próbowała zwrócić na siebie jego uwagę. Nie chciała dłużej być niewidzialna. Krzyczała, wymachiwała rękoma, po raz kolejny mówiła, co myślała. Wiedziała, że nigdy nie będzie tak samo, ale próbowała. Prowokowała go. Ogarnęła ją złość i frustracja.
Meybick nie mógł na to patrzeć. Chciał zakończyć to raz na zawsze, ale Ralph wiedział, że zawsze będzie ją kochał. Pomimo wszystkich ran. Pomimo tego, że codziennie zabijała go swoimi słowami. Pomimo bólu.
Nigdy nie będzie tak samo.
Słyszał jego głos, lecz to zignorował. Nie mógł znów się poddać i zawrócić. Nie chciał jej stracić.
Ile możesz znieść?
Wciąż pytał i się zastanawiał. Ralph bił się z myślami. Jego serce walczyło z rozumem. Tak bardzo go zraniła, a jednak nie odszedł. Nie chciał zostać sam.
Postój. Ana była zmęczona. Miała dosyć, ale wciąż próbowała.
Wysiadła. Meybick nie wytrzymał. Widział, jak ona nim manipuluje. Nie mógł na to pozwolić. Tylko on mógł mieć władzę. Chciał dla Ralpha jak najlepiej.
Wysiadł. Wyrzucił torbę i wszystkie ubrania ze środka, na ulicę. Musiał go zatrzymać, pokazać mu, że może odejść. Chciał, żeby znowu uciekł, żeby jej nie ulegał, żeby zrozumiał, że nie musi tak być, że nigdy nie zostanie sam, że może mu zaufać.
Ana wróciła. Wsiadła do auta i odjechali we dwoje. Meybick został sam. Bez władzy. Bez jakiejkolwiek kontroli. Zawiedziony i bezużyteczny.
Nigdy nie będzie tak samo.
Ta myśl ciągle siedziała Ralphowi w głowie. Nie mógł się jej pozbyć, choć tak bardzo tego pragnął.
Wiatr będzie tak samo wiać, nawet jeśli odejdziesz.
Mówił do niego, chociaż go tutaj nie było. Nie odstąpił go nawet na krok.
Niebo gwiazd od lat lśni tak samo.
Ralph pogodził się z tym. Nie chciał niczego zmieniać. Chciał właśnie tego, żeby było tak samo. Nie miał siły z nikim walczyć. Pragnął, żeby w końcu się udało. Kochał Anę i nie zamierzał odejść. Wiedział, że Meybick go nie zostawi.
Dotarli na miejsce. Plaża przy rzece, mała, drewniana scena, wprost idealna dla nich. Aktorzy, tak zagubieni w swoich rolach, a jednak wszystko tak dobrze zagrane. Byli tam razem, we troje. Obecni duchem i ciałem jak nigdy wcześniej. Znali się nawzajem doskonale, jednak tak rzadko rozumieli. Nie widzieli się i nie słyszeli.
Kolejne przedstawienie. Jeden widz, dwóch aktorów. Ralph i Ana zatracili się w tańcu. Zapomnieli o wszystkim, co ich otacza, o rzeczach, które mają za sobą i o tym, że za chwilę znowu się zranią. Liczyła się tylko ta chwila. Drewniane deski skrzypiały pod ich nogami, a oni wciąż tańczyli. Chcieli wyrzucić z siebie wszystkie emocje. Wszystko to, co nie dawało im wrócić do normalności. Wszystkie wspomnienia chwil, co miały wiecznie trwać. Wszystkie kłamstwa i zdrady.
Meybick siedział na piasku. Patrzył bezdradnie na scenę. Nie mógł pogodzić się z tym, co widział. Nie wierzył, że Ralph naprawdę się poddał, że znowu jej zaufał. Miało być tak jak zawsze. Miał posłuchać właśnie jego. Łzy mimowolnie zaczęły spływać z jego oczu. Widział wszystko za mgłą.
Nie trać mnie. Nie trać mnie.
Szeptał. Wiedział, że on i tak usłyszy. Nie mógł pogodzić się z porażką. Jedyne, co mu pozostało, to czekać aż Ralph znów będzie potrzebował ucieczki...
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?