Ukradłem siebie - część 1
Poszliśmy wzdłuż rynku, potem w prawo i z powrotem. Chodziliśmy w kolko, bo Oli nie podobała się żadna ze starówkowych knajpek, nęcących klientów kolorowymi parasolami. Dobrze nam się rozmawiało. Potrafiłem się z nią świetnie dogadać. Pod warunkiem, że rozmowa była płytka, dająca zadowolenie podobne cielesnemu. Jak pyszne jedzenie. Taka rozmowa nie jest jednak przeżyciem, nie sięga dalej, nie wiąże ludzi ze sobą. Ale to było wszystko, co mogła i chciała dać Ola. Ja z kolei chciałem znacznie więcej.
- Wiesz – odezwała się, kiedy mijaliśmy po raz trzeci małą, drewnianą ławeczkę przy pomniku Kopernika. – Nie pomyśl sobie, że marudzę. To jest tak, że jakieś zewnętrzne miejsca nie mają dla mnie znaczenia, naprawdę. Dobrze jest tam, gdzie ja jestem.
Spojrzała na mnie.
- Tu – dotknęła palcem miejsca między piersiami – Tylko dzisiaj…dzisiaj jest dziwny dzień.
- Może tu jest dziwnie – wskazałem tam, gdzie wciąż jeszcze spoczywał jej palec. – W Tobie jest dzisiaj dziwnie.
- Nie, to po prostu taki dzień.
- Pewnie tak – odparłem, bo nic innego nie przyszło mi do głowy.
Kłamię. Wiedziałem, że Ola odstawia przede mną teatr. I to od chwili, kiedy się poznaliśmy. Grała swoją rolę w taki sposób, żeby się nie angażować i jednocześnie mnie nie zranić. Mogła od razu powiedzieć, iż nie jest mną w żaden sposób zainteresowana, mogła nie zwracać na mnie uwagi, mogła nie spotykać się ze mną. Ale robiła to wszystko. Za to, między innymi ją kocham.
- O tu! Tu usiądźmy – powiedziała. Przechodziliśmy akurat przez Rynek Nowego Miasta. Usiedliśmy
Któregoś dnia wieczorem rozmawialiśmy przez telefon. Poruszaliśmy setki tematów. Chciałem powiedzieć jej wszystko z wyjątkiem najważniejszego – co do niej czuję. Chciałem, aby tego jednego domyśliła się sama. Ola powiedziała mi, że ostatnio ma złe sny. Zaproponowałem, żeby mi je opowiedziała. Zrobiła to. A ja wtedy uczyniłem jedną z najgorszych rzeczy w moim życiu. Nie, nie zdradziłem jej intymnych sekretów. Nie zacząłem się śmiać. Zabrałem się natomiast za interpretację. Znam się trochę na snach, czytałem prawie wszystkie, dostępne w Polsce prace Junga, przechodziłem analizę jungowską w najlepszego specjalisty w tej dziedzinie. Poza tym wiele nauczyłem się analizując własne sny. Usłyszawszy to, co śniło się Oli, wiedziałem o niej więcej niż chciała żebym wiedział. I powiedziałem jej to, a ona zaczęła płakać.
- Zamówimy coś? – zapytałem. To był nasz ostatni wspólny wieczór. Ola wracała do Krakowa, do domu.
- Ja sok – odrzekła. – Pomarańczowy, a jak nie będzie pomarańczowego, to ananasowy, a jak nie będzie ananasowego, to pomidorowy.
- Postaram się zapamiętać. – Uśmiechnąłem się do niej.
W śnie Oli występował „znajomy facet”. Od razu wiedziałem, kto to jest. Chciałem to jednak usłyszeć z jej ust. Zapytałem. „Jest moim facetem” – odpowiedziała. Już wcześniej było dla mnie jasne, że ma kogoś. Że kogoś do siebie tuli. Jednak ta świadomość mi nie pomogła. Dostałem młotkiem w głowę. Czekałem na to. Odliczałem sekundy. Sen mówił wyraźnie, że między Olą i jej chłopakiem dzieje się coś niedobrego. Przyznam, że czułem gdzieś w głębi zadowolenie. Miałem nadzieję, ze zerwą ze sobą, że będzie wolna, będzie ze mną. Tego jej oczywiście nie powiedziałem, ale wszystko inne tak. I wtedy Ola zaczęła płakać. Powiedziała, że jeszcze nikt w ten sposób nie zdołał jej doprowadzić do płaczu. A ja, jakoś chorobliwie potraktowałem to jako komplement. Dopiero po upływie kilku godzin zdałem sobie sprawę, że wlazłem z buciorami w jej życie, w jej duszę.
- Był tylko pomidorowy – powiedziałem, stawiając przed Olą szklankę soku.
- Dobrze – odparła. – Lubię taki.
Patrzyłem na nią i myślałem, jaka jest piękna. Myślałem jakby było cudownie kochać się z nią w pustym mieszkaniu, przy migotliwym blasku świecy.
- Ola, masz jakieś plany wakacyjne? – zapytałem.
- Właściwie to nie. Ale może wybiorę się do Londynu, wiesz, z przyjaciółką – uśmiechnęła się. – Nie wiem, jak my tam ze sobą wytrzymamy. Jesteśmy zupełnie inne.
- A nie jedziesz z Jerzym?
C.D.N.
Komentarze [9]
2005-11-29 20:37
szacuneczek…
jestem Twoja fanka!
2005-11-27 22:10
niezle :)
2005-11-24 18:35
Dalej będzie brnął przez jej życie, zmieniać je i budować na nim swoje szczęście? Właściwie jak on się nazywa?
2005-11-23 20:16
jestem na tak.. może dlatego, że u mnie teraz podobnie.. łorewer. jestem na tak..
2005-11-23 19:10
Skądś to znam…
Może z własnego doświadczenia? :(Gratuluje autorce, która jako jedyna ze znanych mi kobiet, potrafi wejść w umysł mężczyzny.
2005-11-22 18:12
Ile to talent i ciężka praca postrafią zdziałać...
2005-11-22 17:55
ej.
mi też się podoba.
2005-11-22 16:09
Hmm,to takie realne,że aż nierealne.
Zobaczymy jaki ciąg dalszy nastąpi.
2005-11-22 16:01
Mi się podoba :) Ciekawe jak będzie dalej… :P
- 1