Umiera Piękno
Dobrze pamiętam swoje oburzenie, gdy pewien prawie milioner próbował mnie przekonać, że w pełni muzyką można nazwać tylko jazz. Moje zniechęcenie było tym większe, iż w mniemaniu mojego rozmówcy wszystkie zespoły, które wówczas stanowiły dla mnie ideał, w jego odczuciu tworzyły jeden, wielki hałas i nic więcej. Dziś nie próbowałbym się z nim sprzeczać. Z jego punktu widzenia, to co mówił, miało nawet sens.
Pewnie już zauważyliście, że Powstanie Warszawskie staje się coraz bardziej cool i trendy. Na początku wszystkie media sierpnia zostały absolutnie zdominowane. Gdzie nie spojrzeć, gdzie nie przyłożyć ucha. Wszędzie trąbią, zapominając, że co za dużo, to niezdrowo. Kto chce, może sobie kupić komiksy, kubeczki, koszuleczkę i mnóstwo innych „gadżetów” związanych z Powstaniem. Ba, wypada je mieć. Na razie nie mam jednak zamiaru wysnuwać hipotez, że wkrótce w lodówce znajdziemy kiełbaski marki „PW”. Poprzestanę na stwierdzeniu, że ukazujące się ostatnio albumy muzyczne związane z tamtym okresem w historii Polski, zaspokajają w tej kwestii moje potrzeby i oczekiwania.
Propozycja nagrania płyty skupionej na wojennej tematyce trafiła do Agi Zaryan - ostatnio nagrodzonej prze radiową trójkę statuetką „Mateusza” za płytę „Picking up the pieces” - jednej z przyjemniejszych polskich wokalistek jazzowych. Od sierpnia możemy dostać w sklepach „Umiera Piękno”. Zwraca uwagę, że Aga po raz pierwszy śpiewa w tym niemelodyjnym polskim języku. Mogą się pojawić przed przesłuchaniem album wątpliwości co do trafności wyboru. Niby Powstanie na jazzowo? Możliwe takie cuda? Kiedyś Lao Che zrobiło taki głośny, krzykliwy, szczery album. Sporo punku, rocka i innych ostrych przypraw. Były przekleństwa, były kontrowersje, ale młodzież ich kupiła. Aga Zaryan nie zna chłopaków z Lao Che, nie prowadzi z nimi żadnej korespondencji. I nie sposób porównywać tych dwóch płyt, choć Aga również znajdzie spore, lecz diametralnie odmienne, grono fanów.
Na płycie znajdziecie 9 utworów. Teksty niebanalne, właściwie wiersze, odpowiednio oddające realia, w odpowiednim stylu, autorstwa poetów związanych z Powstaniem. Same w sobie stanowiące piękno, a w połączeniu z muzyką dające akumulujący efekt, dostępny jednak nie dla każdego. Żartując, powiedziałbym, że trzeba być prawie milionerem. Prawdziwe warunki są równie wysokie. Co najmniej 40 minutowa chwila, wolna od najmniejszego wysiłku fizycznego, nie zakłócana rozmową, do tego ochota na nastrojowy smutek, skupienie, wyciszenie. Nie znajdziemy na płycie wybuchów, strzałów, bohaterskich okrzyków, ale za to dużo wysmakowanych melodii, artystycznego minimalizmu, anielskiego głosu lirycznie wyśpiewującego kolejne linijki tekstów, prostego życia, cichych dramatów, zwykłych miłości, gorzkich łez. Cudnie wypada tytułowa kompozycja. Nie słucha się tego łatwo, co wcale nie znaczy, że nie daje satysfakcji. Ostrzegam wszystkich mrocznych fanów techno, hip-hopu i tym podobnych: Nie odstresujesz się przy tym, nie będziesz się przy tym śmiał ani kręcił w dzikich rytmach. Nie śpiesz się. Lepiej usiądź. Zamknij oczy. Słuchaj i słuchaj...
Dla mnie ta płyta jest bardzo pozytywnym zaskoczeniem, dalekim od komercyjnych wyczynów, wędrująca raczej w stronę wewnętrznej delikatności, głęboko ukrywanej wrażliwości. Warto po nią sięgnąć częściej niż tylko raz do roku, w rocznicę wybuchu Powstania. Warto sobie ją kupić zamiast gustownego kubeczka czy koszulki. Naprawdę warto.
Grafika:
Komentarze [2]
2007-09-28 18:47
Raczej ściągnąć z neta
2007-09-22 15:06
Aigel, trzeźwości – matura zaraz:) Ale, że jazz uwielbiam, rozumiem:)
- 1