Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

W dzikości jest przetrwanie świata   

Dodano 2004-12-29, w dziale felietony - archiwum

I znów straszą mnie makabryczne uśmiechy klaunów, szczerzące do mnie zęby z każdej strony. Jak zwykle zniżki i darmowe bilety odnajduję w skrzynce, a znajomi skarżą się, że kolejny raz, będą musieli zabrać młodsze rodzeństwo do przybytku “niewinnej i wspaniałej rozrywki”. Polacy uwielbiają się chwalić i uwielbiają na każdym kroku, okazywać swoją dobroć i współczucie. Badania socjologiczne (CBOS) wskazują, że Polacy kochają zwierzęta. 90% ankietowanych nie zgadza się na ich okrutne traktowanie, a 80% twierdzi, że odczuwają one ból tak samo, jak my – ludzie.

Ale to chyba kolejne puste słowa, nieodnajdujące pokrycia w czynach. Skoro tak kochamy zwierzęta, to dlaczego takie tematy jak wiwisekcja, wywożenie koni na rzeź, czy właśnie istnienie cyrków ze zwierzętami, są nadal w naszym społeczeństwie tematami niewygodnymi, a czasem nawet śmiesznymi, żeby nie powiedzieć żałosnymi? Polacy w ogóle nie orientują się w tym, co dzieje się na ich podwórku, tuż pod ich nosem. Wolą oglądać kolorowe obrazki telewizyjne z dalekich krajów, bo dzięki temu, okrutna rzeczywistość staje się mniej realna, a ich odpowiedzialność za to, co dzieje się na świecie, maleje z każdym naciśnięciem przycisku pilota. Bo tak jest przecież łatwiej…

Ludzie często zastanawiają się: tak właściwe, to czego ci ekolodzy chcą od cyrków? I nijak nie potrafią odnaleźć na to pytanie odpowiedzi. A by ją odnaleźć, trzeba najpierw chcieć tego i w ogóle zacząć myśleć. A to, dla niektórych jest i tak już za trudne. Ale ad rem, czyli do rzeczy. Ci śmieszni ludkowie, wystający godzinami pod namiotami cyrkowymi, czy piszący kolejne petycje, tak naprawdę nie mają nic do tego typu rozrywek, sprzeciwiają się jedynie pewnemu ich rodzajowi, a mianowicie cyrkom ze zwierzętami. To właśnie obecność tych, których być tam nie powinno, jest powodem całego zamieszania i burzy w szklance wody. Jacek Bożek prezes “Klubu Gaja” pisze: “Dlaczego właśnie niedźwiedzie, małpy, słonie, tygrysy? Tyle jest ważniejszych, jak twierdzi wielu ludzi, spraw na świecie. Ale jak to wytłumaczyć właśnie im, tym dzikim, pięknym, stworzonym do wolności zwierzętom? Tym bardziej jest to trudne, im bardziej staramy się widzieć świat tylko oczami człowieka. Mamy oczywiście do tego prawo. Jest to dany nam dar. Jest jednak jeszcze coś. Możliwość. Możliwość zatrzymania się i zobaczenia tego świata oczyma zwierzęcia, przemykającego przez pierwotną puszczę lub wspinającego się na dosięgające nieba drzewo. Nie przegapmy tej cudownej chwili i nauczmy się czegoś więcej o świecie. Także o sobie, gdyż jesteśmy częścią tego świata.”

Ach, ileż to ja razy słyszałam: i co z tego, że w cyrkach są zwierzaki, to przecież dobrze, że dzieciaki będą mogły popatrzeć, jak naprawdę wygląda lew albo słoń. Ale tak naprawdę, po co je oglądać? Bo z pewnością nie w celach edukacyjnych, bo cóż dziecko może się dowiedzieć o prawdziwej naturze zwierzęcia, gdy widzi je przebrane w kolorowe fatałaszki, wykonujące bezsensowne polecenia człowieka. W cyrku, tak naprawdę, nie widzimy już dzikiego lwa czy słonia, widzimy zabawkę, z którą można zrobić wszystko. I tego właśnie uczą się dzieci, siedząc w sektorach i z uwielbieniem przyglądając się temu, co dzieje się na arenie. Uczą się, że człowiek ma prawo do wszystkiego, że jeśli ma ochotę może uderzyć zwierzę, może mu dać jeść lub je zagłodzić, może traktować je z szacunkiem lub bestialsko znęcać się nad nim. Wszystko jest w naszych rękach i wszystko możemy. Nikt już nie zwraca uwagi na baty i pejcze, świszczące w rękach treserów, to przecież jeszcze jeden element kolorowej, radosnej scenografii. A na dzieci, oddziałuje on w znaczący sposób: “Znajoma przedszkolanka z grudziąąkiej placówki opowiadała, jak po takiej wyprawie do cyrku, urozmaicają się dziecięce zabawy: jeden z chłopców chodził na czworaka, a drugi okładał go kijem. Bawili się w cyrk i jego tresera…”. W Anglii już w 1981 roku Krajowa Konferencja Szkół zdecydowała, że szkoły nie powinny ani organizować, ani zachęcać dzieci do udziału w przedstawieniach poniżających zwierzęta. A co z Polską?? Jesteśmy niestety także i pod tym względem opóźnieni. Dla nas występ, to jedynie godzina lub dwie “niewinnej” zabawy. Ale czy wiemy, co po przedstawieniu dzieje się z tymi niezbędnymi atutami cyrków? Powracają do swoich wagonów, w których są przewożone. A są to w pełni „luksusowe” warunki: zardzewiałe, w opłakanym stanie, z pewnością zaspokajają ich wrodzoną ciekawość, chęć zabawy i potrzebę przestrzeni. Wcale, a wcale nie doprowadzają one zwierzęcia do wegetacji. Naukowcy zauważyli, ze zwierzęta wychowywane w niewoli, maja problemy z wydawaniem na świat potomstwa, a jeśli już je mają, to są zdolne do lekceważenia ich lub wręcz atakowania. Znany jest przykład jednej z szympansic, która po urodzeniu młodych, złapała je i brutalnie rzuciła o kraty klatki. Ale niestety do rodzica, który choć przez dwie godziny, chce mieć spokój ten przykład nie przemówi. Naukowcy z World Society for the Protetion of Animal stwierdzili, że nienormalne jest trzymanie zwierząt w klatkach, gdyż zanikają wtedy wzorce zachowań, kształtowane przez miliony lat, a w klatkach nie mogą znaleźć żadnej możliwości wyrazu. Gdy patrzy się na cały przemysł cyrkowy od strony kulis, wrażenia są wstrząsające. Krzyki, bicie metalowym prętem, szturchanie ostrym szpikulcem, to chleb powszedni dla treserów i ich „pupilów”. By zwierzę stało się posłuszne “opiekunowi”, należy je złamać, poniżyć. Były treser Georg Lewis opowiada: “Mieliśmy tylko dwa tygodnie do premiery, więc musieliśmy przyspieszyć prace ze słoniami. Sadie, najmłodsza, była płochliwa i przestraszona. Nie mogła zrobić swoich trików i uciekała z areny. Złapaliśmy ją, sprowadziliśmy z powrotem, powaliliśmy na ziemię i zaczęliśmy karać za głupotę. Nagle przestaliśmy ją tłuc i spojrzeliśmy po sobie. Sadie płakała jak człowiek. Leżała powalona, łzy płynęły jej z oczu, a ciałem wstrząsał szloch”.

Wszystko to jest wstrząsające, ale niestety, dla niektórych niewystarczające. Nie jest prawdą, że problem nas nie dotyczy, bo ani nie chadzamy już do cyrku, ani przez kolejnych kilka lat nie będziemy zmuszeni, prowadzić tam naszych potomków. Problem dotyczy nas, bo żyjemy na tym świecie i nasze prawo do życia i wolności nie jest ani odrobinę większe od prawa zwierząt. Ale my mamy możliwość o nie walczyć, one niestety nie. I to, dlatego my powinniśmy stanąć w ich obronie. To nie prawda także, że nie możemy nic zrobić. Zrobić możemy wiele, począwszy od namawiania przyjaciół, rodziców i znajomych, aby nie chodzili do cyrków, gdzie występują wszelkiego rodzaju zwierzaki, a skończywszy na wysyłaniu listów do władz naszego miasta, by nie zezwalały na wjazd ani przejazd takich cyrków przez Tarnobrzeg. Do zrobienia jest bardzo wiele, ale trzeba ruszyć swoje szanowne cztery litery i pozbyć się postawy antropocentrycznej

Jeśli chcecie wiedzieć coś więcej na temat problematyki cyrków ze zwierzętami zapraszam między innymi na strony:

http://www.klubgaja.pl/zwierzeta/cyrk/w_polsce/

Oceń tekst
Średnia ocena: 0 /0 wszystkich

Komentarze [0]

Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najczęściej czytane

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 100luna
Artemis 27artemis
Hush 15hush
Hikkari 11hikkari

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry