Wakacje na wsi? Najlepsze!
Gdy rok szkolny się kończył, próbowałam zaplanować wakacje. W trakcie rodzinnej burzy mózgów padło wtedy hasło: wakacje na wsi. Odpowiedziałam na tę propozycję stanowczym „nie”, bo za nic w świecie nie wyobrażałam sobie, że miałabym utknąć na całe 2 miesiące w takim właśnie miejscu. Dla nas, młodych, to tak zwana kicha i przypał. Najlepsze i najbardziej pożądane są natomiast wakacje w Turcji, Egipcie, ostatecznie nad Morzem Bałtyckim. Nikt nie chce spędzać wakacji na wsi.
Dziś już wiem, że wszyscy powinniśmy tego żałować! W całej Polsce jest wiele malowniczych wiosek, a w nich nieskażona natura, tradycje, widoki, których się nie zapomina. Cisza i spokój, czas skupienia i zebrania myśli. Wszystko dzieje się wolniej, ale nie mniej atrakcyjnie… Te miejsca, to zakątki, które można nazwać „sanatorium dla duszy i ciała”. W nich można zatonąć w zamyśleniu, dać się ponieść słodkiemu lenistwu, oderwać się od kłopotów, życiowych rozterek, czy codziennych dylematów.
Niewielu z nas myśli dobrze o wsiach i ludziach, którzy tam mieszkają. Niewielu wie o nich coś więcej poza stereotypami. Tam, gdzie jeszcze nie dotarły osiedla z apartamentami i wielkie supermarkety, nadal podtrzymuje się tradycje i obyczaje. Było mi wstyd, gdy zrozumiałam, jak niewiele wiemy o polskich wsiach. Inne tempo życia, wyznaczane przez pory roku, ciężka praca gospodarzy, całych rodzin, słowa, które brzmią inaczej i zdają się mieć inną wartość, aż wreszcie jedzenie, przygotowywane według starych, zachowanych i pielęgnowanych receptur. To właśnie na wsi znów zaczęłam być sobą, tu otworzyłam się na ludzi i wzięłam udział w wydarzeniach, które dotąd „obśmiewałam”. Dożynki, odpust – niesamowite wrażenia, prawdziwa frajda! Każdy był wobec siebie miły i życzliwy, wszyscy potrafili się bawić, bez względu na różnicę wieku, czasem kilku pokoleń. Nikt nie podkreślał różnic, nie myślał; ja mam lepszy dom i większe gospodarstwo, a Ty jesteś ten gorszy, biedniejszy. Wszyscy odnosili się z szacunkiem do drugiego człowieka. „Najważniejszy w życiu jest lans” – myślałam patrząc na wielu rówieśników jeszcze przed wakacjami. Już tak nie myślę. Obserwowałam i poznawałam kolejnych ludzi, setki osób. Każdy tam zna się od małego, a wszyscy są wobec siebie mili i życzliwi. Chętni do niesienia pomocy i tak naprawdę w zamian niczego nie oczekują. Dobre uczynki wracają... Dzięki tym osobom dziś noszę w sobie mnóstwo wspomnień, niezapomniane chwile śmiechu, radości, ale też poważne rozmowy i miłe rady. Nawet gdybym chciała powiedzieć coś złego o ludziach, którzy pokazali mi życie na wsi, niczego nie wymyślę. Trudno było się z nimi rozstać. Sprawili, że wreszcie dostrzegłam, że mam wszystko to, co jest w życiu najważniejsze. Zaakceptowałam siebie i dobrze poczułam się we własnej skórze. Otworzyłam się na ludzi, poczułam, że chce coś dawać, nie tylko brać.
Dostrzegłam piękno krajobrazu. Kiedyś nie umiałam się cieszyć widokami, nie rozumiałam zachwytów na wijącą się dziką rzeką, czystymi lasami, ostoją ptaków. Nie ma niczego piękniejszego od stada bocianów lecących nad głową, gdy tuż obok zachodzi słońce, a cisza jest tak przejmująca, że słychać każdy ruch skrzydeł. Byłam sam na sam z naturą.
Pełne 2 miesiące spędziłam na wsi, wśród nowych przyjaciół. Nawet nie spostrzegłam, jak szybko sama zmieniłam swoje priorytety i przestałam być „nadętą księżniczką z grodu o nazwie Tarnobrzeg”. Nauczyłam się być sobą, przestałam ukrywać prawdziwe ja, w obawie przed odrzuceniem tych „lepszych”. Nie spędziłam wakacji w luksusowym hotelu, by się dowartościować. Bawiłam się świetnie, skacząc w kaloszach nad rozlewiskiem Bugu. Bo to jest prawdziwa zabawa z ludźmi, którzy niczego nie udawali, którym nie musiałam zapłacić za uśmiech i miłe słowo. Wieś nie brzmi już dla mnie jak coś wstydliwego, o czym się głośno nie mówi, bo wieś całkowicie odmieniła moje życie. Na lepsze.
Grafika:
Komentarze [4]
2011-10-12 21:59
@zuśka pragnę zauważyć, że jest to napisane “ Dla nas, młodych, to tak zwana kicha i przypał. “ Znasz coś takiego jak slogan młodzieżowy ?
2011-10-12 17:41
KICHA i PRZYPAŁ w lesserze? Chyba coś Ci się pomyliło.
2011-10-10 15:16
Przez moją nieuwagę prawie nie zauważyłem, że pani na zdjęciu jest toples. Moim zdaniem bezpośredni kontakt z naturą jest w pewien sposób magiczny :)
2011-10-10 13:59
A ja mimo to wolę ogromne miasta. Jasne, mogę się rozkoszować widokami i cudowną prostotą ludzi w takich miejscach, mogę się wyciszyć, byle by nie trwało to dłużej niż dwa tygodnie. Czasami tygodnia nie jestem w stanie wytrzymać. Ale to może zależy też od wsi? Niewiele pozostało takich nieskażonych nowoczesnym patrzeniem na świat i w tych, gdzie ja lądowałam… na każdy możliwy sposób próbowałam się wyrwać do miasta, gdzie ludzie przynajmniej nie udają cudownych i miłych, gdy Cię z tyłu obgadują najgorzej jak się da. Właśnie, nienawidzę tego we wsiach, że wszyscy wiedzą o sobie wszystko i komentują każdą najmniejszą drobnostkę. To samo jest też niestety na miejskich osiedlach. A ja całkiem lubię anonimowość.
- 1