Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Wciąż mocne "Żądło" - Sting w Warszawie   

Dodano 2005-10-09, w dziale relacje - archiwum

Sting, to jedna z największych gwiazd muzyki. Jego piosenki znane są na całym świecie. Któż nie słyszał „Roxanne” czy „Fragile”? Sting, to również aktor, który zagrał dotychczas w kilkunastu filmach. Chociaż nigdy nie zabiegał o popularność, jego koncerty zawsze wzbudzały ogromne zainteresowanie. 24 września zagrał na warszawskich Torach Wyścigów Konnych na Służewcu.
Sting zawitał do Polski po raz piąty, lecz tym razem na zaproszenie firmy Orange z okazji jej mariażu z Ideą. Z tego powodu cena biletu wyniosła tylko tyle, ile wynosi koszt wysłania jednego SMS-a w tej sieci, czyli 1,22zł. Dobrze poinformowane źródła donoszą jednak, że za występ skasował około 2,5 mln funtów.
O 13 Sting podpisywał w Empiku swoją najnowszą książkę, ale przybyłem tam niestety kilka minut za późno, aby zdobyć jego autograf i zrobić sobie z nim zdjęcie, toteż musiałem się zadowolić oglądaniem gwiazdora z miejsc przeznaczonych dla widowni. Muzyk bez żadnego grymasu podpisywał kolejne strony. Niekiedy dostawał prezenty od wielbicieli, np. list (miłosny?) zwinięty w rulon, lub flaszeczkę z tajemniczym płynem. Kto wie, może wtedy byłem najbliżej Stinga w moim życiu?
Sting w WarszawieBramy na Służewcu otworzono o godzinie 15, czyli około 6 godzin przed pojawieniem się na estradzie głównej gwiazdy. Przed wejściem kłębił się tłum. Organizatorzy przewidywali w końcu przybycie około 150 tys. ludzi. Zająwszy miejsce niedaleko sceny, czekałem na pierwsze dźwięki muzyki. Po trzech godzinach męczarni naszym oczom ukazał się Tomek Makowiecki z zespołem. Jego grę trzeba ocenić pozytywnie, choć w żaden sposób nie potrafił zadowolić fanów Stinga. Następnie pojawiła się na scenie Kayah. Jej występ, to jednak pewne nieporozumienie. Całe szczęście, że jedną piosenkę zaśpiewała w duecie z Edytą Bartosiewicz, co ożywiło zgromadzoną publiczność choć na chwilę. Potem konferansjer zapowiedział kilka minuty przerwy, gdyż muzycy musieli odpowiednio przygotować instrumenty. Każda sekunda dłużyła się w nieskończoność, lecz wkrótce… JEST ! STING! Zaczął piosenką „Message In A Bottle”. Szkoda, że nie jestem wyższy, bo gdy wszyscy poderwali się z miejsc, tylko momentami widziałem scenę. Na całe szczęście nikt nie zasłaniał mi telebimu. Zaskoczeniem był typowo rockowy skład zespołu: Sting jako wokalista i basista, a obok niego dwóch gitarzystów i perkusista. Trzeba wspomnieć o cudownej grze świateł, która również przyczyniła się do stworzenia niezwykłego klimatu. Choć nogi bolały od wielogodzinnego stania, zgromadzeni bawili się znakomicie przy największych przebojach. Sting bisował dwa razy. Potem piękny sen się skończył.
Z pełną odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że widziałem prawdziwych profesjonalistów. Znakomite brzmienie, żadnej fałszywej nutki – od nich powinni się uczyć wszyscy Polscy wykonawcy. Nie popełnię błędu mówiąc, że uczestniczyłem w największym wydarzeniu muzycznym w najnowszej historii Polski. Świetna pogoda, 150 tys. fanów, postać z najwyższej półki i ta muzyka. Coś wspaniałego! Zastrzeżenia można mieć jedynie do spraw organizacyjnych. Aby wydostać się z samej Warszawy potrzebowałem aż 90 minut. Później dowiedziałem się, że nagłośnienie swoją rolę spełniło tylko w odległości kilkuset metrów od sceny, więc nie wszyscy doznali wrażeń słuchowych. W gronie pechowców znalazł się Marcin Kydryński – dziennikarz radiowej „Trójki” i wielki entuzjasta Stinga. Jednak te incydenty nie zmieniają mojego zdania. Kto nie był, niech żałuje.

Oceń tekst
Średnia ocena: 6 /2 wszystkich

Komentarze [2]

~HNcia
2005-10-16 20:59

Ja również byłam na koncercie Stinga i muszę z przykrością powiedzieć, że nasz polskie “gwiazdy”, które przed nim zaśpiewały nijak mają się do prezentowanego przez niego poziomu. Ja chyba w przeciwiństwie do mojej przedmówczyni trafiłam na miejsce gdzie dźwięk był całkiem niezły, a że Sting to był biały punkcik ghdzię na wielkiej scenie to szczegół (na szczęście miał białą koszulkę ;)).

~Misiurka
2005-10-10 16:14

A ja bylam i nie żaluje! choc musze powiedziec, ze nie bylo to dla mnie najlepsze wydarzenie muzyczne w moim zyciu.. Stalam bardzo daleko od sceny, a scisk mimo to byl okrutny! nio i chyba niestety znalazlam sie w tej strefie dzwieku o nienajlepszej jakosci:( Telebim zaslonil mi jakis dwumetrowy osilek i ni jak bylo go ominac! Techniczny koszmar! Poza tym bardzio mi sie podobalo i jestem dumna, ze tam bylam i moge powiedziec, ze widzialam Stinga:D (to nic, ze byl wielkosci fasolki:) P.S. Chcialam sie pochwalic, ze na zamieszczonym zdjeciu pan w jasnej koszuli z aparatem, to moj “wujek”, ktory jako jedyny mial pozwolenie na profesjonalne fotografowanie Stinga w Empiku! Jego zdjecia widzialam jeszcze tego samego dnia:) Sliczniutki jest!! ..tzn. Sting, nie wujek;p

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na żyrafę (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 96luna
Komso 31komso
Artemis 24artemis
Gutek 22gutek

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry