Według wielkiego miłosierdzia Twego
Większość wspólnot chrześcijańskich wymaga od swoich wyznawców odmawiania jednej modlitwy, takiej samej, a często nawet identycznej dla wszystkich odłamów. I tak, na wschodzie rozbrzmiewa „Hospody, pomyłuj!”, na południu „Kyrie Eleison!”, Włosi z gracją powtarzają „Signore, pieta!”, Niemcy z zimną dykcją recytują „Herr, erbarme mich!”, a Anglicy flegmatycznie dodają „Lord, have mercy!”. „Panie, zmiłuj się nad nami!” to uniwersalne wyrażenie, które codziennie, podczas liturgii katolickiej, prawosławnej, ormiańskiej, luterańskiej, w nabożeństwach Świadków Jehowy i na mormońskich spotkaniach rozbrzmiewa tak samo. No dobrze, ale dlaczego Bóg ma się nad nami zmiłować?
Powiecie - no jak to czemu, przecież jesteśmy w świetle katolickich wartości grzeszni! No i w sumie tak jest. Upadamy wiele razy, na różne sposoby, czasem mocniej, czasem słabiej. Jednak życie nasze to nie tylko upadki, ale i podnoszenie się z nich i spotykanie innych ludzi. Można by porównać ludzkie życie do Drogi Krzyżowej. Ale nie w tym rzecz. W końcu nie ma chyba na świecie religii, która stawiałaby na piedestale człowieka, najczęściej jest to Bóg, istota wyższa, jakiś absolut. Jaki jest nasz obraz Boga? Każdy widzi go inaczej, ale najczęściej przedstawia się go na obrazach jako mężczyznę silnego, statecznego, z długą siwą brodą, srogim spojrzeniem, patrzącego na oglądającego obraz lub grożącego mu delikatnie palcem. Prawie nigdy bądź też niezwykle rzadko pokazuje się go jako Boga miłego, uśmiechniętego, radosnego, błogosławiącego, który zsyła na swoich wiernych łaski. W tym Bóg, w którego my wierzymy, jest zupełnym przeciwieństwem hinduskiego Ganeśi – Boga bardzo otyłego, zadowolonego, błogosławiącego wszystkich swoimi wszystkimi ośmioma (!) rękami. Jednak czy to, że nasz Bóg wygląda bardziej jak nadzorca więzienia, niż ktoś, kto ma dać nam nadzieję, sprawia, że nie jest on miłosierny? I tu właśnie pojawia się Chrystus.
Pomimo swojej jedności z Bogiem, to on jest tym, który daje nam nadzieję. Najwyższy w chrześcijaństwie to ten sam Pan ze Starego Testamentu, srogi i skory do zabijania za przewinienia przeciw Prawu. Jednak w tym samym prawie znajdziemy ustęp, że kiedyś przyjdzie Mesjasz, który wyciągnie wszystkich z otchłani grzechu i da nam nadzieję na coś więcej, niż tylko wieczny sen w hipotetycznej wielkiej czarnej dziurze. Nowy Testament, czyli Nowe Przymierze, zawarte z nami przez Chrystusa w Kościele (nie musi być to Kościół Katolicki, ale extra ecclesia nulla salus), „wyrywa” nas z tej czarnej dziury do lepszego życia. Jedyne co musimy zrobić, to wyciągnąć rękę. I tu można porównać trwanie w grzechu do siedzenia w beczce smoły, czy jakimś bagnie po szyję. Ruszyć palcem ciężko, a co dopiero wyciągnąć dłoń ponad poziom brudu. A nawet jeśli i to się uda, to często wrócimy do poprzedniego stanu, bo po co próbować się z samym sobą. Jeśli jednak uwierzymy w siebie i w to, że dostajemy drugą szansę, to nawet, gdybyśmy byli zalani hektolitrami smoły, wciśnięci w jakiś załom skalny na głębokości Rowu Mariańskiego, to wyrwiemy się stamtąd. Nawet jeśli po wygrzebaniu się, znowu zapadniemy w to samo, albo jeszcze głębiej, to dostaniemy kolejną szansę. Bóg Nowego Przymierza jest jak dobry ojciec, który ukarze pysznego syna, który nic nie robi sobie z napominań, a tego, który popada w grzech cyklicznie, ale pomimo tego próbuje się wydostać i ma świadomość, że źle czyni, nagrodzi. Papież Franciszek, powiedział ostatnio, że żadna wina nie przekreśla nas w oczach Boga. Bóg wie jacy jesteśmy (przecież jest wszechwiedzący!) i świadomy jest, że możemy mieć chwile upadku, jednak, jak to widać w historii zbawienia, zmienił podejście. Miejmy nadzieję, że nowy Następca Piotra wymiecie z kościoła naleciałości ostatnich lat, których wymieniać nawet nie trzeba, bo wszyscy widzimy, jak proboszczowie zajeżdżają wycackanymi Lexusami pod rozpadające się kościółki - chatki. Widać, że będzie reformował kościół, już nie tylko pod względem liturgii i obrzędowości, ale przede wszystkim pod względem ustroju (wszak kościół jest niczym państwo, jest trochę Imperio in imperio) i duchowości wiernych. I rozpoczął swoją rekonkwistę w bardzo dobrym kierunku, od przypomnienie nam, jaki jest fundament naszej wiary. A jest nim, co może niektórych zdziwić a niektórych lewo - stronnych oburzyć… Miłość!
Grafika:
Komentarze [8]
2014-01-14 10:11
Fajna gazetka – weszłam przez przypadek, jestem w wieku Waszych rodziców, niestety :) Serdecznie Was pozdrawiam z Wrocka :)
2013-12-18 20:05
No, no, niezłym publicystą się kolega staje!
Pogratulować tylko talentu literackiego. Niewiele tekstów tak wartko się czyta. Pióro lekkie młodzieńcze masz.
Przydałoby się jeszcze żebyś napisał w następnym tekście religijnym o Pelagiuszu i herezji pelagiańskiej oraz o konsekwencjach w nauczaniu Kościoła, jakie przyniosło ze sobą jej potępienie.
Albo żeby napisał to ktoś inny z dziennikarzy Lessera.
Albo profesor R.
Albo papież.
2013-12-18 15:33
Dobre to, masz cojones i myślenie na niezłym poziomie, jak na szesnastolatka, a to trzeba propsować. Piątka.
2013-12-18 14:46
Niech ludzie wypowiadają się na temat Twoich artykułów jak się im podoba. Ja napiszę tu tylko tyle; wiedz, że jeżeli nie boisz się pisać o wierze, a Twoje teksty inspirują ludzi aby pójść do Kościoła i patrzeć na to wszystko nie tylko przez pryzmat księdza (a tak się dzieje) to już jesteś wygrany.!!
W mojej ocenie 6+.;) Trzymaj się.
2013-12-17 21:58
Dobry tekst :) Podoba mi się !
2013-12-17 21:01
Artykułów “o kościele” popełniłem jak na razie trzy.
Sztuka jest sztuka.
2013-12-17 19:54
Tekst świetny. Jestem pod wrażeniem dojrzałości sądów i stylu wypowiedzi. Czyta się naprawdę lekko, ale też nie bezrefleksyjnie. A koledzy poniżej mogę tylko poradzić, aby uważniej czytał Lessera, bo chyba nie zauważył, że twój poprzedni tekst bynajmniej nie traktował o religii.
2013-12-17 18:58
Chłopie, napisz kiedyś o czymś innym niż Kościół
- 1