Wzrusza i daje nadzieję
Żyjemy z dnia na dzień, nie zastanawiając się zupełnie nad tym, co może się nam przydarzyć. Ludzie przychodzą i odchodzą - niby normalna rzecz. Gdyby jednak przytrafiło się nam to, co spotkało główną bohaterkę obyczajowej powieść irlandzkiej pisarki Cecelii Ahern "P.S. Kocham Cię", przeżylibyśmy bez wątpienia prawdziwą traumę.
Główna bohaterka tej powieści, trzydziestoletnia Holly Kennedy, jest szczęśliwą mężatką. Wspólnie z mężem mają wiele planów i marzeń, które chcieliby spełnić. Ich miłość jest jak z bajki. Holly nie widzi świata poza swoim mężem i nie wyobraża sobie życia bez niego. Jej szczęście nie trwa jednak długo. Pewnego dnia u Gerry'ego lekarze diagnozują raka mózgu. Z pozoru niewinne dolegliwości bólowe męża stają się ich wspólnym utrapieniem. Po kilku miesiącach ciężkiej choroby Gerry umiera. Holly nie może otrząsnąć się po tym, co się stało. Nic ją nie interesuje, czuje ból, zamyka się w sobie, przestaje spotykać się z ludźmi. Życie traci dla niej sens. Ale to jeszcze nie koniec. Okazuje się bowiem, że mąż nie zostawił jej z tym bólem samej.
Przez kilkumiesięczny okres swojej choroby pisał do niej listy, które Holly otrzymuje dopiero teraz, po jego śmierci, przez blisko rok, raz w miesiącu. Wszystkie listy kończą się tak samo, dopiskiem: "P.S. Kocham Cię". Pisał je, bo wiedział, co go czeka i chciał jej pomóc wrócić do normalnego życia po swoim odejściu. Uświadamia jej w tych listach, że jego odejście nie może znaczyć dla niej końca świata. W każdym z nich zostawia jej także określone zadania do wykonania, które kobieta, z pomocą przyjaciół i ekscentrycznej, ale bardzo kochającej rodziny, jednak wykonuje. Czasami są to błahostki, na które zabrakło im czasu w codziennym życiu, jak choćby kupno lampy nocnej, a innym zaś razem sprawy poważniejsze, jak choćby ich wymarzona podróż do Hiszpanii. Holly wykonuje te polecenia (niekiedy z oporami) i uczy się żyć na nowo. Dzięki pomysłowości swojego męża nasza bohaterka przechodzi stopniowo poszczególne fazy żałoby i odkrywa w sobie pokłady siły, o istnieniu których nie miała pojęcia. Trwa to dość długo, ale kobieta przyzwyczaja się powoli do życia bez ukochanego. Spotyka ją naturalnie na tej drodze wiele smutnych chwil, które przypominają jej o zmarłym mężu, ale również i tych radosnych, które sprawiają, że odnajduje na nowo sens życia i zaczyna się nim cieszyć. Gdy dostaje ostatni list przekonuje się, że najgorsze jest już za nią, że potrafi już pożegnać się ze swoim mężem, zachowując go jednocześnie w swoim sercu na zawsze.
Książka jest bardzo wzruszająca i przesiąknięta emocjami, czemu trudno się dziwić. Zmusza również do refleksji i przemyśleń nad własnym życiem i sprawia, że zaczynamy patrzeć na nie z trochę innej perspektywy. Co nie bez znaczenia napisana jest językiem barwnym i bardzo prostym, a więc czyta się ją lekko. Polecam ją każdemu. Warto poświęcić lekturze tej pozycji kilka godzin. Pokazuje nam ona bowiem, że gdzieś za tymi wszystkimi naszymi marzeniami, kryje się rzeczywistość, z którą każdy będzie musiał się w swoim czasie zmierzyć i że nie zawsze będzie tak kolorowo i bajecznie, jak nam się zazwyczaj wydaje. Marzenia się spełniają i owszem, ale nie raz trzeba też sporo wycierpieć, by je spełnić. Natomiast nigdy nie będziemy wiedzieć tego, jak długo dane nam będzie cieszyć się z ich spełnienia. Ta książka wspaniale pokazuje, jak przewrotne bywa nasze życie, i jak łatwo jest wszystko stracić, ale daje też nadzieję, że można to przetrwać .
Grafika:
Komentarze [1]
2013-12-03 17:51
Nie potrafię tego wyrazić i znaleźć konkretnych argumentów, ale twój styl pisania nie przypada mi do gustu. Piszesz zdecydowanie zbyt po “szkolnemu”. Zaszalej, nie pisz tylko recenzji (w zasadzie streszczeń) książek, opisów miejsc bo hmmm. To nie pociąga. Czytelnicy chcą poznać twoje zdanie o świecie! Takie artykuły jak ten każdy może sobie w domu napisać. A tak na koniec, nie zachęciłaś mnie do tej książki. Daje słabe 4 za poprawność. Nadmierną, niestety. Szukaj wzoru w tekstach starszych, Ospreya, Jaskiera… Powodzenia
- 1