Z mapą i kompasem przez las
Postanowiłem podzielić się z wami moim hobby, a mianowicie marszami na orientację. Czy wiecie, że w ostatnich latach właśnie ta forma aktywności ruchowej stała się wśród młodych ludzi bardzo popularna? A wiecie dlaczego? Jeśli nie, to zapraszam do lektury mojego tekstu.
Zacznijmy od tego, czym tak naprawdę owe marsze są i na czym polega współzawodnictwo. Marsze na orientację to bez wątpienia główna konkurencja INO (skrót od nazwy - impreza na orientację). Zarówno w trakcie samego marszu, jak i wszystkich konkurencji pobocznych, uczestnicy muszą wykazać się przede wszystkim umiejętnością dobrej orientacji w terenie.Celem konkurencji marszowych jest oczywiście dotarcie do mety, a po drodze zebranie jak największej ilości punktów kontrolnych. Zadania nie ułatwia im także limit czasowy, który wymusza na uczestnikach ciągłe kontrolowanie czasu oraz poszukiwanie najkrótszej drogi do celu. Zwycięzcom zostaje nie ten, kto pierwszy dotrze do mety, czy też ten, który potwierdzi najwięcej PK (punktów kontrolnych), ale ten, kto zgromadzi, czy raczej obroni, największą liczbę punktów. Obroni to akurat w tym przypadku adekwatne słowo, ponieważ już na starcie każdy zawodnik otrzymuje 1000 punktów, które w trakcie trwania zawodów może łatwo stracić (np. jeden ominięty PK, to strata 100 punktów). Poza tym czas zawsze jest rozbity na podstawowy oraz na tak zwane minuty lekkie lub chude. Jeżeli przejdziemy wyznaczoną trasę w czasie podstawowym, nie zostaną nam odjęte punkty. Jeśli jednak spóźnimy się nieco, ale zmieścimy się w limicie określanym jako czas lekki, to za każdą minutę spóźnienia stracimy 1 punkt. Gdy przekroczymy jednak ten limit, to za każdą kolejną minutę odebrane nam zostanie po 25 punktów. Są to tzw. minuty ciężkie bądź tłuste.
Tak wyglądają w dużym skrócie zasady, a jeśli chodzi o przebieg samych zawodów, to rzecz wygląda następująco. Pierwszym przystankiem na drodze uczestnika jest baza. Zwykle jest to siedziba klubu turystycznego lub szkoła, która organizuje takie zawody. To tutaj załatwiamy wszystkie sprawy administracyjne, takie jak potwierdzenie udziału, czy też wypełnienie karty startowej, na której później będziemy zapisywać kody PK (czyli potwierdzać PK). Kolejnym etapem jest dotarcie na miejsce startu. Często zabiera tam zawodników autobus, podstawiany przez organizatora, ale niekiedy trzeba niestety dotrzeć na piechotę. Zawodnicy otrzymują tu mapy, a na karcie ich startowej zostaje odnotowana dokładna godzina wyruszenia na trasę. To absolutnie konieczne, gdyż zespoły wyruszają w określonych odstępach czasowych, tak więc i czas nie kończy się dla wszystkich jednakowo. Po wyruszeniu na trasę zespoły podążają od jednego punktu kontrolnego do następnego. Każdy punkt reprezentowany jest na trasie przez tak zwaną latarnię, czyli znak wielkości kartki formatu A4. Jednak oprócz identycznego dla wszystkich latarni symbolu, każda z nich ma swój unikalny kod (w formie dwóch dowolnie dobranych liter), który uczestnicy zapisują na otrzymanym od organizatorów blankiecie wraz z numerem tego punktu, który należy odczytać z mapy. Na trasie jest jednak umieszczonych zazwyczaj o wiele więcej latarni niż zaznaczonych PK na mapie. Wiele z nich to tak zwane punkty stowarzyszone (znajdujące się w niewielkiej odległości od tego właściwego). Za ich zapisanie na blankiecie tracimy jednak 25 punktów. Pozostałe PK są niewłaściwe lub zostały zawieszone dla uczestników w innych kategoriach. Wydawało by się, że w takiej konfiguracji zespoły mogą pomiędzy sobą wymieniać kody punktów. Teoretycznie tak, ale praktycznie to niemożliwe, bo przy każdej latarni przymocowana jest kredka w konkretnym kolorze. Jeżeli więc zapiszemy sobie nawet poprawny kod punktu, ale niezgodnym kolorem, to punkt ten nie zostaje uznany. A gdyby kilka zespołów zdecydowało się przemierzać trasę razem, to jak się domyślacie, części z nich grozi spóźnienie i punkty karne, gdyż - jak wspomniałem powyżej - uczestnicy nie startują równocześnie. Naszą przygodę kończymy na mecie, gdzie oddajemy organizatorom wypełnione blankiety. Tutaj bywa różnie. Niekiedy etapy następują jeden po drugim, innym zaś razem będziemy mogli wrócić do bazy.
Przygotowania do zawodów tego typu to temat rzeka, począwszy od treningu fizycznego, a skończywszy na umiejętności szybkiego czytania map. A jeśli chodzi o wyposażenie, to na trasie można mieć kompas, który zawsze pomaga zorientować mapę oraz wyznaczać północ, co z kolei umożliwia sprawdzenie, czy podążamy w jednym kierunku. Kolejny bardzo ważny element wyposażenia uczestnika to linijka. Choć może się to wydawać na pierwszy rzut oka dziwne, to niekiedy będziemy musieli znać długość trasy w rzeczywistości. Wtedy dzięki tej linijce w prosty sposób zmierzymy długość trasy na mapie, a łącząc tę informacje ze skalą mapy otrzymamy rzeczywistą długość trasy. Na etapach nocnych potrzebna jest z kolei dobra latarka, która rozjaśni drogę w ciemnym lesie.
Być może mój opis marszów na orientację nie oddaje ducha tych zawodów, ale nie sposób opisać emocji, jakie towarzyszą takiej przygodzie. Z jednej strony wyścig z czasem, z drugiej pilnowanie trasy przemarszu i nieustanne korygowanie jej z mapą, a do tego konieczność potwierdzania punktów kontrolnych. Szczególnych wrażeń dostarczają etapy nocne, gdy uczestnicy poruszają się po lesie w ciemności, przecinanej jedynie światłem latarki. Nie do opisania jest też zdenerwowanie, jakie odczujemy, gdy uświadomimy sobie, że zabłądziliśmy jak i radość, gdy szczęśliwie i w czasie dotrzemy na metę. Ale chyba najważniejsze jest to, że imprezy tego typu rozwijają u każdego uczestnika nie tylko umiejętność logicznego myślenia i orientacji w terenie, ale i sprawność ruchową oraz umiejętność współpracy w grupie i szybkiego podejmowania decyzji.
Zdaję sobie sprawę, że ledwie dotknąłem tematu INO. Zapewne warto byłoby jeszcze coś napisać o konkurencjach pobocznych, LOP –ach (czyli liniach obowiązkowego przejścia), dodatkowych zadaniach i przeszkodach albo o klubach INO czy odznakach. Mam jednak nadzieję, że mimo to udało mi się rozbudzić waszą ciekawość. I jeśli nawet nie udało mi się zachęcić was do wzięcia udziału w takich zawodach, to jeśli zainteresowałem was tematem i zwróciłem waszą uwagę na tę formę aktywnej turystyki, to też będę zadowolony.
Zdjęcia:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?