Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Zło - brudne dzieci siedzą na brudnym polu namiotowym w brudnych śpiworach w brudzie. Chodzi o Woodstock.   

Dodano 2005-09-15, w dziale relacje - archiwum

Elo. Czujemy nieukrywaną satysfakcję, iż to właśnie My – ludzie już dojrzali [Aniołkowa metrykalnie, naczelny emocjonalnie 1] możemy przedstawić licealnej braci relację z tegorocznego totalnie zakręconego Przystanku Woodstock. Tym razem, nie jesteśmy już zwykłymi entuzjastami tego zlotu przedstawicieli naprzeróżniejszych mutacji społecznego fermentu, lecz dojrzałymi – w pełni ukształtowanymi i krytycznie myślącymi jednostkami. Zobaczcie jak dobrze nauczyliśmy się kłamać.

O wolność naszą.

Dzięki pewnemu kompletnie anonimowemu gitarzyście .emteo. udało się wywieść nas z niewoli w ziemi tarnobrzeskiej do obiecanego raju muzyczno-socjologicznego. W deszczu, pocie, różnych innych zapachach i akompaniamencie “raiders on the storm” the doors. Bus wypełniony weteranami ubiegłorocznego Przystanku i nowicjuszami nie mającymi pojęcia o trudach tej brutalnej kampanii. Kampanii o przetrwanie w deszczu, potwornych wichurach, potworniejszych zapachach i złu czającemu się w każdym namiocie. Tak. Teraz są innymi ludźmi, lepszymi. Niektórzy przeżyli kradzież kosmetyczki, zroszenie moczem śpiworów czy widok biustonosza przy kranie. Teraz są twardsi. Teraz są prawdziwymi mężczyznami. Niezależnie od swojej płci.
To wyżej to Mały ehm znaczy się Redaktor Naczelny Pawłowski. Bo niektórym zdarzyło się na pole kostrzyńskie dostać troszkę szybciej, to jest już 30 lipca. I tym razem niewiele mieli wspólnego z wszechogarniającym brudem czy strachem przed przewróconym toi toiem, nie musieli też prosić innych o pomoc w szukaniu własnego namiotu jak to miało miejsce rok temu. Przez cały czas trwania imprezy mieli prawdziwe prysznice, garść elektryczności i nawet żarcie za darmo. Ale za to przez cały czas po polu pomykali w czerwonych koszulkach i musieli odpowiadać na pytania: “TE! Patrol gdzie jest to, a gdzie siamto?” Po prostu niektórym wpadło do głowy poznać Przystanek W. od tej drugiej strony, od zaplecza, od nieprzespanych nocy i dłużących się wart, od rozmów z Maleo i zdjęć z Kasią Nosowską. To taka druga strona Woodstockowego medalu, którą fajnie jest poczuć, a jeszcze fajniej w niej zostać. Nie ze względu na dostęp do gwiazd, ale na rodzaj pewnego woodstockowego altruizmu, która przemienia się w niebanalną zabawę. No cóż różne ludzie mają zboczenia.

Muzyka.

Muzyka była fajna. Pogodno rozpoczęło całą zabawę i sprowokowało całkiem milutkie pogo. Kawałki z ‘Pielgrzymki psów’ trzęsły, z ‘Hajle Silesia’ bujały (genialna wersja ‘Jeziora’reggae stajl), z ‘Tequili’ i ‘Sejtenik Miuzik & Romantik loff’ wywracały światopogląd, a cały koncert zwyczajnie wymiatał. Dziewczęta kręciły nóżką, chłopaki pokazywali peace & sejten. Ładny początek. Potem można było chwilowo swój zmysł estetyczny wprowadzić w stan hibernacji bo grające później hardkory były (wysilając elokwencję) złe. Gdy zaczęli grać Konopiansi pod sceną zrobiło się totalnie trójkolorowo i co by nie mówić dali sobie radę rozbujali porządnym i miłym dla ucha reggae. Zdob Si Zdub okazało się muzą dziwną, ale jednak ich koncert był ciekawą odskocznią i taką w sam raz do skakania. Oprócz “chorego na bluesa” nie zapamiętaliśmy wiele z koncertu Nocnej Zmiany Bluesa. Co jak co, ale taka muzyka lepiej wypada po ciemku. Łysy facet w kostiumie wrzynającym się w tyłek wykonujący cyrkowe ewolucje przy akompaniamencie całkiem melodyjnego metala. Tak zapamiętaliśmy Knorkatora – w opinii wielu (na szczęście nie wszystkich) najlepszy szoł tegorocznego Przystanku. Punk’owy pałer miały zaserwować Moskwa i KSU. Z drapieżności, którą można było usłyszeć na pierwszej płycie tych pierwszych ziomów zostało słabnące echo niektórych riffów – przykre odczucie. Bieszczadzki squad zaserwował to co zwykle. Proste historie prostych buntowników z lekką domieszką sentymentalnych opisów ich macierzy. Wreszcie Die Toten Hosen. Ładny cover song2 blur’a super atmosfera, kontakt z publiką i wszystko właściwie oprócz incydentu z kabelkami. Ale o nim nie warto nawet wspominać. Później Lao Che, cały set z płyty ‘Powstanie Warszawskie’. Kapuściński też by bał się skomentować.
Dzień nr 2. 100 Twarzy Grzybiarzy zachwycili piosenką składającą się tylko 4 słów, dodajmy mało cenzuralnych słów na pewno nie dla cnotliwych. Kto był, ten wie. The car is on fire zapodał najprzedniejsze patenty z brytyjskiego post-punk’a. Ciężko uwierzyć, że są z kraju nad Wisłą. Krzysztof “Jary” Jaryczewski – jarał samego siebie. Beatsteaks chyba najbardziej utkwili w pamięci. Za covery beastie boys‘ów i Eminema i za to, że wokalista zszedł [musiał przejść przez tłum] na wysięgnik kamery (kran kamerowy) i stamtąd kontynuował koncert. W międzyczasie wypadałoby pochwalić koncert RaTaTaMów na małej, folkowej scenie, zespół do którego niektórzy z nas mają podejście iście emocjonalne. Koncert zakończony czymś zwanym fire show, który zgromadził rzeszę niewiele mniejszą niż ta pod dużą sceną. Celnym pomysłem okazało się zaproszenie Orkiestry Kostrinelli, bo pomiędzy jednym pogo a następnym taka chwila spokoju nabiera magicznych właściwości. Without End nie zachwycił nas niczym szczególnym, ale to może dlatego, że nie nasze klimaty. I jak zwykle pojawił się element totalnie transcendentny- Raz Dwa Trzy. Koncert niezwykły, zwalający z nóg, po prostu pożywka dla głodnych dusz. A na koniec? A na koniec laureatem Złotego Bączka okazał się Hey i Kasia N., która wg, swoich własnych słów wyszła na pierdołę, która nie potrafi sklecić porządnego zdania. No cóż, oby więcej takich pierdoł z tak pięknym głosem.

Różnie ludzie mówili o tegorocznym Woodstocku. Jednym się podobało, innym nie. Ale tak zawsze bywa. Socjologicznie rzecz ujmując Woodstock to nadal wybuchowa mieszanka, która jednak nie wybucha. Niezależnie czym jest to spowodowane, czy potrzebą bliskości i miejsc wyjątkowych, wakacyjną aurą czy też osobą Jurka Owsiaka jest to fakt ewidentny i niezaprzeczalny. I choć Woodstock to nie Lednica, której też zamiaru analizować nie mamy (bo znamy ją tylko z wyciskających łez obrazków telewizyjnych i relacji naszej redakcyjnej koleżanki) to nawet tu, wśród brudnych, szalonych ludzi można dotknąć dobra.

I może jednak mimo zaawansowanego wieku nas też stać jeszcze na odrobinę szaleństwa?

p.s całość opinii zawartych w powyższym artykule nie należy do żadnego z jego twórców, czyli prostymi słowami: artykuł jest zlepkiem naszych opinii, z którymi druga strona tworząca nie zawsze się zgadzała.


1 Dobrze jest wierzyć w coś co sprawia, że czujemy się lepiej.



Oceń tekst
Średnia ocena: 0 /0 wszystkich

Komentarze [4]

~poz
2005-09-17 13:15

no wsumie bezory artykul jak kazdy tego duetu jakze do siebie niepasujacego.b r a w o. ale nie napisaliscie nic o szatanie no woodstocku

~de
2005-09-17 12:58

1. riders.
2. no niech bedzie.

~Solarii
2005-09-16 16:12

ja nie byłam, ale wierzę, że zobaczę...

~Justyna
2005-09-16 07:04

Ehh… Dokładnie “kto był, ten wie”. Cudnie tak powspominać...

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 96luna
Komso 31komso
Artemis 24artemis
Gutek 22gutek

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry