Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Znów po właściwej stronie mocy   

Dodano 2015-12-23, w dziale recenzje - archiwum

Wreszcie! Po dziesięciu latach oczekiwania ponownie mogliśmy usłyszeć melodie Johna Williamsa, dobiegające z kinowych głośników, a na ekranie ujrzeć kultowy już napis „dawno, dawno temu, w odległej galaktyce…”. Premiera najnowszej, siódmej części gwiezdnej sagi będzie prawdopodobnie wydarzeniem kulturalnym bieżącej dekady, a być może i ostatnich piętnastu lat.

Nie ma w tym żadnej przesady. Legenda gwiezdnej sagi Georga Lucasa pielęgnowana jest już od prawie czterdziestu lat i nie słabnie. Mało tego, jest coraz mocniejsza. Najnowsza część to jedyny film w historii, który w pierwszym dniu/pliki/zdjecia/gw 1.jpg wyświetlania w amerykańskich kinach zarobił ponad sto milionów dolarów. Poprzedni rekord należał do ostatniej części Harrego Pottera. W przeciwieństwie do „Gwiezdnych Wojen” przygody młodego czarodzieja są jednak cały czas odświeżane, a to z racji serii książek J. K. Rowling. Dzieło Lucasa nie miało tak łatwo. Co prawda jest nie mniej oryginalne, ale jego popularność podtrzymywali wyłącznie fani (ostatni zrealizowany dotychczas film tej sagi, zatytułowany „Zemsta Sithów”, miał premierę w maju 2005 roku). Bardzo mało było w historii kina filmów tak uwielbianych. I choćby to czyni tę serię tak absolutnie wyjątkową. Oczywiście na swoją popularność sama zapracowała. Pierwsze filmy tej serii: „Nowa Nadzieja”, „Imperium Kontratakuje” i „Powrót Jedi” do dziś definiują gatunek science-fiction, a inspirowali się nimi chyba prawie wszyscy późniejsi twórcy tego gatunku. Dlatego nadzieje związane z kontynuacją tej serii, w reżyserii J. J. Abramsa, były naprawdę duże.

Nadzieje te mieszały się z niepokojem, a to za sprawą poprzedniej trylogii (chronologicznie pierwszej), w skład której weszły: „Mroczne Widmo”, „Atak Klonów” i „Zemsta Shitów”. O ile części czwarta, piąta i szósta są filmami znakomitymi, pięknymi wizualnie, wciągającymi widza w ten fascynujący świat niemalże od pierwszego spojrzenia, o tyle prequele wyglądają niekiedy jak ich parodia. Fabularnie są niezłe, bo Lucas dość pomysłowo rozwinął wątki oryginałów, co sprawiło, że widz odczuwał frajdę łącząc te wątki ze znanymi już sobie faktami, ale wizualnie jest już raczej źle. W kwestii efektów specjalnych zdecydowanie za bardzo zaufano w nich technice komputerowej i to w czasach, gdy technika ta nie była jeszcze w stanie podołać wizji reżysera. Scenografów również poniosła wyobraźnia i stworzyli światy moim zdaniem zbyt efekciarskie, nie pasujące do realiów całej sagi. Aktorzy również nie mieli łatwo. Choć obsada z reguły była trafnie dobrana,/pliki/zdjecia/gw2_0.jpg to ludzie ci nie mieli w zasadzie możliwości kreowania swoich postaci, bo musieli radzić sobie z techniką. W ten sposób trylogia ta straciła swój niepowtarzalny klimat i artystyczny wyraz.

Gdy przedstawiciele amerykańskiego koncernu medialnego Walt Disney Co. (od roku 2012 właściciele praw do sagi, które odkupili od Lucasfilm Ltd za kwotę ponad 4,04 mld dolarów) ogłosili, że zamierzają nakręcić pierwszą część trzeciej trylogii, jasne się stało, że muszą poprawić te rzeczy, a zwłaszcza tę pierwszą. To karkołomne zadanie powierzono średnio doświadczonemu, chociaż przejawiającemu niewątpliwie zalążki talentu reżyserowi J. J. Abramsowi i chciałbym od razu zaznaczyć, że ten wywiązał się z niego znakomicie! Zrobił najlepszą rzecz, jaką zrobić mógł – zaprosił do współpracy Lucasa, a komputerowe efekty specjalne w filmie postanowił ograniczyć do niezbędnego minimum. Tam, gdzie nie musiał, wykorzystał prawdziwe rekwizyty, a w poszukiwaniu wiarygodnej scenografii przemierzył prawdopodobnie całą planetę. Co jeszcze ważniejsze, nie poszedł w ślady swoich kolegów po fachu, dlatego u niego stroje szturmowców są klasyczne a Chewbacca prawdziwy. To wystarczyło, by każdy fan gwiezdnej sagi wystawił temu obrazowi ocenę nie niższą niż osiem na dziesięć. Jednak nie tylko te elementy odpowiadają za nastrój w „Przebudzeniu mocy”. Aż gęsto w tym epizodzie od nawiązań do pierwszej trylogii. Już od dawna było wiadomo, że pojawią się tu postacie z poprzednich części z Hanem Solo na czele, ale podobnie jest także w sferze technicznej/pliki/zdjecia/gw3.jpg i operatorskiej. Pierwsze ujęcie kosmosu w najnowszej części wygląda dokładnie tak jak to z 77’ roku. W całym filmie pełno jest zresztą tradycyjnych efektów specjalnych, ujęć długich i tych pod ostrymi kątami, efektu trzęsącej się kamery, płynnego przechodzenie kamerą między postaciami podczas dialogów, zbliżeń i nie ma tu zbyt wielu zlepek szybkiego montażu, od których tylko bolą oczy. Tak właśnie było kiedyś za Lucasa i Spielberga. Zatem śmiało możemy stwierdzić, że film Abramsa to hołd dla starej, oryginalnej trylogii. Hołd bardzo udany, gdzie drugi plan jest tak samo dobry, a niekiedy nawet lepszy niż pierwszy.

Oczywiście idealnie nie jest, bo dzieło kuleje trochę w warstwie fabularnej. Może to zaboleć szczególnie wspomnianych powyżej najwierniejszych fanów. Całość oparta jest bowiem na schemacie z pierwszej części, a momentami wygląda niemal identycznie. Wprowadzenie do fabuły nowych postaci co prawda trochę zmieniło, ale nawet one są niekiedy zbyt podobne do tych z pierwowzoru. Scenarzystom zabrakło widać pomysłów na skuteczne zaskoczenie widza i chyba dlatego sięgnęli do sprawdzonych wcześniej metod, skutkiem czego film jest za bardzo przewidywalny. Naprawili to co prawda robiącym nadzieję zakończeniem (spokojnie, nie zamierzam go zdradzić), jednak wydaje mi się, że to za mało, by powiedzieć o fabule, że jest wystarczająco dobra.

O ile z wyborem reżysera producenci trafili w dziesiątkę, o tyle mam wrażenie, że posadę scenarzysty mogli zaoferować samemu Lucasowi (ten pełnił tylko przy tej produkcji jedynie rolę kreatywnego konsultanta). Dla wielu fanów jest absolutnie oczywiste, że tylko on zna/pliki/zdjecia/gw4_0.jpg całą sagę na tyle, by podtrzymywać jej oryginalność i niezwykłość. Gdyby nie to, o czym napisałem powyżej, mielibyśmy do czynienia z filmem znakomitym, być może najlepszym filmem science-fiction ostatnich dziesięciu lat (nie licząc naturalnie „Incepcji”). Ale mimo to nie mamy za bardzo na co narzekać. Reżyser zrobił bowiem wszystko co mógł, by zniwelować wady scenariusza (i zrobił to z sukcesem, bo film wciąga niesamowicie). Praca absolutnie warta Oscara, dlatego śmiało mogą powiedzieć, że te „Gwiezdne wojny” są po właściwej stronie mocy.

Po obejrzeniu najnowszej części sagi, chciałem, aby to właśnie Abrams podjął się zrobienia części następnej, ale okazało się, że ta kwestia została już jakiś czas temu ustalona i to nie on niestety wyreżyseruje część ósmą sagi tylko 42-letni amerykański reżyser Rian Johnson, znany dotychczas z realizacji takich filmów jak: „Breaking Bad”, „Pętla czasu” czy „Niesamowici bracia Bloom”. Już niebawem w londyńskim studiu ruszą zdjęcia do kolejnej części, a jej premiera planowana jest na 26 maja 2017 roku.

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 5.5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 5.5 /49 wszystkich

Komentarze [2]

~Jaskier
2016-01-12 17:03

Są jakieś babole w recenzji w stylu pisania Moc przez małe m.

George Lucas już miał okazję pisać SW i nie wyszło to serii na dobre. Reżyserem także jest marnym (jakby nie było, najlepszy epizod, czyli piąty, nie jest jego dziełem).

Ogólnie, to o ile początek jest naprawdę rewelacyjny, to zbyt wiele nawiązań do Starej Trylogii w konstrukcji fabuły, widocznie przerzucanie części wątków i rozwoju bohaterów do następnego filmu oraz przedobrzenie Rey pogrążają ten film.
A szkoda, jest mi niezwykle przykro, że nie wyszło, no ale taki ten film najwyraźniej chcieli zrobić. Ja po prostu nie potrzebowałem przypomnienia, że Gwiezdne wojny są spoko, ponieważ dzięki licznym tworom (grom, komiksom, serialom) najzwyczajniej w świecie o tym pamiętałem.

Wiktor ma z grubsza rację, nie zgodzę się jednak co do Kylo Rena, który w zasadzie jest najlepiej dopracowanym, najpełniejszym elementem tego filmu.
___________________________________________
Klikam słonia.

~wiwi249
2016-01-03 21:48

Uwaga, spoiler alert więc jak nie oglądałeś i nie chcesz sobie psuć niespodzianki – nie czytaj.

Osobiście mówiąc, wyszedłem z filmu wkurzony i rozczarowany. To, co mi się naprawdę podobało to początkowe 5 minut filmu, a na słowach “A long time ago in a galaxy far, far away…” cisnęły mi się łzy do oczu. Nie mogłem wyjść z podziwu że po 10 latach czekania na kolejną część filmu z którym dorastałem. Potem moje wrażenie opadło niczym monotoniczność funkcji liniowej o współczynniku kierunkowym ujemnym.

W tym filmie nic nie pasuje… Głównym mankamentem jest antagonista, Kylo Ren. Do tej pory wszyscy “źli goście” wzbudzali we mnie podziw i szacunek, a ten koleś wzbudza we mnie tylko żałość. Nie cierpię tej cioty-ojcobójcy. Skondensowana nienawiść, połączona z gówniarstwem i kompleksami. Projekty wielu elementów w filmie znacznie nie pasują do tego co widzieliśmy do tej pory. Szczególnie w oczy rzuciła mi się broń, która wyglądała jak plastikowa. Skąd nagle Ruch Oporu, skoro to New Order jest rebelią przeciwko Republice? Dlaczego flota tego ruchu wynosi 20 X-Wingów, skoro flota samej Rebelii znanej ze starej trylogii była o wiele potężniejsza? Czemu New Order to jacyś naziole, a Hux to Hitler? Nie mogę się doczekać tego filmu z dubbingiem niemieckim. Czemu ten wielkolud nazywa się jak jakiś pokemon? A przede wszystkim – skąd złomiara z Jakku nagle odkryła znikąd w sobie moc i potrafi robić rzeczy? Czemu pokonała Kylo Rena, który był szkolony w mocy na pewno przez długi czas? Czemu miecz świetlny Anakina ją wołał? Czemu Kylo Ren nie użył mocy do walki z Finnem (ani Rey z resztą), skoro ten nie potrafił jej używać? Mógł go po prostu udusić tak jak Darth Vader kisił rebeliantów na pokładzie Tantive IV. Czemu też podczas przesłuchiwania, to właśnie Rey wyciąga ciekawe rzeczy z mózgu tego gówniarza? Czemu ludziki z imperium po raz trzeci brną w ten beznadziejny pomysł i budują prawie tak samo beznadziejną bazę, która zostaje zniszczona w identyczny sposób jak w poprzednich epizodach? Czemu R2D2 wyleczył się z depresji właśnie w momencie zniszczenia strakillera? W ogóle sam Starkiller… Planeta strzelająca wiązką światła przez całą galaktykę... XDDDD I czemu tak skrzywdzili Phasmę, która w trailerach zapowiadała się na bardzo ciekawą postać a wyszła na jakąś pomyłkę w zsypie na śmieci? Nawet gra kamery była nie w klimacie. Muzyka, mimo że to ten sam kompozytor, nawet ona mnie nie porwała. Ja rozumiem, że nowy reżyser, nowy nurt, ale to nie miało w ogóle klimatu Gwiezdnych Wojen. Film robiony pod komerchę. Szkoda strzępić ryja. Chyba wolę stary kanon…

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Artemis 27artemis
Hush 15hush
Hikkari 11hikkari

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry