Zdolna bestia
Zawsze z przymrużeniem oka obserwowałem multitalentowe, celebryckie jednostki w naszym pięknym kraju nad Wisłą. Być może z zazdrości nie wierzyłem, że jeśli ktoś jest świetnym tancerzem, to może być także dobrym aktorem. W większości przypadków nie myliłem się. Jednak - jak to w życiu bywa - od każdej reguły są wyjątki.
Pewnie większość z Was zna Natalie Lesz choćby z piosenki „Coś za Coś”, a może z serialu „Tancerze” albo z „Tańca z Gwiazdami”. Tych, którzy nie znają jej wcale albo czytelników Pudelków, Plotków i Kozaczków, którzy już ją zaszufladkowali w kategorii „pusta, zepsuta i niezdolna”, mimo wszystko gorąco namawiam do poznania.
Otóż, Natalia Lesz to postać nietuzinkowa w polskim, szeroko rozumianym show-biznesie. Mało kto o tym wie, ale jest jedną z najlepiej wykształconych polskich celebrytek. Artystyczne szlify zdobyła w Royal Academy of Dancing, Alvin Ailey i Broadway Dance. Ukończyła także kierunek aktorstwa oraz teatru muzycznego w Tisch School Of The Arts w Nowym Jorku. Jak sama przyznaje, w szkole spędziła znaczną część życia i z chęcią by tam wróciła.
Śpiewała od dziecka, początkowo w chórkach Andrzeja Rosiewicza. Potem zafascynowana tańcem uczęszczała do Warszawskiej Szkoły Baletowej, by wreszcie na studiach podjąć decyzję o rozpoczęciu kariery muzycznej. Swoje pierwsze piosenki nagrywała w mieszkaniu kolegi, u którego studio znajdowało się częściowo w szafie. Szukając własnego stylu, w którym najlepiej się odnajdzie, nagrała kilka płyt demo.
Dzisiaj wspomina, że założyła konto w popularnym serwisie MySpace i to właśnie za jego pośrednictwem próbowała dotrzeć do wymarzonych producentów. Udało się. Nad swoim debiutem pracowała z dwoma uznanymi producentami: Gregiem Wellsem i Glenem Ballardem. Pierwszy z nich wyprodukował dwa single Katy Perry, hit „Apologize” One Republic oraz całą płytę Miki. Drugi natomiast ma na koncie współpracę z samym Michaelem Jacksonem, Shakirą czy Annie Lenox. Płyta w Polsce przyjęła się stosunkowo dobrze. Dwa pierwsze single „Fall” oraz „Power of Attraction” grały prawie wszystkie stacje radiowe. Ten drugi trafił nawet na listę TOP 25 prestiżowego magazynu Billboard.
Jednak o Natalii zrobiło się głośno, gdy zdobyła Superjedynkę w kategorii Debiut Roku na festiwalu w Opolu w 2008 roku. Wybuchł skandal, bowiem jej ojca, dobrze sytuowanego finansistę, oskrażono o „kupienie” córce owej nagrody. Najgorsze jednak było dopiero przed nią. Pod koniec sierpnia wystąpiła na festiwalu w Sopocie, gdzie od Roberta Kozyry usłyszała, że nie potrafi śpiewać, nie ma szans na karierę i jest mu wstyd, że wystąpiła na sopockiej scenie. Natalia sprawę skomentowała krótko, podkreślając, że prawdziwa sztuka obroni się sama. Dla dziewczyny, która „ma papier” na śpiewanie, a przez jakiś czas sama uczyła śpiewu, był to po prostu policzek.
Próbując zrehabilitować swój wizerunek wystąpiła w „Tańcu z Gwiazdami” i nagrała singiel „Coś za Coś” ze świetnym tekstem Michała Zabłockiego. Po rozpoczęciu współpracy z Darkiem Krupą, postanowiła przygotowywać się do nagrania drugiej płyty.
Mimo, że postawiła na muzykę, to nie odrzuca propozycji z innych artystycznych światów. Zawsze stara się tam jednak wplatać wątki muzyczne. W serialu „Tancerze” jej bohaterka często pokazywana była na zajęciach wokalnych. Ostatnio zagrała tażke w monodramie na deskach Teatru Praga, gdzie wcieliła się w postać piosenkarki. Wykonała przebój Madonny „Like a Virgin”, zbierając świetne recenzje.
Natalię Lesz cenię za konsekwencję i upór w dążeniu do celu. Jest bardzo zdolna i utalentowana, a przy tym niesamowicie skromna i pokorna. Ma świetne wyczucie stylu i osobowość. Jako jedna z niewielu polskich wokalistek ma realną szansę na karierę na zachodzie. Czy się uda, nie wiem. Jeśli nie zabraknie jej pomysłów, wiary w siebie i odrobiny szczęścia, to kto wie...
Pierwsza płyta to zbiór osobistych, w większości nostalgicznych nagrań, opatrzonych rzadko spotykaną perfekcją każdego jednego dźwięku i dopieszczonych, kobiecych, pełnych ludzkich emocji tekstów. Pisząc ten artykuł, słucham właśnie piosenek z jej nowej płyty. Album ukaże się w ciągu najbliższych kilku tygodni. Jestem totalnie zaskoczony. Dla kogoś, kto zna kompozycje z poprzedniego krążka, będzie to niewątpliwie niespodzianka. Na nowym albumie jest o wiele więcej życia i energii. Muzycznie - jak sama podkreśla – czuć tu inspirację latami 80 i brytyjskim rynkiem. Czuć La Roux, a w pewnych momentach nawet starą, dobrą Britney Spears czy Mike. Trzymam kciuki, POP jest Ok – Natalia o tym wie i chce nam to uświadomić.
Grafika:
- http://img593.imageshack.us/img593/8057/natalian.jpg
- http://userserve-ak.last.fm/serve/500/53650985/Natalia+Lesz+modastyl+png.png
Źródło: lastfm.pl
Komentarze [18]
2011-05-09 20:12
Natalia wydaje się być bardzo sympatyczną osobą, a wnioskuję to po jej facebookowym fanpagu.
Może nie słucham obsesyjnie jej piosenek, ale kilka z nich bardzo lubię. ;)
2011-05-09 20:03
Nie bardzo mogę się wsłuchać w jej muzykę, nie bardzo mi pasuje. Chociaż uwielbiam piosenkę “Miss you”.
Artykuł całkiem niezły, bo zupełnie nie przynudziłeś :)
2011-05-09 17:24
Czemu Autor nie poinformował Czytelników SGI LESSER o prywatnych zażyłościach z Natalią Lesz? Trochę nieprofesjonalne Andrew.
2011-05-09 15:15
o boże, tylko nie leszCZ