Natalia Lesz wkurza hejterów
W ciągu ostatnich trzech lat na „Tę dziewczynę” spłynęła potężna fala krytyki. Zarzucano jej beztalencie i budowanie kariery na pieniądzach ojca, a teraz oskarża się ją o nagranie zbyt dobrego albumu. „Ta dziewczyna” to Natalia Lesz. Trzy lata kazała czekać na swoje drugie muzyczne dziecko. Powoli, lecz konsekwentnie, wydeptuje sobie ścieżkę do tytułu polskiej Księżniczki POP. Scena jest duża i każdy znajdzie na niej swój kąt, krążkiem „That Girl” Natalia zapewniła sobie nie tylko miejsce w pierwszym rzędzie, ale i na bardzo długi czas.
Album to konkretne historie z życia Natalii, okraszone dźwiękami pełnymi inspiracji z końca ubiegłej epoki, ale i brzmieniem współczesnych formacji jak La Roux czy Little Boots. Lesz niczym wytrwany pływak porusza się w basenie swoich wokalnych możliwości. Może nie jest to basen najgłębszy (nie mylić z głębią produktu artystycznego!), ale zdecydowanie ukształtowany i opanowany. Wydanym w 2008 debiutem, Natalia postawiła sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Przy „That Girl” odchodzi od współpracy z producentami swojej pierwszej płyty - Glenem Ballardem czy Gregiem Wellsem. Co trzeba zaznaczyć, jest krokiem ryzykownym, bowiem Panowie znani z przebojów Celine Dion czy Katy Perry są zdecydowaną gwarancją albumu na wysokim poziomie. W ten sposób Panna Lesz przyzwyczaiła nas do świetnych produkcji. Tym razem stawia na młody producencki duet - Nico Hartikainen (projekt „Danger Radio”) oraz Hannah Sidibe.
Abstrahując od sympatii do zawartości krążka, należy oddać Natalii wręcz obsesyjną dbałosć o szczegóły. Na „That Girl” roi się od dopieszczonych pod każdym względem bitów, sąsiadujących z syntezatorami kompozycji pełnych tanecznego brzmienia. Z utworu na utwór Lesz coraz bardziej zaskakuje. Nie tylko dojrzałością, ale i spójnością, której nie sposób nie zauważyć.
„Beat of My Heart” czy „Sorry D” to taneczne kompozycje, które spokojnie mogłyby znaleźć się na albumie choćby Kylie Minouge. Natalia ma ambicje, by podbić już nie tylko polską, nawet nie europejską, ale światową scenę POP. Zawartość krążka urozmaicają liczne intra, które wprowadzają w klimat kolejnych utworów. Nagrania krótkich dialogów ze studia świetnie współgrają z utworami do których bezpośrednio się odnoszą.
Znajdziemy tu inspiracje choćby La Roux (utwór "Schizoprhrenic" mógłby spokojnie znaleźć się w repertuarze Elly Jackson). „Rollin’” to ukłon w stronę Britney Spears. „Hate Me I'm Free” to bardzo osobisty utwór, który dużo mówi o samej Natalii - dedykacja dla wszystkich „hejterów”. Na „That Girl” znajduje sie także bonusowo singiel „Coś za Coś” sprzed dwóch lat. Oprócz niego, Natalię śpiewającą w ojczystym języku słychać w „Do stracenia już nic”, który i melodią i tekstem świetnie nadaje się na singla, choć przyznać trzeba że nie jest najbardziej wymagającym utworem na płycie. Warto wspomnieć dwie ballady; akustyczno-elektroniczną „In Love with You”, w której słychać muzyków Symfonii Varsovii oraz „7000 Milles” – opowieść o nieudanym związku na odległość.
Z okładki „That Girl” spogląda na nas długonoga dziewczyna, ubrana w białą bokserke, krótkie jeansy i panterkowe trampki. W ustach ma rurkę z napoju w puszce, na której dostrzec można legendarne logo „Campbell's Soup”. Nowy Jork, lata 80s czuć tu cały czas. Wtedy na listach przebojów Królowała Madonna. O niej, tak jak o Natalii mówi się, że śpiewać nie potrafi. Mimo to, zgodnie nazywana jest Królową POP. Czy Lesz umie śpiewać oceńcie sami, jedno jest pewne – nagrała album, który wnosi nową jakosć na polską POP scenę.
Grafika:
Komentarze [19]
2011-11-11 09:05
kupiłem cd jest w płytę
2011-11-09 19:25
Nie porównuj Natalii Lesz do Madonny, bo dziewczyna jej nawet do pięt nie dorasta. Lesz nie lubiłam nigdy i lubić nie będę, niemniej jednak recenzja przyjemna w czytaniu :)
2011-11-08 21:48
nie uprawiam dziennikarstwa informacyjnego – bo takie jeszcze jakoś może mieścić się w granicach obiektywności.
więc @Linko, hejterko, dlaczego mam być obiektywny?a jak żyje, to obiektywnej recenzji nie czytałem. i szczerze, jest to po prostu publicystyczna utopia.
2011-11-08 20:36
Może trochę obiektywizmu?
od tego słodzenia aż mi się mdło zrobiło. Teledysk miał być na światowym poziomie a wyszło jak zwykle czyli jedno wielkie g..no.
2011-11-08 16:18
haters gonna hate!