Pisiont twarzy Greya
Felico: Każdy z nas kojarzy zapewne piękne bajki Disneya. Te niesamowite opowieści, które zapadały w pamięć na długo, były najlepszą rozrywką dla naszych młodych wcieleń i niosły jakieś ważne przesłanie, które wtedy nie zawsze się rozumiało. Tematyka bajek była oczywiście różna, jednak do moich ulubionych należały te, w których niczym specjalnym nie wyróżniająca się dziewczyna poznawała (dosłownie) księcia z bajki i pojawiało się między nimi głębokie uczucie, a potem żyli długo i szczęśliwie.
Bo przecież nie ma chyba na świecie kobiety, która nie chciałaby się poczuć doceniona i zauważona. A gdyby tak tego księcia z bajki podmienić na miliardera z Seattle, a niewinną, bajkową miłość zamienić na pospolite pieprzenie się, to otrzymalibyśmy właśnie taką bajkę tylko dla nieco większych dzieci. Dzieci, które wychowały się na niewinnym Disneyu. Tak wiele historii powstaje na podstawie bajek i opowieści o idealistycznej miłości... Czy jednak ta warta jest także zapamiętania i naszego cennego czasu?
Kylie: Chyba tak, skoro do kin przybyły aż takie tłumy! Mowa oczywiście o polskiej premierze ekranizacji "Pięćdziesięciu twarzy Greya". Pomińmy może czas poświęcony tej zacnej lekturze, ale dwie godziny spędzone przed ekranem, to była jednak porażka. Tak samo jak to, że typowym widzem okazały się być kobiety w przedziale 17-25 lat. Tak, tak, możecie naturalnie powiedzieć, że to pewnie same desperatki, ale w końcu coś je tam przyciągnęło. Pytanie tylko co! Bo na pewno nie wciągająca, pełna subtelności fabuła, z której aż wylewa się szczera miłość i namiętność. Bynajmniej! Miłości nie znalazłam tam żadnej.
Felico: A może był to przystojny Jamie Dornan w roli samego Christiana Greya? Moim zdaniem był on bardzo nijaki jak na miliardera. Miał być młody bóg, a wyszedł nastolatek z krzywym nosem. Jeśli jednak nie chodzi o niego, to mam jeszcze inną teorię, która powinna wyjaśnić, dlaczego aż tyle osób zapragnęło zobaczyć tą ekranizację. Wiesz, zwykle gdy idę do kina, to chcę obejrzeć film, nakręcony na podstawie książki, którą przeczytałam. Moje intencje są wtedy oczywiste: pragnę sprawdzić, jak moje wyobrażenie bohaterów i świata przedstawionego w książce ma się do wyobrażenia reżysera. Zwykle spotyka mnie zawód, jednak nie o tym chciałam. Uważam, że większa część osób na seansie „Pięćdziesięciu Twarzy Greya” przyszła do kina właśnie z tego powodu. To był pierwszy taki seans w moim życiu, podczas którego czułam, że duża część ludzi siedzących wokół mnie czytała tę książkę. To naprawdę rzadkość. Jednak nie wiem, czy w tym akurat przypadku jest się czym chwalić…
Kylie: Brawo, a zatem wzrósł poziom czytelnictwa w naszym społeczeństwie! Nie sądzisz, że powinniśmy doceniać tego typu rzeczy? Teraz jestem bardzo ciekawa, jakie dzieło będzie w stanie pobić ten rekord.
Felico: Może będzie to cała historia widziana oczami Greya? Niegłupi pomysł. Ale poważnie mówiąc, to chyba jednak rozumiem fenomen tej książki. Po pierwsze, im więcej negatywnych komentarzy na jej temat się pojawiało, tym więcej ludzi zaczynało się nią interesować. Na każdego krytyka i przeciwnika przypadało kilku zwolenników. Po drugie, nie obrażając oczywiście nikogo, książka ta spodoba się prawie każdemu, kto nie miał do czynienia z literaturą prawdziwie piękną. Nie mówię naturalnie, że ja miałam już z taką literaturą styczność, jednak w tej powieści nie dostrzegłam zbyt wielu pozytywnych aspektów. Nie dotrwałam do jej końca, a sięgnęłam po nią tylko dlatego, aby wiedzieć, o czym mówię, gdy wypowiadam się na ten temat. A co do samej ekranizacji… Kylie, może opowiesz w skrócie jak Ty oceniasz relację między panem Greyem i panną Steel?
Kylie: Hmm, no cóż, muszę przyznać - początek był obiecujący. Urzekła mnie skromność Anastazji (w tej roli Dakota Johnson) i to, jak poświęciła się dla swojej współlokatorki. Co prawda inteligencją nie zabłysnęła, ale wyszło jej to na dobre, ponieważ Christian poddał się jej urokowi. Później przyszła kolej na drogie prezenty, przestronne wnętrza i dobrze skrojone garnitury boskiego miliardera. I właśnie wtedy, gdy jak w każdej typowej historii winny pojawić się zmysłowe wyznania "kocham cię", następuje zmiana scenariusza i na pierwszy plan wkraczają bicze, klapsy, "spotkania biznesowe", obnażone profity ciała panny Steel, okropnie niegustowne majtki tejże osobniczki, naga pupa jej adoratora, ponownie profity bohaterki oraz kary za (uwaga!) przygryzanie ust, przewracanie oczami i tym podobne seksualne treści. Szczerze mówiąc, z tego wszystkiego to najbardziej podobały mi się chyba pieniądze pana Greya. Ot, i cała romantyka.
Felico: Chciałam tutaj zapytać, czy naprawdę spodziewałaś się czegoś więcej, ale szczerze mówiąc nawet we mnie tliła się gdzieś głęboko nadzieja na fajerwerki. No dobrze, może nie na fajerwerki, ale przynajmniej na produkcję, o której pierwszy raz będę mogła powiedzieć, że była lepsza od książki. Przeliczyłam się jednak. Weszłam do kina wyzbyta wszelkich uprzedzeń (przynajmniej próbowałam się ich wyzbyć!), a wyszłam rozczarowana i zniesmaczona. Mówili, że będzie zmysłowo i erotycznie, a obejrzałam produkcję pełną maślanych oczu, w której zabrakło miejsca na prawdziwe pożądanie. Brak funduszy? Ja rozumiem, że sceny erotyczne nie należą do najłatwiejszych, ale to miała być główna atrakcja tego obrazu! Nie powinno się nawet brać pod uwagę tego, że można to było zepsuć złą grą aktorską. Bo sceny łóżkowe zamiast podniecać odbiorcę, irytują go.
Kylie: Tak, tak. Już niby coś się dzieje, a tu nagle klap. Dzwoni telefon i na gwałt trzeba go odebrać. Jeżeli twórcy zdecydowali się robić "tego typu" film, to powinni pójść na całego. No ale można na pewno zadowolić się ścieżką dźwiękową, która w filmie nadrabiała za całą resztę. I myślę, że chcąc nie chcąc zrobiła ogromną reklamę tej produkcji; mogliśmy usłyszeć takie wokalistki jak Ellie Goulding czy Sie, z najnowszymi hitami oraz divę Beyonce, w zmysłowym remixie starego utworu. Łatwo było nauczyć się na pamięć poszczególnych tekstów, które bombardowały nas trailerami ze wszystkich stron. Mnie szczególnie przypadł do gustu ten z klockami Lego. Prosto i bez ogródek, mógłby z powodzeniem reklamować nową edycję zabawek.
Felico: Zabawki dla dzieci w limitowanej edycji z filmu dla dorosłych? Brzmi wybornie! I oczywiście to byłaby kolejna okazja do zarobienia milionów na niczym. „Pięćdziesiąt twarzy Greya” jest niewątpliwie fenomenem. Oczywiście bezpodstawnie, ale czyż takie nie są właśnie najlepsze? A jeśli prawdziwymi okażą się słuchy, że kolejne części ekranizacji już są w drodze na ekrany, to zapewne historia miliardera i „szarej myszki” szybko nie da o sobie zapomnieć. A narzekając na to, dolewamy tylko oliwy do ognia, gdyż zwolenników nie brakuje. A najśmieszniejsze moim zdaniem jest to, że wszystko sprowadza się do miłości. Nieprzypadkowo chyba data premiery tego filmu wypadła niebezpiecznie blisko Dnia Zakochanych. Jednak, żeby nie było, że nie ostrzegałyśmy, nie oczekujcie wiele, wybierając się na ten film ze swoją drugą połówką. I dziewczyny, nie płaczcie potem, jeśli wasz facet wyjdzie z kina w połowie filmu, bo na seansie, na którym my byłyśmy, było kilku takich śmiałków (inteligentnych, rozsądnych panów), którzy poddali się (zmądrzeli) bardzo szybko i po prostu wyszli. Mam wielką nadzieję, że dzięki temu dziś mają się dobrze!
Kylie: O Święty Barnabo, czyż same nie kreujemy jednak teraz reklamy tego nieszczęsnego filmu? Niedoczekanie! Swoją drogą czy nie masz wrażenia, że stworzono tam stereotypowy obraz dominacji mężczyzn nad płcią piękną? Rozumiem - zawarli umowę, ale co by nie mówić i tak największych przyjemności doznawał pan Grey. Anastazji pozostało tylko zadowolić się bliską obecnością miliardera i tym, że wybrał właśnie ją. Hmm, czy to sprawiedliwe? Ubiegam się więc o to, aby w kolejnej produkcji to dziewczyna biła w nagi tyłek swojego księcia, a wszystko dlatego, że nie stać jej na uczucia i interesuje ją wyłącznie "pieprzenie".
Felico: Zapominasz, że panna Steel była dodatkowo nagradzana pożądanymi orgazmami za swoje posłuszeństwo. Któż by nie poszedł na taki układ? Seks seksem, posłuszeństwo, uległość, dominacja czy agresja też swoją drogą, ale gdzie tu miejsce na tę wielką, romantyczną miłość, na którą czeka każdy z nas? Namiętny, nieoczekiwany pocałunek w windzie, a może lot helikopterem nad pełnym życia miastem? To Anastazja pragnie miłości, a Christian pragnie ją przelecieć na każdy możliwy i znany mu sposób. A z tego, czego się o nim dowiadujemy, zna tych sposobów naprawdę wiele. Dopiero sama końcówka pokazuje, że ten arogancki, bogaty dupek potrafi się ogarnąć i stwierdza, że ma jednak uczucia. Jednakże dojście do tego zabrało mu trochę czasu i może być już za późno. Ale stara się przynajmniej udawać smutnego i zszokowanego. Ostatecznie końcówka wychodzi dosyć smutno i łzawo. I teraz pojawia się pytanie. Czy chcę dowiedzieć się, co będzie dalej? Zdecydowanie nie.
Kylie: Ze smutkiem stwierdzam, iż na tę bajkową miłość czekamy w tym wypadku chyba tylko my dwie. Tak, dwie panienki, które przytłoczył nowy, ordynarny typ namiętności. Wzruszające. Chociaż jakaś malutka cząstka w głębi duszy podpowiada mi, że to niemożliwe, aby rzeczywiście wszystkim innym się ten (o zgrozo!) melodramat podobał. Miłość to przecież uczucie a nie układ. Nie można po prostu podpisać umowy i zapomnieć, że istnieją emocje. Chyba nawet warto wiedzieć kogo się zaprasza do łóżka, prawda? A nóż widelec panna Steel okaże się seryjnym mordercą, który po spaleniu zwłok Greya zgarnie cały jego majątek dla siebie? Szczerze mówiąc, to raczej się tego nie dowiem, bo na kolejne części na pewno się nie wybiorę. O nie, nie pójdę nawet po to, abyście mogli potem przeczytać jakąś marną recenzję w szkolnej gazecie. Jeżeli ktoś z was jest spragniony tego typu adrenaliny, to zdecydowanie prędzej znajdzie ją na lekcjach WDŻ (no chyba, że już nie chodzi do szkoły i jest w szczęśliwym związku). Tak czy owak ja i Felico jesteśmy absolutnie na nie, natomiast w Walentynki polecamy wybrać się na "Pingwiny z Madagaskaru"!
Zwiastun z klockami Lego: https://www.youtube.com/...
Grafika:
Komentarze [19]
2015-02-14 23:28
Czytajac ten tekst miałem wrazenie ze pisały go dwie gimbuski ktore mysla ze w milosci tylko romantycznosc itp.. HELLO! Zyjemy w brutalnym swiece o kulturze przesiaknietej brudnym seksem i pozadaniem. Nie wiem kto wam kazał sie spodziewac w filmie romantycznosci…
PS. Jesli tg chcecie polecam druga czesc Greya… tam jest mniej pieprzenia a wiecej uczuc tytułowego bohatera.
2015-02-14 23:22
ale autorów jest dwóch
a filmu nie trzeba ośmieszać – i tak karma dla fantazji erotycznych kury domowej jest śmieszna i cholernie źle napisana xD
2015-02-14 23:05
widzę, że ktoś nieźle się bawi próbując ośmieszyć ten film xd ale zabiegi tej osoby są dużo bardziej żałosne niż on, chociaż zapewne autor dwóch poniższych komentarzy świetnie się bawił
2015-02-14 22:55
karinka ja się bardzo z toba zgadzam kohana:)
oceniają takie mlode nie wiedza za bardzo co to prawdziwe zycie jak meszczyzna pozonda kobiety to jest bardzo piekny film o milosci miedzy dwojgoma ludzmi i ja nie wiem o co sie mozna przyczepic ja niestety mojego Andrzejka nie wyciagnelam ale co sie odwlecze to nie ucieczce :))) pozdrawiam i sciskam mocno
2015-02-14 22:46
nie zgadzam sie z autorem .to bardzo dobra ksiazka i film jeszcze lepszy .pewnie nawet nie czytaliscie ksiazki wiec jak mozecie oceniac hmm? jak wam sie nie podoba to po co oglondacie? jak wam sie nie podoba film to nie oceniajcie. bardzo polecam film na walentynki ;) ja jeszcze nie bylam bo straszne kolejki byly (nie bez powodu ludzie wiedza co dobre ;) ale ide do kina niedlugo z chlopakiem i juz sie nie moge doczekac :)))))