Homo, bi, hetero - i co z tego?
Mediom, politykom, kościołowi, pruderyjnym paniom ze sklepu, zebrało się ostatnio na częste poruszanie "problemu", jakimż jest odmienna orientacja seksualna. Chłopczyk lubiący dziewczynkę, nie budzi większych zastrzeżeń, gorzej gdy chłopczyk bardziej lubi chłopczyka niż dziewczynkę, albo to i to. "To i to", jakby nie było, nie świadczy o wszechstronności zainteresowań chłopczyka bądź dziewczynki, a wręcz przeciwnie jest piętnowane przez społeczeństwo. Dlaczego? Czy kilkaset lat temu wszyscy żyli i kochali się, jak Bóg przykazał (bez urazy oczywiście dla głęboko wierzących), czy może po prostu nie zauważano pewnych odmiennych zachowań? Tak... oto cała nasza Polska. Problemu nie ma, dopóki się o nim nie mówi, a osoby publiczne pod względem seksualności są w należytym porządku. Dopiero gdy na sławetnym Zachodzie nastąpiło wielkie bum, bo homo chcą mieć dzieci i zawierać małżeństwa, w ojczyźnie naszej powstał spór. I pojawili się w drodze nagłych wahań temperatury i stopienia lodowca pierwsi homoseksualiści, biseksualiści i inni, o których wcześniej wśród pierwotnych homo sapiens sapiens nie słyszano. Tak właśnie było, a teraz mamy parady wolności, miłości, a na dodatek ich uczestnicy robią się coraz odważniejsi w głoszeniu haseł mówiących o równości prawnej, moralnej i kulturowej wszystkich mniejszości i większości seksualnych.
Z punktu widzenia Kościoła, jak również wielu ludzi, homoseksualizm jest traktowany jako choroba: jesteś gejem / lesbijką – jesteś chory. Ale nie martw się bracie/siostro, my cię wyleczymy, pozwolimy ci wrócić na łono zdrowego społeczeństwa i założyć normalną, szczęśliwą i oczywiście chrześcijańską rodzinę. Nie pozwolimy ci tkwić w grzechu i zboczeniu, jakim jest homo/biseksualizm, bo przecież to tylko ludzka zachcianka, fanaberia, oznaka pychy, źle ukierunkowany popęd, który w szerszej skali zmierza ku autodestrukcji gatunku. Skrzywienie, które należy wyprostować, choroba którą trzeba leczyć. Defekt, który dla naszego wspólnego dobra powinniśmy usunąć. Miłość chrześcijańska, między kobietą a mężczyzną, jest miłością prawą i naturalną, a pozostałe jej aspekty, to tylko mrzonka, ułuda, fatamorgana. A podobno miłość jest wielka i nieskończona. Nieograniczona. I co ciekawe, ślepa. Homo/biseksualiści są w gruncie rzeczy odrzucani przez Kościół (i to nie są mrzonki), więc rzekoma pomoc ze strony katolicyzmu, to tylko złudna obietnica. A na akceptację nie ma co liczyć.
Nie obrażając niczyich uczuć religijnych, sięgniemy do historii. Idealny przykład, Aleksander Wielki, młody i sławny wódz z przeszłości. Do dziś uważany za geniusza. Ciekawe, ilu z was zdawało sobie sprawę z korowodu kobiet i mężczyzn, który przewinął się przez jego sypialnię. Takich przykładów historii dostarcza wiele, ale naszym celem nie jest ukazanie pseudozboczeń przeszłości. Dziś warto zastanowić się, dlaczego my - podający się za ludzi wyzwolonych, kosmopolitów o niezmierzonych horyzontach umysłowych, nadal w większości odczuwamy urazę i wstręt do parki gejów czy lesbijek. Nawoływanie o tolerancję odbija się pustym echem o ściany naszego państwa, a przecież każdy z nas tak usilnie pragnie tolerancji i respektowania swojej odmienności w jakimkolwiek jej wymiarze przez społeczeństwo. Wraz z nadchodzącą falą "odmienności" z Zachodu i w Polsce wielu ludzi postanowiło przyznać się do swojej orientacji. Przykładem na to jest znany polski aktor Jacek Poniedziałek, który w późniejszych wywiadach mówił, że po tymże wyznaniu bardzo duża liczba osób zwyczajnie odsunęła się od niego. Mężczyźni zaczęli chyba obawiać się o swoją zagrożoną "męskość", a kobiety w gruncie rzeczy straciły potencjalnego kandydata na męża, z dużymi zresztą dochodami, ale i tak nad wszystkim górował zwyczajny ludzki niesmak.
Większość gejów i lesbijek tak naprawdę nie upomina się o prawo do zawierania małżeństw czy też wychowywanie dzieci, ale o zwyczajną ludzką akceptację i możliwość otwartego przyznania się do własnej seksualności bez wizji wyalienowania. Bi/homseksualizm nie oznacza kary czy winy, nie jest też wymysłem znudzonych ludzi, którzy nie mając nic do roboty, więc postanawiają kochać "inaczej". Patrząc na to wszystko, wydaje się, że problem seksu stał się dominującą sprawą, a przecież nikt nikomu do sypialni zaglądać nie musi. Homo/bi są takimi samymi pracownikami, przyjaciółmi, rodziną. Nic ich w rzeczywistości nie różni od hetero. Nic, poza seksualnością. No właśnie…
Komentarze [76]
2006-09-15 17:15
Tak, wszyscy są tacy fajni i liberalni. Tylko ciekawe jakby dwóch chłopców trzymając się za ręce przeszło po szkole na długiej przerwie. Inny pomysł niech któryś z panów powie po WF’ie w męskiej szatni, że jest gejem. Zobaczymy ile w nas wszystkich jest otwartości. Mam nadzieję, że jeszcze coś w tym temacie będzie napisane Panie Naczelne.
2006-09-15 15:38
Katha, Solarii, Grześ: zgadzam się z Wami, poza tym dzieci nie tyle będą wyśmiewane (tak się dzieje, jeśli nie mają w ogóle rodziny albo są z bidula), co napiętnowane. Po drugie dopóki nie wyzbędziemy się ksenofobii i przybierającego kolosalnych rozmiarów konserwatyzmu, nidy nie będziemy patrzeć na “homo/bi”, jak na zwykłego człowieka. większość ludzi drwi z osób o odmiennej orientacji, nie znając nikogo z tego środowiska i to jest najbardziej irytujące, bo na myśli mają w rzeczywistości tylko to, co dzieje się w czyjejś sferze seksualnej, poczuwają się do roli czyjegoś prześcieradła…
ps mam przyjaciółkę, która jest bi. świetnie się dogadujemy mimo że różni nas seksualność. znam geja, jest wartościowym człowiekiem. dla mnie homo/bi = hetero.
2006-09-15 15:37
Ale problem. “Ich ‘pupy’, ich wola” jak chłopczyk chce chłopczyka, a dziewczynka dziewczynkę to co w tym złego. To w takim razie lepiej zmuszać ludzi, którzy wolą “ten tego tamtego “ z osobą tej samej płci, do robienia “ten tego tamtego” z osobą płci przeciwnej? Przecież to jest istna dyskrimacja. I złamanie praw człowieka – przecież istota ludzka ma prawo to wolności. Jeżeli obie strony tego chcą to cóż w tym złego.
Co do małżeństw homoseksualnych. No ślub cywilny trochę ułatwia sprawę. Przypuśćmy, że partner trafia do szpitala, i ta druga połowa chce być przy swoim wybranku/wybrance, a nie może bo nie jest rodziną... I co wtedy!? No i ‘pupa’ zbita. Nie wspomnę też o wspólnym rozliczaniu się z fiskusem. Dlatego ślub cywilny mógłby być zezwolony.
Co do adopcji dzieci. Psychologiem dziecięcym nie jestem, ale jeśli nie zaszkodzi to rozwojowi dziecka to czemu nie. Tylko co na to rówieśnicy – “Buhahah [xxx] ma 2 tatusiów/mamusie, moi rodzice mówią, że to chore łeeeee” – poprostu społeczeństwo do tego nie dorosło.
2006-09-15 14:34
solarii:
do czego homoseksualistom potrzebna jest rejestracja ich związków? bo fajnie jest mieć taki papierek? nawet założyciel socjaldemokratycznej unii pracy doktor ryszard bugaj uważa to za populizm! jedyną sprawą w której homoseksualiści faktycznie mogą czuć się pokrzywdzeni przez państwo jest podatek spadkowy, który trzeba znieść.
‘chyba lepiej, żeby jakies maleństwo trafiło do ciepłego, pełnego miłości domu dwóch kobiet, czy dwóch mężczyzn niż do jakiejś patologicznej rodziny ( bo i tak się zdarza).’
problem w tym, że żyjemy w kraju ludzi, którzy niczym psy pawłowa toczą pianę z pyska na sam dźwięk słowa homoseksualizm. dzieci, którzy mają dwóch tatusiów mogą być w szkołach bite i wyśmiewane.do mojego przyjaciela jacka z którym kiedyś na ten temat kłóciłem się na forum: podobno ‘tylko krowa nie zmienia poglądów’.
2006-09-14 23:28
na poczatek gratuluję pierwszego ciekawego tekstu po wakacjach, no a teraz do rzeczy. Najabardziej irytujące są komentarze ludzi, kótrzy wypowiadają się na temat, nie mając o nim najmniejszego pojęcia. Są oni manipulowani przez jakiś tam ludzi z jakiśtam środowisk. I stąd bierze się, ze homo jest fe a aseksualizm to już niemal rzecz absolutnie zabroniona i “zapewne tacy ludzie są głęboko nieszczęśliwy” nie chcę tutaj pisać felietonu zamiast komentarza, ale lepiej niech ci wszyscy, którzy zamiast zastanowić się nad problemem poddają się na wypowiedziach innych pod wpływem jakiegoś impulsu.
W świetle nauki psychologii, psychiatrii homo bi czy aseksualizm chorobą nie jest, a pewną odmienością spowodowaną albo doświadczeniami z dzieciństwa, albo ma podtstawę neurologiczną (rozwinięcie półkul, które można porównać no do leworęczności)
2006-09-14 22:50
Dla mnie gej czy lesbijka, to taki sam człowiek jak każdy inny. Pamiętam, że rozmawiałam kiedys na ten temat z moim wujkiem( absolutnie nie homofob, jest to osoba tolerancyjna), który powiedział mi,że moja tolerancja nie tylko w sprawach homoseksualistów w pewnym stopniu została zbudowana na opiniach, które sa propagowane w mediach. Bo w tv widzi się w serialach, w programach typu talk show czy reality życie osób o odmiennej orientacji seksualnej. Pokazane jest zycie ludzi takich jak wszyscy inni, kochającym z tą samą intensywnością, pracujących, uczących się, z tą różnicą, że idąc przez ulice dana osoba z miłością spogląda, trzyma za rękę osobę tej samej płci. Jak dla mnie nie ma problemu, ludzie sami stworzyli sobie problem z którym trzeba “walczyć”. Ale to troche jak walka z wiatrakami bo osoby o odmiennej orientacji były, są i będą niezależnie od tego jak bardzo społeczeństwo będzie chciało się ich pozbyć. Po co walczyć z czymś co na nikogo tak naprawdę nie wpływa, nie ingeruje w życie? Co do małżeństw i adopcji. Jeżeli dwie osoby się kochają mają prawo zalegalizować swój związek( niestety nie w Polsce) i mieć dzieci. Jak każdy wie homoseksualizm jest to sprawa wrodzona nie nabyta, a chyba lepiej, żeby jakies maleństwo trafiło do ciepłego, pełnego miłości domu dwóch kobiet, czy dwóch mężczyzn niż do jakiejś patologicznej rodziny ( bo i tak się zdarza).