Monolog ze śmiercią
Widzę, że stoisz za oknem. Patrzysz na mnie tym swoim świdrującym spojrzeniem, które napotyka po drodze szkło szyby. Czasem mogę cię ujrzeć w napełnionej upojeniem strzykawce. Nie boję się ciebie. Chodź do mnie! Porozmawiaj ze mną! Wyglądasz tak pięknie, tak kusząco, wystrojona w zapomnienie.
Wiesz, nawet twój cyniczny uśmiech przynosi mi ukojenie. Chciałabym się wtulić w twoje miękkie włosy, poczuć ich matczyny zapach. Jesteś dla mnie jak opiekunka. Przypominasz mi moją mamę, tę z czasów, gdy byłam małą dziewczynką, i gdy jeszcze mogłam usiąść jej na kolanach i wylać ze swoich oczu krople bólu. Dziś ona mnie już nie chce, bo podobno urosłam. Podobno jestem zbyt ubrudzona dotykiem tego złego świata. A przecież patrząc w lustro, nadal widzę to małe dziecko, huśtające się naiwnie na warkoczu brawury.
Śmierci, tylko ty mi pozostałaś wśród tylu bezkształtnych, kartonowych twarzy. Tylko ty nie odwracasz pogardliwie głowy. Tylko ty nie depczesz mnie spojrzeniami. Kocham to, gdy szepczesz do mnie z opakowania tabletek. Łykam je, by móc cię dotknąć, by poczuć twoje przeszywające, dziwne ciepło i tę nicość, w którą powoli się zapadam, czując wolność tętniącą w żyłach napełnionych napojem życia. Pozwól mi zatańczyć z tobą. Nie chowaj się, bo ja pragnę patrzeć w twoje głębokie oczy. Pragnę nasycić się twoimi urwanymi oddechami. Słyszysz? Łzy nieba grają nam kolejne takty nieznanej piosenki. Weź mnie za rękę! Proszę cię. Chwyć moją dłoń! I tańczmy, wirujmy na krawędzi odlotu. Czujesz tę lekkość?
Pozbyłam się ciężaru ciała, jak niepotrzebnego bagażu. Wyrzuciłam z duszy wszystkie zakurzone wspomnienia, powydzierane z kalendarza życia momenty.
Jak mi ciepło. Jak dobrze. Jak ciemno...
Komentarze [15]
2009-10-15 18:46
Straszą mnie nie tylko metafory dopełniaczowe (np. warkocz brawury), a wrażenie,że cały ten tekst układa się w BÓL. To robi niedobrze, bo jeśli to nie demotywator to warto porozmawiać z mamą albo psychologiem. Mam jednak nadzieję, że nie przekłada się to na niczyje życie- więc jeśli nie to po co inscenizować takie doły, kiedy świat może Cie potrzebować na tysiąc innych sposobów? :)