Ciemnogród – cz. 1
Był przepiękny, letni poranek. Słońce rozświetlało swym blaskiem, schludną i rażącą bielą ścian kancelarię biskupa. Ja, młody, energiczny, ksiądz czekałem na niego. Rozsiadłem się wygodnie w jednym z pokaźnych skórzanych foteli i wnikliwie analizowałem wystrój tego pomieszczenia. Kancelaria była piękna. Tyle obrazów, tyle przeróżnych książek elegancko ułożonych na półkach zdobionych szafek, cud.
Widok był naprawdę wspaniały. Biła od niego jakaś niepojęta siła, tak, jakby mieszkała w nim Boska tajemnica. Mój wzrok przyciągał najbardziej wielki dębowy stół zapełniony papierami i przyborami do pisania. Nad tym całym pisarskim bałaganem górował złoty krzyż stojący dokładnie na środku stołu. Błyszczał niezwykle. Wyglądało to tak, jakby każdy promień słońca bił w niego specjalnie i powracał ze zdwojoną siłą, atakując całe pomieszczenie. Blask raził niemiłosiernie, prawie nic nie widziałem.
Zastanawiałem się, czymże sobie zasłużyłem, że mój proboszcz wytargał mnie z kościoła i kazał czym prędzej udać się do biskupa? Nie miałem wiele czasu, by to rozważyć, bo w końcu w drzwiach ukazał się on, biskup. Wstałem i pocałowałem go w pierścień, by okazać należyty szacunek. Biskup odpowiedział na moje pozdrowienie, po czym usiadł za stołem i wyciągnął kilka zadrukowanych kartek papieru. Przeglądał jedną po drugiej tak wnikliwie, jakby widział je pierwszy raz, a gdy zatrzymał się na ostatniej z dużym czarno białym obrazkiem, jego mina z wyrażającej skupienie zamieniła się w swego rodzaju wyraz zakłopotania. Stałem jednak niewzruszony, czekając na wyjaśnienie powodu mojej obecności w jego kancelarii. Wszystko to wydawało się nie mieć jakiegokolwiek sensu. W pewnym momencie biskup spojrzał na mnie poważnym wzrokiem i rzekł:
- Tomaszu… Kazałem Ci tutaj przyjść ze względu na pewną misję, której ja nie mogę wykonać. - Wstał i trzymając się za brodę zaczął chodził w kółko, tak, jakby się nad czymś zastanawiał. W dłoni zaciskał podejrzaną kartkę. Było prawie pewne, że za chwilę dowiem się, co na niej widnieje. - Ale… Ty możesz. - Zakończył biskup.
- Eminencjo, ale o co chodzi ? - Zapytałem nie kryjąc zaskoczenia.
- Chodzi o to. - Zatrzymał się przede mną i podał mi ściskaną dotąd w dłoni kartkę. – Chciałbym, abyś zbadał to, co widzisz na zdjęciu.
Otworzyłem zgiętą na wpół kartkę i przyjrzałem się dokładnie czarno-białemu obrazkowi. Bardzo ciemny, smolisty nadruk przedstawiał kamienny klasztor otoczony iglastymi, rzucającymi ponury cień, drzewami. Widok, nie powiem, mało przyjemny. Zdjęcie wyglądało trochę jak kadr z filmu grozy. Przez chwilkę wydawało mi się nawet, że znam to miejsce. Może z jakiejś gry komputerowej czy horroru ? Swojego czasu trochę się tym interesowałem.
- Co to jest Eminencjo ? - zapytałem poważnym głosem.
- To jest klasztor pod wezwaniem Świętego Lucyfera z Cagliari. Dostałem informację, że mieszkający tam mnisi dopuszczają się herezji. Nie wiem ile w tym prawdy, ale trzeba to sprawdzić. - Biskup zaczął na nowo chodzić po całej kancelarii. - Jutro z samego rana pojedziesz tam. Mój szofer cię podwiezie.
- Ale dlaczego ja? - spytałem najbardziej zdziwionym głosem, jaki potrafiłem z siebie wydobyć. – To proste. Jesteś młody, inteligentny, świeżo po studiach. Sądzę, że to zadanie w sam raz dla ciebie. Pobawisz się trochę w śledczego. Lubisz kryminały prawda?
- Lubię, ale…
- Żadne „ale”- przerwał, zatrzymując się przy obrazie przedstawiającym mękę Chrystusa. - Na twoim miejscu bym się nie zastanawiał. Co ty na to? - spytał kapłan, spoglądając na mnie pełnymi dziwnego zaufania oczami.
Czułem, że nie mam wyjścia, dlatego postanowiłem od razu przyjąć to bądź co bądź niecodzienne wyzwanie. Podszedłem do biskupa i oznajmiłem, że się zgadzam. Biskup wyciągnął do mnie rękę. Po pożegnaniu udałem się do mieszkania mojego brata, które znajdowało się nieopodal. Patryk pracował na zmiany, a tego dnia przypadała mu druga zmiana, czyli był całkowicie wolny i do dyspozycji. Spotkanie u biskupa zakończyło się mniej więcej o godzinie 11:00. Gdy dotarłem pod kamienicę brata, wiedziałem, że będzie jeszcze spał. Dzwoniłem dobre pięć minut. Nagle usłyszałem trzask w głośniku domofonu. Rzuciłem więc szybko „Otwórz debilu”, aby wiedział, że to ja. To było nasze hasło z dzieciństwa, gdy mieszkaliśmy razem z matką. Wdrapując się na drugie piętro, zastanawiałem się, co zobaczę za jego drzwiami. Mając takiego braciszka, mogłem się spodziewać wszystkiego. Przechodząc przez szeroko otwarte drzwi wejściowe, zobaczyłem obraz totalnego pobojowiska. Butelki, puste paczki po papierosach i ziemia rozsypana z przewróconej doniczki, pokrywały cały przedpokój. Z trudem zamknąłem drzwi.
- Patryk, co tu się dzieje!? - Krzyknąłem.
- Zapytaj raczej, co tu się działo…. Albo lepiej nie pytaj, bo i tak nic nie pamiętam - odpowiedział Patryk wyraźnie wycieńczonym głosem, prawdopodobnie na potwornym kacu.
Po kilku krokach dotarłem do pokoju brata. Patryk leżał na zmiętym prześcieradle, trzymając w dłoni butelkę wody. Widać było, że zeszłej nocy była tu niezła biesiada. Zastanawiało mnie, co mój brat widzi w takich imprezach. Zawsze cierpi dotkliwie następnego dnia, ale wciąż ma ochotę bawić się w tak prymitywny sposób.
- Patryk, jak ty wyglądasz? Rozciągnięta i brudna od nie wiadomo czego koszula, dziurawe spodnie, podkrążone oczy i ten kołtun na głowie. Coś ty z siebie zrobił? - zapytałem w stylu mocno pedagogicznym.
- Nie wiem, nie denerwuj mnie. Co cię sprowadza o tak wczesnej porze? Piwa już nie mam, skończyło się - rzucił Patryk, przekręcając się na prawy bok.
Podniosłem z podłogi przewrócony fotel biurowy i usiadłem na nim.
- Dasz mi skorzystać z laptopa? Muszę coś sprawdzić.
- Proszę bardzo, tylko nie zmieniaj tapety… hihihi - zakończył wypowiedź pijackim rechotem.
Gdy włączyłem laptopa i uruchomiłem przeglądarkę, rozpocząłem poszukiwania obiektu mojej misji. Ku mojemu zaskoczeniu, powitało mnie wielkie NIC. Totalna pustka, zero informacji, zero zdjęć. Tak jakby ten klasztor nigdy nie istniał, a przecież jego zdjęcie trzymałem w kieszeni.
- Czego ty tam szukasz Tomaszu? - wtrącił rozbawionym głosem Patryk.
- Klasztoru pod wezwaniem św. Lucyfera, ale jak na złość nic nie mogę znaleźć. Ani gdzie jest, ani jakichś dokładniejszych zdjęć, po prostu nic.
- Święty Lucyfer? Przecież to diabeł, jak może być święty?
- Święty Lucyfer był człowiekiem. Walczył z arianami bodajże, napisał też parę ciekawych rzeczy - wytłumaczyłem bratu ogólnikowo.
Wtem Patryk odwrócił się w moją stronę, a jego twarz wyrażała jakiś dziwny niepokój.
- Tomek, tak w ogóle to miałem dziś dziwny sen. Lubisz takie opowiastki, to ci opowiem. Śnił mi się wielki zamek w lesie. Później widziałem jeszcze jak drży ta budka, z której mówicie kazania… ambona, tak ambona. - Spojrzał na mnie zamglonymi oczami. – Dziwne, nie?
Zerknąłem na niego z politowaniem.
- Odmów trzy „Zdrowaśki” zanim pójdziesz spać i już ci się ten sen nie powtórzy. Jak się wiedzie taki tryb życia jak ty, to nie dziwne, że ktoś próbuje namieszać ci w życiu.
- Głupoty… Napiję się browara i zaraz mi wszystkie minie jak ręką odjął. Nie będzie zamków ani jakichś ambon – powiedział jeszcze Patryk i ponownie przekręcił się na bok.
- To ja idę - odpowiedziałem i zamknąłem laptopa.
Nie doczekałem się jednak odpowiedzi. Po cichu wyszedłem z mieszkania. Gdy wróciłem do swojego ukochanego, ciepłego pokoiku na plebani, położyłem się na moim łóżku i zacząłem rozmyślać. Zeszło mi z tym aż do obiadu. Zastanawiałem się nad tym, co się dziś wydarzyło. Bardzo intrygujący wydał mi się fakt, że wymieniony przez biskupa klasztor nie był opisany nawet jednym słówkiem w Internecie. Potem udałem się na obiad, który przygotowała nam jak zwykle pani Basia. Gdy po zjedzeniu pysznego schabowego wróciłem do swojego pokoju ponownie oddałem się rozmyślaniom. Nie pamiętam nawet, kiedy zasnąłem. Pamiętam za to, co widziałem we śnie. Nie był to bynajmniej sen zwykły. Ten zapamiętam bez wątpienia na całe życie.
CDN.
Grafika:
Komentarze [3]
2014-05-14 09:37
erekcjo XDD
2014-05-06 14:23
Takie małe sprostowanie….eminencjo – tym tytułem zwraca się do kardynałów;). Do biskupów – ekscelencjo(!). Jego Świątobliwość...wiadomo do kogo:).
2014-05-06 10:19
6/12 ostatnich tekstów w Lesserze to teksty Ravena
_no błagam
- 1