Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Ciemnogród – cz. 3   

Dodano 2014-05-27, w dziale opowiadania - archiwum

Spojrzałem na nią z przerażeniem. Jej twarz promieniała niewinnością i krzywdą. Wyglądała jak dziecko skazane niesprawiedliwie na cierpienie. Wiedziałem, że muszę jej jakoś pomóc i za wszelką cenę dowiedzieć się, co tutaj ma miejsce.
- Co ci się stało… Kto ci to zrobił? - zapytałem, wypowiadając z trudem dławione emocjami słowa.
- Oni... Jest nas tu więcej. Porywają nas i trzymają tutaj. To nie jest tak, jak inni myślą. Ciebie też w to zamienią, nawet nie wiesz jak szybko. Uciekaj stąd… - wyszeptała dziewczyna, łkając cicho.
Chwyciłem ją odruchowo za dłoń i delikatnie nakłoniłem by usiadła obok mnie. Później spojrzałem jej w oczy i powiedziałem.
- Powiedz mi wszystko, co wiesz o tym miejscu i skąd się tu wzięłaś.

/pliki/zdjecia/cie1_0.jpgWraz z tymi słowami, obudził się we mnie instynkt bohatera, który koniecznie musi coś zrobić. Czułem, że los za mnie dokonał wyboru, a teraz nadchodzi czas na działanie. Nic i nikt nie był w stanie powstrzymać mnie przed odkryciem prawdy. Dziewczyna, widząc mój pełny troski i współczucia wzrok, rozpoczęła bez wahania swoją opowieść.
- Nazywam się… Magdalena. Byłam sierotą i nie miałam się gdzie podziać. Żebrałam na ulicy, by mieć cokolwiek do jedzenia. Pewnego dnia, podszedł do mnie mężczyzna w długim, przewiązanym sznurkiem, czarnym płaszczu z kapturem. Był bardzo miły, powiedział, że zabierze mnie do miejsca, gdzie będę bezpieczna i przyprowadził mnie tutaj… Pierwszego dnia było dobrze. Dostałam jedzenie i mogłam się z nimi modlić. Później, nie pamiętam już kiedy, przybiegł do sali, w której jedliśmy, Chrystian. Krzyczał, że „On” przemówił. Wtedy wszyscy pobiegli za nim do głównej sali, gdzie odbywały się wspólne modlitwy. Od tamtego momentu było już źle, bardzo źle. Odkryłam, że młodych dziewczyn jest tu więcej. Każda była ukrywana, bym nie mogła ich zobaczyć. Spotkałam je jednak później. Zebrali nas razem i wpędzili na ceremonię. Byli pijani i bili nas. Leżałyśmy nagie na posadzce, a oni krzyczeli. Krzyczeli do wielkiej głowy kozła. Zakładali nam na głowę koronę z cierni i krzywdzili nas po kolei. Dziewczyna zaczęła płakać. - Robili nam takie ohydne rzeczy… Zabierz mnie stąd… - zakończyła.
To wystarczyło bym mógł stwierdzić, z czym mam do czynienia. To nie jest żaden klasztor katolicki. To jest normalna, satanistyczna sekta. Wiedziałem, że czas działać.

- Ile tu już jesteś i kim jest ten Chrystian? - zapytałem poważnym głosem.
- Nie pamiętam. Wiele dni. Wkradłam się tutaj. Rzadko widuję słońce. Chrystian to ich przywódca. Mówią, że jest przeorem. Całe dnie klęczy przed ołtarzem. Gardzi wszelakimi dobrami, dlatego nie pozwala im nic mieć. Oni mają tylko te szaty. Mówi, że każdy człowiek jest grzesznikiem do szpiku kości i dlatego powinien także pogardzać swoim ciałem. To on zarządza tu wszystkimi ceremoniami. To on przywołał ten wrzask - dodała ze strachem.
- Wrzask ? – zapytałem z niepokojem.
- Demon. Mówili, że to mój ojciec. Wstępował w nich i wtedy robili się jeszcze gorsi. Czasem przychodzą tu także inni. Oni też to robią - wytłumaczyła dziewczyna.

To było wszystko, co chciałem wiedzieć. Opowiedziałem dziewczynie, skąd się tu wziąłem i co mam zamiar zrobić. Zamierzałem przeczekać noc, a nazajutrz „wkręcić się” w temat. Magdalena wspomniała jeszcze, że niebawem będzie kolejna ceremonia. Miałem zamiar to wykorzystać i wyrwać się z tego koszmaru. Na moich barkach spoczywał los innych, zgnębionych i niewinnych ludzi. Byłbym potworem, gdybym pozostał obojętny. W głowie kołatały mi się ciągle pytania: W co ja się wpakowałem? Czy biskup i szofer też maczali w tym palce? A może wszyscy w tym siedzą po uszy?. Moja misja była bardziej zagadkowa, niż można była oczekiwać. Kto wie, może dla tych biednych ludzi jest jeszcze ratunek.

/pliki/zdjecia/cie2_0.jpgNoc spędziłem spokojnie. Jakimś cudem udało mi się nawet zasnąć. Koc oddałem naturalnie Magdalenie, która spała pod łóżkiem. Marznąc nieco doczekałem poranka. Obudziło mnie bardzo delikatne i słabe światło słońca, przebijające się przez małe, brudne okienko. Dziewczyna jeszcze spała. Postanowiłem jej nie budzić i przynieść jej coś do jedzenia, gdyż zakładałem, że zakonnicy zaproszą mnie na śniadanie. Nie myliłem się. Co prawda poranną modlitwę przespałem, ale na śniadanie wstałem już w sam raz. Do drzwi zapukał jeden z mnichów i zaprowadził mnie na wielką świetlicę. Przy bardzo długim stole siedziało nas dwunastu. Przed każdym leżała mała miska, kawałek chleba, woda i biały twaróg. Bacznie obserwowałem pozostałych mnichów. Siedzieli nieruchomo, jakby na kogoś czekali. Po chwili zauważyłem, że jest jeszcze jedno wolne miejsce. Wtedy do świetlicy wszedł on, Chrystian. Gdy tylko pojawił się na sali, wszyscy wstali z miejsca i obrócili się w stronę krzyża wiszącego na ścianie. Rozpoczęła się modlitwa. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że trwała chyba z godzinę. Człowiek miał potem ochotę pochłonąć na raz cały przyszykowany posiłek. A może taki miał być jej cel? Po skończonych modłach wszyscy zasiedli do posiłku. Jedząc, przyglądałem się dyskretnie Chrystianowi. Na oko miał około pięćdziesiąt lat, jego twarz była bardzo skupiona i nie widać było po nim żadnych emocji. W pewnej chwili, rozglądnął się po wszystkich i powiedział.

- Dzisiaj mamy mszę przed zmrokiem. Wszyscy oprócz młodego księdza mają być obecni – powiedział i spojrzał na mnie surowo.
Reakcja mnichów była bardzo spokojna. Każdy z nich wiedział, co to oznacza. Ja też już wiedziałem. Korzystając z nieuwagi towarzyszy, ukryłem kawałek chleba w rękawie. Nie mogłem przecież wrócić do celi z pustymi rękami. Po śniadaniu mnisi udali się na kolejne modły. Gdy wszyscy zgromadzeni na śniadaniu zaczęli wychodzić, postanowiłem iść za przeorem. Kto wie, może uda mi się dowiedzieć o nim czegoś więcej – pomyślałem. Spokojnym krokiem podążałem więc za niespodziewającym się mojego towarzystwa kapłanem. Gdy wszedł po krętych schodach na następne piętro, ruszyłem za nim. Chrystian zatrzymał się przy obskurnych drzwiach, prawdopodobnie swojej celi, a ja obserwowałem, co zrobi. Metaliczny brzęk podpowiedział mi, że prawdopodobnie szuka kluczy. Gdy je wyciągał, rękaw podwinął mu się i na jego przedramieniu zauważyłem złoty zegarek. Byłem mocno zaskoczony. Przecież to ten sam człowiek, który nakazywał innym ubóstwo. Chrystian otworzył z łoskotem drzwi i wszedł do środka. Przykucnąłem przy nich, by zajrzeć przez dziurkę od klucza, co też dzieje się po ich drugiej stronie. Wiem, że to niemoralne, ale poczułem dziwną potrzebę. Pole widzenia było mocno ograniczone. Wtem usłyszałem głośny tupot w końcu korytarza. Najwyraźniej zbliżał się któryś z mnichów. Musiałem się szybko ulotnić. Zbiegłem najszybciej jak umiałem po krętych schodach i znów znalazłem się na dole. Tam spotkałem kolejnego zakonnika.

/pliki/zdjecia/cie3_0.jpg- A ty gdzie tak biegasz? - zapytał oschle.
- Zgubiłem się i chyba trochę spanikowałem - odpowiedziałem lekko zdyszany.
- No… Masz szczęście. Zaprowadzić Cię do twojej celi?
Przytaknąłem i ruszyłem za nim. Gdy dotarłem na miejsce, od razu zajrzałem pod łóżko. Dziewczyna już nie spała. Na mój widok, wyszła ze swojej kryjówki i usiadła. Podałem jej kawałek chleba, który jej przyniosłem. Chwyciła go oburącz i pochłonęła łapczywie na moich oczach. - Dzisiaj uciekniemy - powiedziałem uśmiechając się do niej.
- Dlaczego dzisiaj? Jak? - zapytała.
- Słyszałem, o czym rozmawiali. Dzisiaj wieczorem jest msza. Wykorzystamy to zamieszanie i uciekniemy. Jest ich niewielu, damy więc sobie radę. Ale gdzie mieszkają pozostałe osoby?
Magdalena przetarła dłonią twarz.
- Jest nas wiele. Inne dziewczyny przetrzymywane są w lochach pod klasztorem. Wyprowadzą je tylko przed ceremonią. Wszystkie będą wtedy związane i na pewno przerażone.
- Dzisiaj to zakończymy. Zobaczysz, wszyscy stąd uciekniemy - objąłem ją ramieniem.

Reszta dnia minęła zwyczajnie. W oddali słychać było modlitwy. Obiad był bardzo skromny, jak na „pseudo-eremitów” przystało. Dużo modlitw, mało jedzenia. Nie byłem na to przygotowany. Burczący brzuch nie dawał mi spokoju. Leżąc w celi, rozmyślałem nad tym, co muszę zrobić wieczorem. Magdalena znów zasnęła. Nie chciałem męczyć jej kolejnymi pytaniami. Być może to na niej będzie spoczywało najtrudniejsze zadanie. Zastanawiałem się, w jaki sposób odwrócić uwagę zakonników i potajemnie wyprowadzić z klasztoru zniewolone dziewczyny. Potrzebowałem więcej wiedzy o samym budynku. Wstałem więc i wyszedłem na mały obchód. Musiałem ustalić, gdzie znajduje się kaplica. Do klasztoru wprowadzono mnie w końcu przez jakieś boczne drzwi, a mnie interesowały teraz główne. Wiedziony zapachem kadzidła przemknąłem największym z korytarzy. Nagle poczułem mocne uderzenie w tył głowy i w mgnieniu oka znalazłem się na zimnej posadzce. Później nie czułem już nic. Moja misja została przerwana. Wszystko, co spotkało mnie do tej chwili, było jednak niczym, w porównaniu z tym, co mnie czekało.

CDN.

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 4.6
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 4.6 /8 wszystkich

Komentarze [0]

Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na żyrafę (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 100luna
Komso 31komso
Artemis 24artemis
Hush 10hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry