Derby Madrytu w innym wymiarze
Po kilku miesiącach wyczekiwania i walki na stadionach wielu krajów Europy, nadszedł w końcu dla wszystkich kibiców futbolu dzień, w którym zakończyły się wszelakie spekulacje. Teraz wiemy już na 100%, które drużyny spotkają się w wielkim finale UEFA Champions League 2014 w Lizbonie.
Nie odbyło się oczywiście bez sporych niespodzianek. Kto z nas spodziewał się na przykład, że obrońca trofeum z ubiegłego roku, Bayern Monachium, tak łatwo ulegnie Realowi Madryt w meczach półfinałowych. Tym samym kolejna drużyna niej obroni tytułu, a legenda LM trwa. Z całym szacunkiem dla Bayernu: jeśli nie obroniła tytułu nawet Barcelona Pepa Guardioli, największy Manchester United, ten z przełomu wieków, ani galaktyczny Real, to dlaczego miałoby się to udać Niemcom? Kto z nas przypuszczał również, że żelazna do tej pory defensywa Chelsea przepuści na własnym stadionie w starciu z Atletico aż tyle bramek?
Sytuacja przedstawia się, co by nie mówić, niecodziennie. W wielkim finale, który rozegrany zostanie 24 maja na stadionie Estadio da Luz w Lisbonie, na którym swoje mecze rozgrywa Benfica i reprezentacja Portugalii, zobaczymy nie tylko dwa kluby reprezentujące jeden kraj, ale nawet jedno miasto.
W bezpośredniej walce o najcenniejsze trofeum w klubowej piłce nożnej zmierzą się Real Madryt i Atletico Madryt. Szalenie trudno wytypować już dziś, w czyje ręce powędruje ten puchar. Czy wywalczy go Real, w którym presja wyniku, po zdobycie 10 mistrzowskiego tytułu, sięgnęła już zenitu, czy też może powędruje on do piłkarzy z „czerwonej” części Madrytu, którzy w tym sezonie idą jak burza?
Dlaczego tak trudno wskazać zwycięzcę tej konfrontacji, przecież po tak wielu rozegranych meczach w lidze hiszpańskiej i w Pucharze Króla, kluby te powinny znać już na pamięć wszystkie swoje mocne i słabe strony? No tak, ale dla miłośników tej dyscypliny nie jest też tajemnicą, że spotkania tej rangi rządzą się własnymi prawami i najczęściej o ich ostatecznym wyniku decyduje dyspozycja dnia i łut szczęścia, a zatem i tu wygrać może każdy.
Z jednej strony Real, zmotywowany wygraną w Pucharze Hiszpanii, posiadający na każdej pozycji niezwykle utalentowanych piłkarzy, no i oczywiście niesamowite trio BBC (Bale, Benzema, Cristiano). Każdy z piłkarzy tego klubu może stanowić niezwykłe zagrożenie dla przeciwnika. Nie będę zaskoczona, jak o wyniku przesądzą indywidualności tego zespołu, takie jak choćby Portugalczyk Ronaldo, który w tym sezonie ustanowił rekord Ligii Mistrzów w ilości zdobytych bramek. 16 goli w jednym sezonie nie udało się zdobyć nikomu. Cristiano zdetronizował tym samym Lionela Messi, który do tej pory przewodził w tej klasyfikacji, zdobywając 14 bramek w sezonie 2011/2012. Kolejnym niesamowicie ważnym ogniwem tego zespołu jest Iker Casillas, który po kontuzji wrócił do wielkiej formy i udowadnia, że nadal jest bramkarzem światowego formatu.
Z drugiej strony Atletico. Drużyna ze znacznie krótszą ławką rezerwowych, ale z wielkim sercem do gry. Na początku obecnego sezonu chyba żaden kibic piłkarski w Europie nie przypuszczał, że Rojiblancos dotrą aż do finał tej imprezy i będą się bić o zwycięstwo. Brak presji może być zatem dla piłkarzy Vincente Calderona sporym atutem. Nikt nie oczekuje od nich zdobycia trofeum, choć wszyscy kibice tego zespołu bez wątpienia sobie tego bardzo życzą. Nikt nie mówi jednak publicznie, że muszą Real pokonać. Moim zdaniem mogą stanowić dla znacznie bardziej utytułowanej drużyny Królewskich poważną przeszkodę w sięgnięciu po puchar. Tutaj też grają zawodnicy światowej klasy, tacy jak Diego Costa, który w statystykach strzeleckich w lidze hiszpańskiej ustępuje jedynie Ronaldo i Messiemu oraz niesamowity Belg Thibaut Courtois, najskuteczniejszy bramkarz w lidze.
Na odpowiedź będziemy musieli jednak jeszcze trochę poczekać. 24 maja przekonamy się na własne oczy, która część Madrytu będzie miała swoją fetę po zdobycie przez ich ulubieńców najcenniejszego trofeum w klubowej piłce nożnej. Dopiero wtedy dowiemy się, czy będzie to Madryt „biały”, czy też może „czerwony”. Tak czy inaczej będą to piąte w tym sezonie derby Madrytu, mamy więc prawo liczyć na widowisko godne finału UEFA Champions League.
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?