Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Gdy nie idzie…   

Dodano 2014-05-21, w dziale inne - archiwum

Polacy jak chyba żadna inna nacja potrzebują nieustannego dowartościowywania. Najbardziej widoczne jest to w sporcie. Lubimy wygrywać i koniecznie chcemy pokazywać innym, że jesteśmy od nich lepsi. Od naszych sportowców oczekujemy więc nieustannego odnoszenia sukcesów, a gdy one są, nie możemy się nimi nasycić i chcemy ich jeszcze więcej. Gorzej, gdy po kilku pierwszych udanych występach kolejne jakoś nie nadchodzą. Wtedy zaczynamy się irytować, a na naszych ulubieńców spada fala druzgocącej krytyki. Nie macie jednak czasem wrażenia, że za szybko przyznajemy sportowcom status gwiazdy.

/pliki/zdjecia/jan1_0.jpgIdealnym potwierdzeniem tej mojej tezy jest obecna sytuacja Jerzego Janowicza. Po dwóch udanych turniejach okrzyknięty został przez polskich kibiców i media jednym z najlepszych tenisistów młodego pokolenia na świecie. Prawie wszyscy znawcy tej dyscypliny wróżyli mu wspaniałą karierę, gdyż jest to bez wątpienia zawodnik bardzo uzdolniony, a kibice liczyli, że bardzo szybko wprowadzi nas na tenisowe salony. Nie słuchano niestety głosu tych, którzy twierdzili, że robimy z niego gwiazdę zdecydowanie na wyrost. Oponenci zwracali już wówczas uwagę na różne mankamenty w jego grze oraz widoczne problemy z odpornością psychiczną, nad czym radzono mu koniecznie popracować. Czy nasz tenisista wziął sobie te uwagi do serca? Nie wiem. Tegoroczne wyniki pokazują jednak, że status gwiazdy zamienił raczej na status przegranego.

Historia Janowicz w wielkim tenisie zaczęła się tak naprawdę w roku 2012, kiedy to sprawił ogromną niespodziankę, dochodząc do finału turnieju ATP Masters w Paryżu, w którym to uległ nie byle komu, bo samemu Davidowi Ferrerowi. W polskich mediach zawrzało. Niemal natychmiast okrzyknięto go championem. W kolejnych turniejach nie było już jednak tak bajecznie. Nasz JJ nie potwierdzał tej fantastycznej dyspozycji z Paryża, dochodząc co najwyżej do drugiej bądź trzeciej rundy.

I wtedy nadszedł czerwiec, a wraz z nim turniej na kortach Wimbledonu. Nikt nie spodziewał się, że Janowicz odegra w nim jakąś znaczącą rolę, choć wszyscy polscy kibice tenisa życzyli mu jak najlepiej. Stał się objawieniem tego turnieju i myślę, że sam nie spodziewał się aż takiego sukcesu. Nie odbierając mu jednak zasług, chciałabym zauważyć, że jego droga do półfinału nie była jakoś wyjątkowo trudna. Już na początku usunął mu się z drogi Nadal, z którym Jerzy miał się zmierzyć w drugiej rundzie. Kolejnego przeciwnika wykluczyła z gry kontuzja. I tak zupełnie niespodziewanie doszło do ćwierćfinału, który zapewne przejdzie do historii polskiego tenisa, gdyż spotkali się w nim dwaj nasi najlepsi tenisiści: Jerzy Janowicz i Łukasz Kubot. Jurek uważany był za faworyta tego spotkania i nie zawiódł. /pliki/zdjecia/jan2_0.jpgW trzech setach pokonał pewnie Łukasza i wywalczył awans do wymarzonego półfinału. Tu czekał jednak na niego nie byle kto, bo sam Andy Murray, absolutny top światowego rankingu. I dopiero wtedy mogliśmy tak naprawę zobaczyć, jak nasz tenisista radzi sobie z zawodnikami z najwyższej światowej półki. Janowicz przegrał to spotkanie 1:3. Szkot był po prostu tego dnia lepszy, a Jurek nie radził sobie ani z grą, ani z emocjami. Często wybuchał, warczał na sędziego, a zniesmaczenie wypisane było przez cały mecz na jego twarzy.

Mimo wszystko media odtrąbiły kolejny sukces naszego tenisisty, któremu natychmiast nadano status gwiazdy światowych kortów, co potwierdzała poniekąd jego ówczesna pozycja w światowym rankingu ATP (był 14. – przyp. red!). Od tego momentu wzrosły jednak znacząco oczekiwania kibiców wobec niego. Zaczęto wymagać więcej i więcej. Skoro był tak blisko finału jednego z najważniejszych turniejów w całej sezonie, to dlaczego miałby nie wygrać wreszcie jakiegoś turnieju rangi ATP Masters 1000. Niestety, coś się zacięło. Jerzy zaczął nieoczekiwanie seryjnie przegrywać. Dochodził w kolejnych turniejach co najwyżej do trzeciej lub czwartej rundy, a ćwierćfinały stały się prawdziwą rzadkością. Oczywiście kibice wybaczali mu jeszcze przegrane z takimi gigantami kortów jak Djokovic czy Nadal, ale zaczęli się poważnie niepokoić, gdy zaczął też przegrywać z mało znanymi zawodnikami, którzy w światowym rankingu znajdowali się znacznie niżej od niego.

W roku 2014 kariera Jerzego załamała się kompletne. Kryzys, o ile tak to można nazwać, zaczął się od turnieju w Rotterdamie, który rozegrano w lutym. Kompletnie nieudana była dla niego także wyprawa do USA. W Indiana Wells jak i w turnieju w Miami odpadł w swoich pierwszych meczach. Odpadł również w turnieju w Monte Carlo. Dwa turnieje w Hiszpanii: w Barcelonie i Madrycie też nie poszły po jego myśli. Miał odbudować się w Rzymie. Tam, gdzie w ubiegłym roku doszedł do ćwierćfinału (na kortach Foro Italico nasz reprezentant dzień po dniu pokonał dwóch tenisistów z Top 10 rankingu ATP, Jo-Wilfrieda Tsongę i Richarda Gasqueta, zatrzymując się dopiero w 1/4 finału na Rogerze Federerze – przyp. red.) . Niestety, w pierwszej rundzie trafił na Niemca Philipa Kohlschreibera i znów przegrał, tym razem 6:4, 6:7, 2:6. Była to jego 9 porażka z rzędu.

/pliki/zdjecia/jan3_0.jpgMedia znalazły sobie natychmiast kozła ofiarnego. Już nie Lewandowski i jego irytująca nieskuteczność w meczach naszej reprezentacji, a Janowicz i jego brak wygranych stały się podstawowym tematem medialnej krytyki. Mam jednak wrażenie, że dziennikarze dali mu jeszcze szansę i czekają na jego występ w tegorocznym Wimbledonie. Nie mam wątpliwości, że będzie to dla Janowicza egzamin z tenisowej dorosłości, prawdziwa próba jego odporności psychicznej. Będzie bronił dużej ilości punktów (w Rzymie nie obronił), a ewentualna szybka porażka, będzie skutkować radykalnym spadkiem w światowym rankingu, co może okazać się prawdziwym „gwoździem do trumny”. Może lepszym wyjściem byłby dla Jurka powrót do gry w Challengerach, turniejach niższej rangi, w których mógłby się odbudować sportowo, by powrócić do grania w poważnego tenisa? Nie wiem. Sama jestem bardzo ciekawa, co wydarzy się w kolejnych tygodniach i jakie decyzje podejmie Jurek. Tak czy inaczej powinniśmy trzymać kciuki, mieć nadzieję na przełamanie złej passy i rozkwit wielkiej kariery tego zawodnika.

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 5.1
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 5.1 /16 wszystkich

Komentarze [0]

Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 100luna
Komso 31komso
Artemis 25artemis
Hush 10hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry