Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Prestiż i skandale, czyli święto kina   

Dodano 2014-05-15, w dziale inne - archiwum

Co takiego przyciąga każdego roku wielkich twórców kina do tego słonecznego miasta na południu Francji? Urok Lazurowego Wybrzeża? Raczej nie. Wabi ich magia największego festiwalu filmowego na świecie – festiwalu w Cannes, którego główna nagroda (Złota Palma) jest marzeniem każdego filmowca, nawet w najdalszych zakątkach naszego globu. W tegorocznej 67. edycji, która właśnie się rozpoczęła, o to najcenniejsze filmowe trofeum powalczy osiemnastu twórców.

/pliki/zdjecia/can1.jpgTo właśnie canneński festiwal, a nie jak wielu ludzi sądzi gala rozdania Oscarów, jest prawdziwym świętem kina. Od początku swojego istnienia objawiał światu najbardziej wartościowe filmy i wybitnych twórców. Swoje premiery miały tu filmy uważane obecnie za ponadczasowe arcydzieła. To tutaj prezentowali swoje filmy najwięksi z największych, tacy jak Federico Fellini, Ingmar Bergman, Luis Bunuel, czy Jean-Luc Godard. Najważniejszą rzeczą związaną z tegoroczną edycją festiwalu będzie właśnie powrót tego ostatniego. Jeden z głównych przedstawicieli francuskiej nowej fali, którego filmy były wzorem i inspiracją dla wielu obecnych mistrzów, takich jak Martin Scorsese czy Francis Ford Coppola, powróci na festiwal po latach nieobecności. Co ciekawe, ten wielki ojciec kina nigdy nie zdobył Złotej Palmy. Tych wielkich pominiętych było jednak więcej. Głównej nagrody nie zdobył tu także rodak Godarda, François Truffaut, najwybitniejszy czeski reżyser Jiri Menzel, czy też Ingmar Bergman.

Ale zacznijmy od początku. Pierwsza edycja festiwalu miała miejsce w roku 1939. Wówczas w konkursie głównym wzięło udział jedynie siedem filmów, a zwyciężył „Union Pacific” Cecila B. DeMille. Następna edycja festiwalu odbyła się dopiero w roku 1946, czyli już po zakończeniu wojny. Edycję tę wygrali „Ludzie bez skrzydeł” Frantiska Capa. Film ten pokonał w konkursie między innymi słynny obraz Roberto Rosselliniego „Rzym, miasto otwarte”, a warto tu przypomnieć, że w konkursie głównym wyświetlono wtedy aż 35 filmów. Odliczając lata 1948 i 1950 festiwal odbywał się w tym mieście regularnie każdego roku i z każdą edycją zyskiwał coraz większy prestiż. Od początku jury odpowiedzialne za wybór zwycięzcy lubiło zaskakiwać. /pliki/zdjecia/can2.jpgBywało że Złotą Palmę przyznawano filmom, których nikt nie typował. Zdarzało się również, że zdecydowano o przyznaniu głównej nagrody ex aequo. Pierwsza taka sytuacja miała miejsce w 1952 roku. Nagrodą podzielili się wówczas Orson Welles i Renato Castellani, pierwszy za „Otella”, a drugi za film „Nadziei za dwa grosze”. W 1961 roku drogą kompromisu wygrały „Viridiana” Bunuela i „Tak długa nieobecność” Henri Colpi. Niekiedy jury bywało krytykowane za chodzenie na kompromis i brak stanowczości, ale często remis był faktycznie werdyktem słusznym. Gdy w 1979 odbyła się 32. edycja festiwalu, w konkursie głównym było 21 filmów, w tym dwa wymagające większej uwagi. Jeden z najlepszych filmów wojennych w historii (moim zdaniem najlepszy) „Czas apokalipsy” Francisa Forda Coppoli i ekranizacja słynnej powieści Güntera Grassa „Blaszany bębenek: Volkera Schlöndorffa. Wybrać, które z tych arcydzieł jest lepsze i bardziej zasługuje na Złotą Palmę, jest zadaniem trudnym i ja się go nie podejmę. Ówczesne jury również wolało tego nie robić i podjęło decyzję najmądrzejszą z możliwych - ex aequo.

Jury równie często co zaskakiwać lubi też szokować. W historii festiwalu było wiele przypadków, kiedy decyzje jurorów spotykały się z bardzo chłodnym przyjęciem festiwalowej publiczności. Pierwszy taki przypadek zdarzył się w 1960 roku, a jego bohaterem był sam Federico Fellini. Jego „Słodkie życie” uznano za zbyt śmiały obyczajowo i okrzyknięty bluźnierczym. Dlatego, gdy film ten zwyciężył, publiczność „nagrodziła” tę decyzję gwizdami. Jednak najsłynniejszy skandal wydarzył się w roku 1990. /pliki/zdjecia/can3.jpgWywołał go film, dobrze już znanego od czasu „Blue velvet” Davida Lyncha, a mianowicie „Dzikość serca” - połączenie romansu, kryminału i kina drogi. Po pokazie nagrodzone zostało owacją na stojąco, jednak gdy w dzień ogłaszania werdyktu z ust przewodniczącego jury popłynęły słowa dzikość serca, widownia wpadła w szał, a gwizdom nie było końca. Wydawało się, że zgromadzony tłum rozniesie salę. Co wywołało takie oburzenie? Chodziło najprawdopodobniej o to, że film Lyncha jest dziełem ekscentrycznym. Twórca jest natomiast postmodernistą, co w „Dzikości serca” doskonale to widać (połączył w nim dodatkowo groteskę i przemoc). To wystarczyło by wkurzyć wystarczająco wielu ludzi. Co ciekawe wielkim pokonanym tamtejszej edycji było polskie „Przesłuchanie” Ryszarda Bugajskiego. W kolejnych latach kontrowersje wzbudziły zwycięstwa takich filmów jak „Pulp fiction” Quentina Tarantino (reżyser został oskarżony o pro serbską propagandę), „Underground” Emira Kusturicy, czy jedyny dokument nagrodzony Złotą Palmą „Fahrenheit 9/11”, krytykujący Georga Busha oraz wojnę w Iraku. Mimo to większości z wymienionych filmów skandale nie przeszkodziły w przejściu do historii, a nawet wręcz przeciwnie.

Polacy na festiwalu w Cannes wygrali tylko raz. W 1981 roku nagrodzono obraz Andrzeja Wajdy „Człowieka z żelaza”. Film ten wyświetlany był dopiero ostatniego dnia tamtejszej edycji, a to za sprawą problemów z cenzurą. Wywołał jednak prawdziwy zachwyt, a największe gwiazdy Hollywood (między innymi Jack Nicholson) chodziły ze znaczkami solidarności. Najczęściej festiwal wygrywali Francuzi, Włosi oraz paradoksalnie Amerykanie. Paradoks polega na tym, że za oceanem prestiż festiwalu w Cannes nie jest zbyt wysoki. Amerykanie nie specjalnie interesują się tym, co dzieje się w Cannes. Przykładami amerykańskich filmów, które zwyciężały w Cannes są m.in. wspomniane „Czas apokalipsy” i „Pulp fiction” oraz „Taksówkarz” Martina Scorsese, „MASH” Roberta Altmana, czy „Cały ten zgiełk” Boba Fosse’a. /pliki/zdjecia/can4.jpgJedyną kobietą, jaka do tej pory zwyciężyła w historii tego festiwalu jest Jane Campion, reżyser filmu „Fortepian”. To właśnie ona jest przewodniczącą tegorocznej edycji, która w tym roku zapowiada się bardzo ciekawie. Oprócz Jeana-Luca Godarda, zaprezentują się m.in. bracia Durdenne (dwukrotni zwycięzcy), David Cronenberg, Xavier Dolan - znany dzięki Oscarowemu „Artyście”, Michel Hazanavicius oraz Tommy Lee Jones. Każdy z nich na festiwalu się już pojawiał i zawsze wzbudzał spore zainteresowanie.

Co ma takiego w sobie festiwal w Cannes, że przewyższa Oscary, Wenecję czy Berlin. Po pierwsze zainteresowanie mediów jest ogromne. Inne tego typu imprezy tego nie mają i dlatego zostają w tyle. Cannes ma również wielką historię. Kusiło legendy kina i nierzadko je kształtowało, ukazywało światu. Nie mówię, że Wenecja, Berlin czy Sundance tego nie robiły, ale jednak nie na taką skalę. A dlaczego przewyższa Oscary? Gdy zdobędzie się Oscara, ma się sławę, natomiast gdy zdobędzie się Złotą Palmę, ma się szacunek. W dzisiejszych czasach Oscary są zbyt upolitycznione. Przy nagradzaniu bierze się pod uwagę za dużo czynników, których brać się absolutnie nie powinno, takich jak choćby skandalizujące treści. Członkowie akademii wybierają film, bo lubią na przykład występującego w nim aktora bądź gatunek. W takiej sytuacji nagrodzony nie ma pewności, że naprawdę zasłużył, bo stworzył arcydzieło. Gdy wygrywa się w Cannes, można być pewnym, że zasłużenie. Jeszcze jedną ważną różnicą jest to, że Cannes jest globalne. Nie ma monopolu na żaden kraj, przez co twórcy z całego świata mają tu równe szanse by zaistnieć. W Oscarach tego nie ma. To wszystko sprawia, że Cannes to jedyne, prawdziwe święto kina.

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 5.2
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 5.2 /18 wszystkich

Komentarze [1]

~The Breaker
2014-05-16 21:41

Niestety bardzo słaby tekst, Panie Dzikus. Żeby napisać dobry artykuł nie wystarczy własnymi słowami ująć to, o czym trąbią obecnie wszystkie media, poczynając od TVP 1 i Polsatu na TV Knorydy kończąc. Po co to zaśmiecanie tekstu nazwiskami reżyserów, których i tak nikt nie zapamięta? Bezsens. Nie walenie po głowie czytelnika mądrościami znalezionymi w necie, a własna, przemyślana ocena – to jest kwintesencja dziennikarstwa. Miłego wieczoru.

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na żyrafę (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 98luna
Komso 31komso
Artemis 24artemis
Hush 10hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry