Gdzie są ci logicznie myślący?
Prędzej czy później musiało się to stać. W końcu chyba wszędzie są dziś w naszym mieście dziury. Tam, gdzie jeszcze niedawno były chodniki i ulice, teraz mamy dziurę na dziurze i w końcu ktoś musiał w którąś z nich wpaść. Spotkało to – jak się okazuje - nie tylko mnie. Pewnej mojej koleżance przytrafiło się to w wakacje, ale oprócz urażonej dumy wyszła z tego bez szwanku. Inna trafiła na swoją dziurę całkiem niedawno i potem przez cały dzień bolała ją noga. A że ja jestem naprawdę godną podziwu ciamajdą, to było do przewidzenia, że prędzej czy później nadejdzie i moja kolej.
Ja nie wiem już, czy to moje jakieś widzimisię, czy nie, ale raczej nie, bo nie tylko ja narzekam na to, że całe nasze miasto jest teraz totalnie rozkopane, rozwalone, roz… no i co jeszcze kto chce. I ja rozumiem, że remonty, że to całkiem ważne, ale zaczyna mnie to już przerastać! Szczególnie gdy widzę, że nie ma przejścia przez nieistniejący chodnik, który jeszcze wczoraj był.
W wakacje, żeby znaleźć się na drugim końcu miasta, trzeba było nieraz nieźle pokombinować, pochodzić naokoło, no ale okej. Skoro narzekamy na dziury w drogach, to chyba na ich naprawianie narzekać nie wypada, co? Oczywiście, że nie. I nawet zaczęłam się już cieszyć, że ktoś zabiera się za chodniki, bo przejście po nich w butach na obcasach, czy chociażby tych – niby bezpieczniejszych – koturnach jest naprawdę niełatwe. Zazwyczaj chodzę bardzo powoli, uważnie i nie żałuję dodatkowych metrów, których brak mogłabym przypłacić rozwalonym nosem i wybitymi zębami. I naprawdę się cieszę… ale co za dużo, to nie zdrowo.
Jestem spóźnialska (chyba, że niechcący przychodzę sporo przed czasem). Szczególnie rano trudno mi jest zebrać się w sobie. Ale mam oczywiście wcześniej wszystko zaplanowane. Z domu do szkoły dojdę na siódmą dziesięć, jeśli wyjdę o równej godzinie i o ile po drodze nie spotkam rodzącej kobiety ani też nie potrąci mnie samochód. Do czasu.
Pędzę więc sobie uliczkami naszego miasta, jak gdyby nigdy nic, a tu nagle stop… okazało się, że od wczoraj droga ta jest już nieaktualna (chociaż poprzedniego dnia, gdy wracałam ze szkoły, to szłam tą samą drogą). Zawracam więc i idę inaczej. Kolejny dzień ruszam od razu trasą, którą obrałam wczoraj, ale tu znowu niespodzianka. I jeszcze bardziej durne jest to, że po jednej stronie ulicy chodnik jest rozwalony (dojście do niego zawalone kupą piachu), a po drugiej stroni jezdni co? Dokładnie to samo. Przepraszam bardzo, mam iść środkiem ulicy, czy co? Jasne, czemu nie. Szczególnie, że przechodzę każdego ranka przed posterunkiem policji.
Drażni mnie już to łażenie w kółko. Bo nie zawsze zdążam obchodząc na około. Często zajmuje to zbyt wiele czasu i trzeba nakładać zbyt dużo drogi. Oczywiście niby można przejść po tym, co zostało z poprzedniego chodnika i oczywiście zdarzyło mi się zaryzykować coś takiego już ze dwa razy – w tym raz się potknęłam. I to nie ma chyba jednak tak ogromnego związku z moją ciapowatością – bo jak już wspomniałam, nie jestem jedyna.
Naprzeciwko „Tapimy” nie tak dawno zrobione zostały dwa chodniki, po dwóch stronach ulicy. Równo położona kostka, równy grunt pod nogami, luz. A teraz chcę zadać pytanie – dlaczego to wszystko jest robione dziś od nowa? Czy nasze miasto ma za dużo pieniędzy? To może odremontować stację PKP? Stoi sobie ten piękny budynek sprzed niemal stu lat, ale żeby podjechać tam rowerem, to trzeba się mocno nagłówkować, a na piechotę też nie jest za wygodnie. Budynek sypie się i powoli rozkłada go starość, ale oczywiście lepiej sadzić kwiatki na rondach (jak mawia często moja mama) i remontować odremontowane wcześniej chodniki. Jest w Tarnobrzegu wiele miejsc, które można by odnowić, albo wykorzystać te pieniądze na jakieś lepsze cele, bo póki co są czasami bezsensownie wyrzucane w błoto. Naprawdę mój - widocznie mały i dziecinny - móżdżek nie potrafi czegoś tutaj zrozumieć!
Nawet kierowcy są w znacznie przyjemniejszej sytuacji niż ci, którzy – tak jak ja – poruszają się pieszo. Organizowane są objazdy, wyraźnie oznaczone znakami. A ty, przechodniu, sam szukaj sobie przejścia albo wsiądź w autobus, co ci szkodzi. To nic, że nie wiesz, gdzie dziś wysiądziesz, bo może tam gdzie ostatnio był przystanek dziś go już nie ma.
Przez to łażenie w kółko nie mogę stanąć teraz na prawą nogę. Jestem już oczywiście po rentgenie, ale w poniedziałek czeka mnie jeszcze wizyta u chirurga. O dziwo nie wpadłam w wykopaną przez robotników dziurę, ale w taką zupełnie standardową, chodnikową. Wystarczyła chwila nieuwagi, brak oświetlenia, by potem przez dziesięć minut próbować się podnieść z chodnika niczym jakiś alkoholik. Możecie sobie wyobrazić, jak wyglądałam próbując doczołgać się do krawężnika, żeby nie siedzieć na samym środku chodnika. Jestem już tak sfrustrowana tą całą sytuacją w Tarnobrzegu, że chyba zacznę prosić mamę o codzienne podwożenie mnie do szkoły na tzw. zerówkę. Przynajmniej dojadę do niej żywa – i na czas.
Zmiany na lepsze są podobno dobre, tylko bardzo bym prosiła, żeby ludzie odpowiedzialni za ruch pieszy w tym naszym bardzo ciasnym miasteczku, wykazali choć odrobinę wyobraźni. Myśleli choć trochę bardziej logicznie. Wiem, że nie tylko ja mam już tego dosyć i czekam z utęsknieniem, aż spadnie śnieg i wreszcie ten koszmar się skończy.
Grafika:
Komentarze [4]
2011-10-16 15:41
Hehe, przypomniało mi się, że koło skrzyżowania na Sienkiewicza, w stronę pl. Bartosza Głowackiego zrobiona w końcu jest ścieżka rowerowa. Jednocześnie tymczasowo zamknięta jest ta właśnie ulica (przynajmniej częściowo). Do czego zmierzam? Do tego, że ktoś z ekipy remontowej postawił jakiś znak centralnie na środku nowo powstałej ścieżki! No i niestety jest on teraz nieco pochylony, bo ajkiś czas temu wracając z szkoły nie co zagapiłem się na coś po drugiej stronie ulicy i wylądowałem na tym znaku ;) No, ale ja nie narzekam, powinienem był uważać...
Co do tekstu… Wypowiadał się nie będę, bo niespecjalnie mnie temat zainteresował i tylko przeleciałem wzrokiem kilka akapitów. Jednak myślę, że nie można narzekać, że wszystko jest rozkopane… Przynajmniej w końcu coś się buduje…
2011-10-16 13:26
Jestem każdą kończyną za tym tekstem! Mogę siebie nazwać lokalnym patriotą, bo uwielbiam nasz mały, szary Tarnobrzeg i jeszcze bardziej cieszą mnie innowacje i remonty w nim. Jestem przeszczęśliwy widząc, że ktokolwiek cokolwiek stara się w nim zmienić na lepsze. Na przykład chodniki, ulice i parkingi. Aktualnie remontowana jest ulica Sienkiewicza na całej chyba długości, Piłsudskiego, Sikorskiego oraz mnóstwo chodników. Skończone zostały remonty ulic Szpitalnej, Targowej i alei Niepodległości. Ale żeby oddać hołd obiektywizmowi to przyznam rację temu, że nie powinno być renowacji 2 chodników przy tej samej ulicy jednocześnie.
Żeby jeszcze sobie ulżyć marudzeniem i wytykaniem błędów przypomnę, że Tarnobrzeg posiada KOMENDĘ, a nie POSTEUNEK policji.
2011-10-16 12:20
Ale ja napisałam, że to świetnie, że ktoś się za to bierze, ale wszyscy teraz rozwalają wszystko na raz, bo termin goni (z tego co wiem, ma to być ukończone na… pierwszego?). I to jest strasznie dup...
2011-10-15 17:53
Temat ciekawy i bardzo,ale to bardzo na czasie. Ale cały tekst to trochę takie narzekanie na to, że wreszcie coś się u nas zaczyna robić. Rozumiem, że uszkodzona noga nie jest niczym przyjemnym, ale chyba tyle samo w tym twojej nieuwagi ile odpowiedzialności kogoś tam.
Swoją drogą, jak to mówią, najpierw musi być gorzej, żeby było lepiej. Powiedzmy, że jesteś takim “męczennikiem sprawy”. Daję 4.
- 1