Hity, które rozpaliły eter
Katy Perry znana przede wszystkim z „I Kissed a Girl” czy „Califiornia Gurls” ze Snoop Dogg’iem nagrała w tym roku bardzo przyzwoity album. I choć lato niestety już dawno za nami, to któż z nas nie miałby dziś ochoty na - choćby częściowy - powrót do wakacyjnych klimatów?
Kate od dzieciństwa była blisko muzyki. Ponieważ jej ojciec był pastorem, młoda Panna Hudson śpiewała najpierw w gospelowym chórze. Nagrała nawet album utrzymany w takiej właśnie stylistyce. Następnie Katy zaabsorbowana twórczością Queen oraz Joni Mitchell nieco zmieniła styl, czym zdobyła sobie przychylność zespołu producenckiego "The Matrix", odpowiedzialnego za kilka hitów Britney Spears. Jej kariera nabrała tempa, kiedy poznała Glena Ballarda. Według mnie jednego z wybitniejszych producentów branży muzyki rozrywkowej i twórcy przebojów między innymi Celine Dion czy Anastacii. To właśnie On namówił Katy do nieco prowokującego wizerunku niegrzecznej dziewczynki. Razem nagrali "Ur so Gay", a potem hit wakacji 2008, czyli wspomniany już wcześniej "I Kissed a Girl". Oba single znalazły się na płycie "One of the Boys". Katy otrzymała za ten album wiele nominacji, ale przede wszystkim te, do prestiżowych nagród Grammy. Wiele koncertowała i z kolejnymi singlami gromadziła milionową rzeszę fanów.
Test drugiej płyty zdała całkiem przyzwoicie. Bardzo dobra promocja, wielka trasa koncertowa, która trwa cały czas, sprawiły, że jej kolejne dziecko "Teenage Dream" sprzedaje się wyśmienicie. Całość utrzymana w klimacie nowoczesnego popu, sprawia, że Katy nie daje się zepchnąć na bok przez inne muzykalne koleżanki. W oczy rzuca się spójność w produkcjach młodej Amerykanki. "Teenage Dream" stanowi bowiem bądź co bądź kontynuację poprzedniego krążka. Dalej mamy do czynienia z produkcjami popowymi, ale podobnie jak wcześniej - można wyczuć tu także rockowe brzmienia. W oczy rzuca się przede wszystkim tytułowy "Teenage Dream" ale i magiczne "Firework" (wsparte promocyjnie niesamowitym teledyskiem). Rzecz jasna i tu Katy prowokuje (chociażby w "Peacock"). Nie można też zapomnieć o "California Gurls" i Katy przechadzającej się po świecie waty cukrowej. Jednym słowem płyta bardzo przyjemna i przyjazna.
Grafika:
Komentarze [2]
2010-12-16 21:32
Widzę, Endrju, że masz kryzys twórczy ;)
2010-12-16 18:49
Tylko dlaczego ciągle ta cukierkowa oprawa? :(
- 1