Jeśli miłość nie jest szaleństwem - nie jest miłością
Kiedy zasiadłam wieczorem przed ekranem telewizora, myślałam tylko o tym filmie i o Alyssie Milano. To miała być niezwykła uczta. Wcześniej słyszałam już bowiem, że James Foley - reżyser tego obrazu - spisał się na medal. Akcja jego filmu rozgrywa się współcześnie, w jednym z miast w USA i jak przystało na prawdziwy thriller, zaczyna się całkiem niewinnie.
Nicole jest zwyczajną nastolatką. Mieszka z ojcem, macochą i bratem. Na jednej z dyskotek poznaje Davida. Chłopak bardzo jej się podoba, zresztą z wzajemnością. Młodzi ludzi dużo ze sobą rozmawiają. David wydaje się być spokojnym, opanowanym, uprzejmym i romantycznie usposobionym chłopcem. Gdy Nicole przedstawia go rodzinie, chłopak zyskuje przychylność jej macochy, ale ojciec dziewczyny dostrzega w jego zachowaniu niepokojące sygnały i prosi Nicole, aby zakończyła ten związek. Jednak zbuntowana nastolatka ani myśli słuchać ojca. Kilka dni później Nicole wraca jednak do domu pobita przez Davida. Okazuje się wówczas, że nasz bohater jest nieprzewidywalny i skłonny do największego okrucieństwa. Nicole najpierw zrywa tę znajomość, jednak po przeprosinach wraca Davida. Niestety to jeszcze nie koniec jej kłopotów z nadpobudliwym i nieobliczalnym ukochanym…
Mark Welhberg doskonale wcielił się w rolę tajemniczego, niestabilnego uczuciowo Davida. Jest niezwykle wiarygodny. Nie spodobała mi się natomiast kreacja Reese Wihterspoon, która zagrała Nicole. Moim zdaniem, szczególnie na początku filmu, niezbyt przekonująco kreowała swoją postać. Sprawiedliwie trzeba jednak przyznać, że w końcowych scenach była już znacznie bardziej wiarygodna i potrafiła oddać różnorodne dylematy trapiące nastolatkę. Moje oczekiwania spełniła natomiast całkowicie Alyssa Milano (Margo). To kolejna znacząca i bardzo barwna rola żeńska w tym obrazie. Postać zaskakująca niezwykłą odwagą i brakiem kręgosłupa moralnego. Tak czy inaczej z zaciekawieniem odkrywamy scena po scenie jej tajemnice i z zapartym tchem śledzimy jej kolejne intrygi.
Zastanawiacie się, o jakim filmie piszę? No cóż, nie dziwię się, bo to film znany chyba głównie koneserom i pasjonatom kina amerykańskiego. Tak więc zachęcam i Was do obejrzenie filmu według scenariusza Christophera Crowe, z doskonałą, mroczną muzyką Cartera Burwell i Gavina Rossdale’a i zapierającą dech w piersiach scenografią Alex McDowell i Dominique Faugnet-Lemaitre. Zapraszam na film z roku 1996 pt. „Fear”.
Grafika:
Komentarze [2]
2012-03-06 23:46
Ale słabe… Jak Karmi…
2012-03-06 21:42
Jakoś tak nieciekawie i szaro
- 1