Kaktus
Wczoraj na dłoni wyrósł mi kaktus. Na prawej. Nie było to wcale przełomowe wydarzenie w moim życiu. Nie zadawałam sobie miliona pytań (Dlaczego akurat na mojej ręce? Dlaczego na prawej? Dlaczego…?), a pierwsze zdanie, które wypowiedziałam, wyposażona w miliony igiełek, wcale nie dotyczyło tej roślinki o irytująco równych kolcach na samym środku mojej łapy.
Wypsnęło mi się niechcący coś, co odsłoniło mą perfidnie babską cechę – chęć włączenia na siłę osoby trzeciej w bieg mojego osobistego skądinąd życia.
„A już myślałam, że się nie doczekam” – tymi właśnie słowami powitałam pierwszą osobę, która spytała, co chowam w półprzymkniętej dłoni. W jednej sekundzie chciałam jej streścić całą tę feralną historię. Chciałam jej powiedzieć o tym, jak jadłam ciastka z moim młodym spoko-kolegą i jak nam się dobrze jadło, no i jak szybko. I też o tym, że on nagle powiedział, że zje na raz pięć ciastek bez rodzynek, jeśli ja wystoję pół godziny na jednej nodze.
Najbardziej chciałam jednak podzielić się własną nieostrożnością, nieodpowiedzialnością i niedocenianiem wartości słowa: tym, że powiedziałam o kaktusie, że mi wyrośnie, jak mu się te ciastka, zjedzone na raz, zmieszczą. No i że wcale się nie spodziewałam, że tak szybko mi ten kaktus wykiełkuje. Ba, właściwie wyrósł bez kiełkowania (!). Stałam jednak bez ruchu i w milczeniu patrzyłam na jej coraz bardziej przerażone oczy, wyczekujące w napięciu dalszego rozwoju akcji. Z wolna zaczęłam odginać palce, ukazując mojego kaktusika. Gdy dłoń była już otwarta, a moja siostra bliźniaczka patrzyła dociekliwym wzrokiem na jej środek, usłyszałam: „No co? Przecież tu nic nie ma!”
No tak - pomyślałam, w końcu to tylko kilka igieł, które wartości nie stanowią. Odkąd jednak stały się częścią mnie, czułam, że muszę ich bronić. „To, że mój kaktus jest mały i wyrósł dopiero wczoraj, wcale nie znaczy, że wolno ci go nie szanować. Bo nie wolno!” – wykrzyczałam, zdziwiona stanowczością swojego tonu.
Ona stała osłupiała i dziwnie milcząca. Dopiero po chwili z nieukrywanym zakłopotaniem spytała, czy dobrze się czuję. Potem mówiła coś o zdziwieniach, o sile podświadomości i o jakichś nowych badaniach, które dowodzą, że człowiek jest w stanie sobie wmówić prawie wszystko. Nie wiem, co jeszcze mówiła, bo dotarło do mnie tylko tyle, że moja rodzona siostra mi nie wierzy! Mało tego – nie wierzy nawet temu, co widzi na własne oczy. Później stwierdziła jeszcze, że nie jestem w stanie jej tego udowodnić. „Więc się załóżmy” – odpowiedziałam, wyciągając od niej swoją prawą dłoń…
Uwierzyła dopiero wtedy, gdy odciągnęła swoją świeżo poranioną rękę z milionami małych kolców „pożyczonych” od mojego kaktusa. Wygrałam…
Grafika:
Komentarze [6]
2009-06-11 23:26
jak widac niektorzy dobrzy sa tylko w narzekaniu i komentowaniu innych
2009-06-11 16:19
Nie słuchaj. Każdy diament trzeba oszlifować, więc szlifuj.
2009-06-10 21:08
odpuść sobie pisanie bardzo Cię proszę. może lepiej coś namaluj
2009-06-07 17:09
Coś innego na Lesserze.
2009-06-07 11:23
To jes dobre, ale przez małe “d”. Nawet oryginalne, ale trochę się pogubiłaś w drugiej części tekstu.
2009-06-06 19:40
bez sensu, naprawdę nie wiem czemu miał służyć ten tekst
- 1