Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Tajemnica – cz. 2   

Dodano 2009-06-14, w dziale opowiadania - archiwum

Beata nigdy nie widziała prawdziwego wisielca i jakoś nie czuła w tej chwili potrzeby, by zmieniać ten stan rzeczy. Kiedyś natknęła się w lesie na szczątki psiaka przywiązanego do drzewa i było to dla niej wystarczająco szokujące doświadczenie.

– Pójdę tam i sprawdzę - Łukasz zszedł ze ścieżki i zaczął wspinać się na wzniesienie. Po chwili zniknął im z oczu.

– Wiesz, z reguły nie jestem strachliwy, ale ta sytuacja mnie przerosła - tłumaczył Wojtek. - Wyobraź sobie, że idziesz w krzaki za potrzebą, podnosisz głowę i nagle widzisz bujającego się na wietrze truposzczaka. Każdy normalny człowiek by skrewił.

– Fakt – przyznała Beata i chciała dodać coś jeszcze, ale nie zdążyła , bo na górce pojawił się Łukasz.

– Chodźcie! - krzyknął i zamachał do nich rękami. - Nie ma się czego bać. To kukła! Poza tym znalazłem coś jeszcze.

Za wzniesieniem skrywała się niewielka podmokła niecka. Porastające ją brzózki sprawiały wrażenie chorych. Były skarłowaciałe i pozbawione liści. Przez biel kory przebijała jakaś zielona maź, najpewniej pleśń. Zgromadzeni poczuli w nozdrzach zapach zgnilizny i kwaśną woń butwiejących ubrań.

Domniemany wisielec okazał się zwykłym strachem na wróble. Miał na sobie stary płaszcz i przykrótkie spodnie. Do postrzępionych nogawek przyczepiona była para dziurawych butów. W innych okolicznościach jego obecność w środku lasu zostałaby uznana za mało zabawny żart, ale to nie był koniec koszmarnych atrakcji. Chwilę później Beata dostrzegła drugą, przywiązaną do drzewa kukłę. Sądząc po odzieniu, miała ona przedstawiać kobietę. Pod jej stopami ktoś starannie ułożył spory kopczyk suchych gałęzi.

– Ponosi mnie wyobraźnia czy to rzeczywiście przypomina stos dla czarownic? - spytał Łukasz stojącego obok Wojtka.

– Bez dwóch zdań. Tam jest jeszcze mały krzyżyk - wskazał ręką na pobliskie krzaki. Ktoś przybił do niego lalkę z wyłupionymi oczami i rozprutym brzuszkiem. Jak chcesz, to sama zobacz.

– Raczej sobie daruję - skrzywiła się Beata. - Ciekawi mnie tylko, czyje to może być dzieło?

– Jakiegoś świra - rozległ się głos Szczepana. - Pstryknąłem kilka zdjęć, więc nie musimy tu dłużej sterczeć. Zaraz ósma, zbierajmy się stąd.

– Słusznie - przytaknęła reszta, bo to miejsce przyprawiało ich o gęsią skórkę.

Tym razem kierunku marszu pilnował Łukasz. Szedł przodem, z kompasem położonym na dłoni i reagował na każde drgnięcie wskazówki. Na niewiele się to zdało. Było już ciemno, gdy ponownie znaleźli się w punkcie wyjścia. Z lewej majaczył w mroku powalony świerk, z prawej wzniesienie, za którym kryły się upiorne kukły.

–Nie wierzę. Albo dzieje się tu coś, co przeczy prawom fizyki, albo to cholerstwo naprawdę się rozmagnesowało! - zdenerwował się Łukasz i gniewnie zatrząsł wieczkiem kompasu. - Chyba będziemy musieli tu przenocować i poczekać, aż się rozwidni.

Perspektywa spędzenia nocy w lesie pod gołym niebem nie budziła w nich strachu, bo nieraz to przerabiali. Bardziej niepokoiło sąsiedztwo niecki i tych dziwnych, budzących grozę kukieł oraz świadomość, że ten , kto je zrobił, może kręcić się w pobliżu...
Kwadrans później Wojtek rozpalił niewielkie ognisko i zagotował w metalowym kubku wodę na herbatę. Po krótkim posiłku rozłożyli kurtki i zwinęli się w kłębek blisko ogniska. Beata chciała na spokojnie przeanalizować ostatnie wydarzenia, jednak sen przyszedł natychmiast i zabrał ją do miejsca bez dźwięków i obrazów.

Nie wiadomo, co ją obudziło. Może chłód, a może chrapanie Łukasza. Z ciemności dobiegały jakieś dziwne trzaski, pukanie, szepty. Uniosła trwożnie powieki. W mroku rozświetlanym jedynie resztkami żaru z ogniska napotkała ostrzegawcze spojrzenia Wojtka.

– Tam - powiedział bardzo cicho, niemal bezgłośnie i pokazał coś na linii drzew.

Skrajem polany przechadzała się kobieta ubrana w powłóczystą sukienkę. Nie mogli dostrzec rysów jej twarzy, lecz zauważyli długie, siwe włosy i białe, jakby pozbawione źrenic oczy. Trzymanymi w dłoniach patykami wystukiwała dziwny rytm, mamrocząc pod nosem niezrozumiałe słowa. Najwyraźniej odprawiała jakiś tajemniczy rytuał. To, co robiła, wzbudziło w nich lęk. Patrzyli na nią w osłupieniu nie wiedząc co się wydarzy. Nagle Łukasz kichnął i niespodziewanie podniósł głowę.

– Co jest? Co to za hałasy? - spytał mało przytomnie. Nie doczekawszy się odpowiedzi, oparł policzek o klapę plecaka i znów zaczął chrapać.

Tymczasem kobieta znieruchomiała, wydała z siebie jakby syczący dźwięk i zniknęła między drzewami.

– Widziałaś? - szepnął gorączkowo Wojtek.

– To chyba była... - zawahała się Beata, a przychodzące jej na myśl słowo nie bardzo chciało przejść przez gardło.

– Wiedźma - dokończył grobowym głosem Wojtek.

– Prędzej jakaś wariatka, która nawiała z psychiatryka i teraz błąka się po lesie – powiedziała Beata. - Co robimy? – spytała.

– Ty spróbuj zasnąć. Ja będę czuwał, chociaż nie sądzę, żeby wróciła. Niedługo zacznie świtać. I ani słowa Łukaszowi, bo zrobi aferą na cały kraj i ściągnie tutaj pół szkoły. Może to głupie, ale ta kobieta... nie chcę zakłócać jej spokoju, kumasz?

Beata nie kumała, ale to nie była odpowiednia pora, żeby wszczynać dyskusję. Przekręciła się na drugi bok i zapadła w niespokojną drzemkę. Wstali kilka minut po siódmej.

– Śniło mi się czy naprawdę słyszałem w nocy jakieś podejrzane hałasy? - spytał Łukasz, gdy zbierali się do wymarszu. - Was nic nie zbudziło?

– Nie. Śniło ci się – zapewnili go.

Niecałe dwie godziny później udało im się dotrzeć do asfaltowej drogi.

– Dziwne – mruknęła Beata, zamiast się ucieszyć. - Wczoraj błądziliśmy po tym lesie, jak po zaczarowanej krainie, a dziś myk i już!

– Może ktoś ją odczarował – Wojtek mrugnął do niej porozumiewawczo.

– Sądzisz, że ta...

– A dlaczego nie? - wpadł jej w słowo, żeby nie powiedziała za dużo. - Świat pełen jest tajemnic.

– Żebyś wiedział – przytaknął mu niespodziewanie Szczepan. Stał na skraju rowu i ze zdziwioną miną wpatrywał się w wyświetlacz komórki.

– Dalej nie ma zasięgu? - spytała Beata.

– Przeciwnie. Za to zdjęcia tych leśnych kukieł znikły. To znaczy są, ale całkiem czarne.

– Może ich nie zapisałeś?

– Zapisałem, zapisałem. Oglądałem je wczoraj przed snem, były ostre jak brzytwa. Rozumiecie coś z tego?

– Nawet nie zamierzamy próbować – wymamrotali i ruszyli w dalszą drogę.


KONIEC

Grafika:

http://foto.recenzja.pl/foty/czarownica ...

Oceń tekst
Średnia ocena: 5 /6 wszystkich

Komentarze [2]

~aczkolwiek
2009-08-11 20:27

Szkoda, że to kukła była.

~Moczo_absolwent
2009-06-14 12:07

A po tygodniu z telewizora wylazła czarownica i wszyscy pomarli :-)
Nieźle napisane. Proponuję zainteresować się prozą Pawła Palińskiego (link pod moim pseudo).

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na lwa (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 100luna
Komso 31komso
Artemis 25artemis
Hush 11hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry