Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Za bramą   

Dodano 2009-06-03, w dziale opowiadania - archiwum

- Aha. Czyli to już tutaj… Ładnie nawet.

Rozejrzałam się. Nie było tu ani jednej rzeczy, która przykułaby moją uwagę. W sumie niczego tu nie było. Wszyscy mówili zawsze o jakiejś bramie, ale nie mogłam jej znaleźć. Chciałam pójść dalej jakąś drogą, ale nie wiedziałam którą. Stałam jak kołek, patrząc to w lewo, to w prawo, to za siebie. Nie to, że czułam się oszukana. Nic z tych rzeczy. Ale wszystko to, co widziałam, nie zgadzało się z tym, o czym opowiadał mi kiedyś katecheta.

Niebo nade mną było jakieś dziwne, jasne, ale nie miało koloru błękitnego. I można było pomyśleć, że jest całkowicie zachmurzone, gdyby nie fakt, że słońce bardzo mocno świeciło. Nie było mi jednak gorąco. Postanowiłam odpocząć. Usiadłam na ziemi. W oddali dostrzegłam zbliżającą się postać. Zauważyłam, że był to młody mężczyzna. Chociaż trudno było nazwać go mężczyzną. Wyglądał jakoś nietypowo. Jego dziecinne rysy twarzy mocno kontrastowały z silnie umięśnionym ciałem. W pewnej chwili odwrócił twarz w moją stronę. Nie chciałam przegapić takiej okazji.

- Przepraszam, możesz mi powiedzieć gdzie znajdę kogoś, kto mnie odprawi?

- Odprawi? – zapytał zdziwiony.

- No wiesz góra albo dół, nagroda albo kara.

- Ach rozumiem – uśmiechnął się do mnie szeroko. – Właśnie dlatego tu jestem. To ja cię zaprowadzę.

Musiałam mu zaufać. Zresztą niby komu innemu. Był pierwszą osobą, jaką zobaczyłam od tamtego momentu. Ruszyliśmy więc prosto przed siebie. Nie zauważałam jednak, aby krajobraz się zmieniał. Ziemia pod stopami była niezmiennie ciemna, a niebo nijakie.

- Powiedz mi, czy ja już jestem tam gdzie trzeba? – zapytałam.

- Tak.

- Czyli gdzie?

- Na małej wyspie. Nie pytaj o jej rozmiar, bo nie wiem. Wiem, że mała.

- Czyli to jest wyspa? A gdzie? Na jakim morzu? Nie słyszałam o takiej wyspie.

- Nie powiem ci gdzie. Ważne, że tu.

- Nie chcę tu być. – powiedziałam stanowczo.

- Zobaczysz, spodoba ci się.

Niebo… A więc tak to wszystko wygląda. Miało być tak pięknie. Anioły miały grać na trąbach, wszyscy mieli się radować. Przez ostanie dwa lata, gdy mama wysłała mnie na lekcje religii, bym się nawróciła, mówiono tam tylko o niebie. Rzeczywiście chciałam się zmienić. Jednak pod koniec zauważyłam, że nie dam rady. Powoli zaczęłam się załamywać. Ale miałam jeszcze odrobinę nadziei, bo według katolików miało tu być lepsze życie, ba, życie doskonałe. Patrząc na to wszystko, co mnie teraz otaczało, nic nie wyglądało tak, jak to przedstawiano na ziemi.

Po chwili zauważyłam bramę, a przy niej tłum ludzi. Zaczęłam się trochę denerwować. Razem z moim towarzyszem wędrówki podeszliśmy do niej. Stał tam starszy mężczyzna, który otwierał i zamykał żelazne drzwi.

- Przepraszam, ja na ostateczny – powiedziałam.

- A mogę wiedzieć czy to był wypadek, czy może naturalnie?

- Wypadek.

- Zdarza się. Jeśli wypadek, to na lewo – odparł mężczyzna. – Panie Aniele, proszę iść z nią.

„Panie Aniele”? Byłam zdziwiona. Nigdy nie wierzyłam w anioły. A tu nagle dowiaduje się, że to Anioł szedł ze mną przez całą drogę. Na ziemi mówiono, że anioł ma skrzydła i aureolę, a jemu tego wszystkiego definitywnie brakowało.

Rozstałam się z nim dopiero wtedy, gdy weszliśmy do pięknie pachnącego pomieszczenia. Było tu bardzo przytulnie. Powiedział mi, że zaraz będzie moja kolei i żebym się nie martwiła. Zapytałam go, czy jeszcze się zobaczymy. Zrobiłam to nie dlatego, że będzie mi go brakować, ale dlatego, że chciałam się mu przyjrzeć, bo był pierwszym aniołem, jakiego dane mi było zobaczyć.

Czekałam jeszcze chwilę. Po paru minutach zostałam wezwana do innego pomieszczenia. Zobaczyłam postać przy biurku, obok której leżały stosy papierów. Przypominał mi mojego ojca. On nigdy nie miał dla mnie czasu, bo ciągle przebywał w swoim gabinecie. Jednak ten znalazł dla mnie czas. Nie mogłam stwierdzić czy był przystojny, bo coś nie pozwalało mi tego powiedzieć. Nie umiałam potraktować go materialnie. Miałam to w głowie, ale za nic nie umiałam wyrazić tego słowami. Był niesamowicie wykształcony. Mówił w wielu językach do wielu różnych ludzi. W końcu odezwał się i do mnie:

- Weszłaś w strefę ludzi po śmierci nienaturalnej. Za szybka jazda?

- Skąd wiesz? – zapytałam.

- Wiem wszystko – odwrócił się do swojego współpracownika. – Zanotuj proszę. Alicja, lat 24, wypadek, za szybka jazda. Nikogo nie zabiła. Oprócz siebie.

- Wszystko się zgadza... – powtarzałam cicho.

- Czy chciałabyś coś jeszcze dodać? – zapytał mnie.

- Chyba nie – odparłam.

- A zatem możemy przejść do rozliczenia cię z twojego życia?

Siedziałam na krześle i zastanawiałam się, co mnie tu jeszcze czeka. A może byłby bardziej przyjazny, gdybym mu podziękowała, że pozwolił mi usiąść…?

Oceń tekst
Średnia ocena: 5 /26 wszystkich

Komentarze [1]

~anonim
2009-06-04 23:18

super!
bedzie dalszy ciąg?

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najczęściej czytane

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 100luna
Artemis 27artemis
Hush 15hush
Hikkari 11hikkari

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry