Killer miłości?
Byliście pewni, że was to nigdy nie spotka. Przecież tak bardzo się kochaliście. A jednak, któreś z was zdradziło. Najpierw jest niedowierzanie. Potem szok, łzy, żal, gniew. Jak on mógł?! Jak ona mogła?! Tak, jakby lata zaufania i bliskości nagle ktoś przekreślił grubą krechą. Zamęt w głowie. Trudno przełknąć takie upokorzenie. Nie wiadomo, co zrobić. Pierwsza myśl: uciec jak najdalej. Dopiero, kiedy opadną emocje, pojawiają się pytania: co teraz?, co dalej? Zdrada boli, ale czy zabija miłość?
Zdrada jest stara jak świat, a dochodzi do niej nawet w kulturach, w których niewierność karana jest śmiercią. Dlaczego ludzie decydują się na skok w bok i dla chwili przyjemności ryzykują udany związek, szczęśliwą rodzinę, a nawet życie? Nie wiadomo. Naukowcy tłumaczą to odwiecznym prawem natury, genami, modą, upadkiem obyczajów. Twierdzą, że wielka pokusa niewierności dopada każdego. Tylko, że jedni potrafią się jej oprzeć, a inni jej ulegają. Powodów zdrady jest tyle, ilu zdradzających. Wśród najczęściej wymienianych są: zauroczenie, ciekawość, pragnienie potwierdzenia własnej wartości, rozczarowanie stałym związkiem, nuda, chęć przeżycia przygody, zemsta na partnerze, etc...
Zdrada to sygnał, że coś w związku szwankuje i pęka. To demonstracja: „Nie jestem z tobą szczęśliwa”, „Nie spełniasz moich oczekiwań”. Czegoś między dwojgiem ludzi zabrakło. W czymś zaczęli się mijać. Może nie są już ze sobą tak blisko jak kiedyś. Może męczy ich codzienność i nagromadzenie wzajemnych pretensji. A może każde pochłonięte jest własnymi sprawami i na uważne zajmowanie się partnerem nie ma już czasu ani ochoty. Scenariuszy może być tysiące, ale za każdym razem zdrada wydaje się bramą do lepszego świata. Będzie milej, przyjemniej, bardziej ekscytująco. Czy lepiej? Na pewno inaczej. Kochanek czy kochanka dają to, czego brakuje na co dzień.
Co gorsza takie podwójne życie może ciągnąć się latami. Problemy zaczynają się wtedy, gdy zdrada wychodzi na jaw. Czy można tak po prostu wybaczyć? Można, ale nie jest to łatwe. Lepiej nie podejmować od razu radykalnych decyzji o rozstaniu, choć ta myśl przychodzi do głowy w pierwszej chwili. Trzeba dać sobie czas na oswojenie się z trudną sytuacją. Ochłonąć. To poważny problem, którego nie należy rozwiązywać szybko i pochopnie. Potrzebna jest szczera i spokojna rozmowa. Nie łatwo się na nią zdobyć, gdy właśnie straciło się grunt pod nogami. I w tym momencie należy zadać sobie pytanie czy nam na sobie zależy? Jeśli winny się kaja i przysięga na wszystko, że to był „pierwszy i ostatni raz”, jest szansa na pogodzenie. Deklaracja typu „wybacz mi, to był błąd, tylko z tobą chcę być” - to fundament, na którym z gruzów można budować związek od nowa. Jeśli takiej deklaracji braknie, to o wiele trudniej będzie przebaczyć. Ostateczna decyzja należy do strony pokrzywdzonej. Zdradzony lub zdradzona musi się zastanowić, ile traci na rozstaniu. Czy warto przekreślać wspólny dom, rodzinę, plany i w miarę szczęśliwe życie, przez jeden głupi wyskok? Jeśli nie, to czas na wspólny rachunek sumienia. Należy zdecydować, jakie błędy zostały popełnione i jak można by je naprawić. Nie należy skupiać się na szczegółach niefortunnej przygody. Drobiazgowe zeznania, kiedy, jak i z kim niczemu nie służą. Było minęło. Rozmowa powinna trwać kilka godzin, a gdy już dojdzie do porozumienia, nie wolno wracać do tego tematu. Poczucie winy, to i tak wystarczająca kara.
Niestety, nawet wybaczoną zdradę trudno puścić w niepamięć. Odbudowanie zaufania może trwać latami. Pojawi się mniej wyrozumiałości, więcej czujności, obserwacji, kontroli. Trzeba to przyjąć na siebie i pogodzić się z nowymi warunkami.
Zdrada zdarza się zarówno w złych, jak i w dobrych związkach. Te pierwsze rozbija, te drugie zaskakująco często spaja. Mimo ogromnego zawodu, bólu, dramatu, jednorazowy skok w bok może okazać się lekarstwem na wcześniejsze problemy. Tak, jak szczepionka z małą dawką bakterii potrafi uchronić nas od poważniejszej choroby, tak i krótka przygoda w porę przypomina z kim i dlaczego jesteśmy szczęśliwi. Co innego, gdy zdrada nie kończy się na jednym razie i zamienia się w romans lub serię romansów. Trzeba wtedy zdać sobie sprawę, że wierność to nie tylko wyłączność seksualna. To także zrozumienie, bliskość, szczerość i wsparcie. Jeśli ich nie ma lepiej się rozstać i szukać szczęścia oddzielnie.
Grafika:
Komentarze [2]
2010-01-08 23:30
Moczo_absolwent: Brawo, zgadzam się w stu procentach co do przedstawionych przez Ciebie podstaw fizjologicznych i ewolucyjnych zdradzania partnera. Jeżeli natomiast należałoby określić granice postępowań, które określić możemy mianem zdrady to z pewnością trzeba by się ukłonić indywidualnym zapatrywaniom na te sprawy poszczególnych osób. Dla jednych zdradą jest tzw. złapanie na gorącym uczynku np. swojej żony w łóżku wraz z innym facetem. Zdarza się jednak dość często, że np. kobieta bije swojego męża torebką i krzyczy na niego po tym jak ten “wymienił się” komplementem z panią z pobliskiego sklepu. Nasza reakcja na zdradę w jakiejkolwiek postaci to jednak już kwestia temperamentu.
2010-01-07 00:03
Bardzo kobiecy tekst. Widać wyraźnie, że napisany został z punktu widzenia kobiety i to nie tylko na podstawie podpisu autorki. Napisany ładnie, chociaż dość płytko.
Chciałem w związku z tym wtrącić swoje trzy grosze.
Moim zdaniem najpierw warto byłoby określić dokładniej zdradę. Bardzo dobrze, że zauważyłaś, że wierność nie polega li tylko na wyłączności seksualnej. Powiem więcej; wyłączność seksualna jest tylko niewielkim, chociaż na pewno bardzo ważnym elementem wierności.
Wierność jest pojęciem dużo szerszym. Moim zdaniem swoją żonę zdradza nawet każdy mąż, który w konflikcie synowa-teściowa staje po stronie swojej matki. Wierność oznacza, że nie cofam ręki, gdy druga osoba chce się jej złapać, by się podnieść. Ale dość o tym.
Popatrzmy teraz na wierność i zdradę z punktu widzenia seksualnego i ewolucjonizmu.
Zacznijmy od elementarnych wiadomości z fizjologii rozrodu. Oczywiste jest dla nas, że w warunkach naturalnych każde dziecko urodzone przez daną kobietę jest na pewno jej dzieckiem. Kobieta inwestuje też znacznie więcej swoich zasobów naturalnych w rozmnażanie, aniżeli mężczyzna. Kobieta może też spłodzić w ciągu życia znacznie mniej potomstwa. W interesie biologicznym kobiety leży więc uzyskanie stabilnych warunków życia tak, aby móc bezpiecznie wychować swoje dzieci, żeby możliwie duża ich liczba przetrwała do dorosłości. Na tym koncentrują się instynkty naturalne osób płci żeńskiej. Oczywiście pozostaje jeszcze problem doboru partnera-ojca i partnera-wychowawcy dla potomstwa, która działa w nieco innym kierunku, ale to temat na dłuższy artykuł.
Z takiej właśnie przyczyny kobiety najczęściej zdradzają wtedy, gdy naprawdę czegoś im w związku z partnerem brakuje.
Skupmy się teraz ma mężczyźnie. W porównaniu z kobietą, mężczyzna w warunkach naturalnych nie ma żadnej pewności, kto jest ojcem dziecka, które on właśnie wychowuje. Interes rozrodczy mężczyzny opiera się więc na maksymalnym wykorzystaniu nadarzających się okazji do podjęcia rozrodu. To dlatego mężczyźni, mimo iż w związkach częstokroć niczego im nie brakuje, jednak zdradzają. Wystarczy czasem impreza, trochę alkoholu i freudowskie superego gdzieś paruje, a do głosu zaczyna dochodzić ID, czyli cała masa popędów; w tym wypadku twórczych.
Oczywiście nie można tych teorii stosować ściśle do jednostkowych przypadków bez ich rozwinięcia (to, jak już wspomniałem, materiał na dłuższy artykuł) ale statystyki są pod tym względem nieubłagane. To mężczyzna po skoku w bok częściej chce pozostać w dotychczasowym związku.
- 1