Krzyż w służbie laicyzacji
Kiedy przed wakacjami pisałem tekst „Paszkwil na życzenie”, nie spodziewałem się, że sprawy potoczą się tak szybko. Chyba każdy był zaskoczony rozwojem wypadków. Chodzi mi oczywiście o sprawę krzyża na Krakowskim Przedmieściu. Kiedy niespełna dwa miesiące temu jedna z naczelnych polskich antyklerykałek, Magdalena Środa, biadoliła w Gazecie Wyborczej o krzyżu zaburzającym świeckość państwa, pomyślałem: „Masz rację kobieto, ale kogo to obchodzi?”. Zaaferowanie społeczeństwa tą sprawą przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Jednak, czy stało się to „samo z siebie”?
Oczywiście w polityce „samo z siebie” nic się nie dzieje. Sprawa krzyża jest na rękę wszystkim trzem stronom biorącym w niej udział. Traci tylko strona czwarta, która uparcie chce wmówić wszystkim, że żadną stroną nie jest.
Po pierwsze PiS. To on zagrzewa do obrony krzyża, on robi z niego oręż. Ewidentnie ma to na celu przyciągnięcie i skonsolidowanie ultrakatolickiego elektoratu. Tym mniej „ultra” katolikom ma natomiast być wstyd, że są mniej „ultra” i nie bronią krzyża. Mają się zradykalizować.
Po drugie SLD. Kreuje się na obrońcę państwa świeckiego. Cel jest banalny: wyrwać Platformie antyklerykalny elektorat.
Po trzecie Platforma. Jak zwykle po środku, jak zwykle dla wszystkich. „Krzyż przed Pałacem nie, w Sejmie tak”. Jedną nogą w państwie świeckim, drugą w wyznaniowym. Dla wszystkich, jak film amerykański albo supermarket. Nikogo nie zniechęcać, a może komuś jeszcze się spodoba, że tacy ugodowi. Poza tym zadyma odwraca uwagę od stanu finansów państwa, podwyżki VAT-u i wygaszenia afery hazardowej. O reformy nikt nie zapyta, bo wszyscy śledzą z zapartym tchem „Serial Krzyż”.
Przegrany jest jeden – polski Kościół rzymskokatolicki. Do tej pory myślał, że jest rozgrywającym, że sprawuje rząd dusz nad politykami. Doprawdy poraża mnie ta naiwność! Średnio rozgarnięty człowiek bowiem wie, że politykom nie można ufać. Wykorzystają różne środki, aby przysporzyć sobie popularności. Dopóki opłaca się sztama z Kościołem, będzie sztama. Kiedy przestanie się opłacać, Kościół dostanie nożem w plecy.
Prezydent Komorowski grzecznie pobiegł na mszę tuz po złożeniu przysięgi, bo to ładnie wygląda. Jego katolicyzm nie przeszkadza mu jednak w popieraniu in-vitro, chociaż biskupi orzekli nawet, że taka postawa wyklucza przyjmowanie Komunii św. PiS również zrobił Kościół w bambuko. Święty symbol przybrał sobie za broń i wali nim na oślep. Przerażony kler mówi niemrawo „Nie wolno wykorzystywać krzyża...”, ale ten głos rozbija się o ściany. Zresztą PiS ma swoich zwolenników wśród hierarchów i to dość licznych. Kościół nie umie zdobyć się na jeden głos. Krzyż jest już krzyżem PiS-u, krzyżem Lecha Kaczyńskiego. Gromadzą się przy nim wyznawcy PiS-u. Tak, nie zwolennicy, ale wyznawcy. Za jakiś czas udowodnią, że wola Jarosława jest dla nich ważniejsza od woli abp Nycza. Ale najpierw gromadzą się i swoim postępowaniem gorszą pozostałych. „Tu Żydzi przychodzą podsłuchiwać”, „Zabili nam prezydenta, a potem wybory sfałszowali” – takie rzeczy można usłyszeć pod krzyżem. Odstrasza to umiarkowanych katolików, odstrasza wszystkich pozostałych. Nie chcą tam przychodzić, chyba że pośmiać się z tych bzdur. Miejsce, które zjednoczyło ludzi w żałobie teraz odstrasza, albo zamienia się w kabaret.
Kościół próbuje ratować godność krzyża. Podpisuje porozumienie z Kancelarią Prezydenta i harcerzami. Krzyż ma być przeniesiony do kościoła. I co się dzieje? Tłum wyznawców PiS-u z różańcami w rękach i Bogiem na ustach zagradza drogę księżom. Wyzywa ich od „ubeków”, odprawia egzorcyzmy jak nad opętanymi. Dla Kościoła to policzek. Bolesny, ale zasłużony. Wszak Kościół zezwolił na wyhodowanie tych radykałów, tolerując rozgłośnię księdza Rydzyka. Po takim ciosie Kościół wycofuje się, chyba nie do końca uwierzył w to, co się stało. Teraz do gry wkraczają ci, których księża i politycy nie chcieli zauważyć, a którzy teraz dobitnie udowodnili swoje istnienie. To postępowa, antyklerykalna młodzież. Obyczajowo nie różniąca się od tej ze wstrętnej, zlaicyzowanej Europy. Ale bardziej antyklerykalna, bo sfrustrowana życiem w państwie wyznaniowym. Mnożą się ataki na „obrońców krzyża”, szyderstwa, czasem bardzo niegrzeczne. W Internecie następuje wysyp rozmaitych żartów, ktoś zrobił piosenkę techno z wypowiedzi „obrońców krzyża”. Pojawia się prześmiewczy profil „Nie śpię, bo trzymam krzyż”. Zdobywa 12 tysięcy fanów.
Przeciwnicy krzyża czują się coraz silniejsi, widzą jak ich dużo, nakręcają siebie nawzajem. Ktoś przynosi makaron pod krzyż, ktoś inny fotografię przedstawiająca pomnik Lecha Kaczyńskiego na osiołku. Wreszcie pada kolejna granica – młodzież przynosi krzyż z butelek po piwie LECH. I co? Nic, władza milczy, Kościół milczy, nic się nie stało. Motywuje to jeszcze bardziej. W nocy tłumy ludzi wychodzą z warszawskich lokali, niektórzy pijani. Mała grupa „obrońców krzyża” stała się już atrakcją, każdy chce ją zobaczyć, ponaśmiewać się. Młodzi czują się coraz bardziej bezkarni, policja nie reaguje. Chyba ma dość, musiałaby co chwilę kogoś zatrzymywać. Poza tym, kilka dni temu „obrońcy krzyża” krzyczeli do policjantów „gestapo”, teraz proszą o ochronę.
Aż wreszcie następuje coś, co w Polsce jeszcze nie miało miejsca. Na Facebook’u skrzyknęli się przeciwnicy krzyża, aby urządzić manifestację. Chęć udziału tylko na tym profilu zadeklarowało 7 tysięcy osób. I faktycznie 9 sierpnia tysiące ludzi przybyło na Krakowskie Przedmieście. Doprawdy były to sceny wymowne. Trudno było w nie uwierzyć. Grupka modlących się „obrońców krzyża”, a wokół nich tłum krzyczący „Do kościoła!” albo „Precz z krzyżem!”. Pojawiły się transparenty „Boli mnie w krzyżu”, „Polska państwem świeckim”, „Jest krzyż, jest impreza”, a nawet tak nienawistne jak „Precz z krzyżem. Mohery na stos!”. Ktoś przebrany za papieża pozdrawiał ludzi z okna, pojawił się krzyż z przybitym misiem pluszowym.
Dla wierzących w dogmat w pobożnej i konserwatywnej Polsce i dla pokolenia JP2 musiało to być trzęsienie Ziemi. O ile uważam zachowanie wielu przeciwników krzyża za żałosne oraz prostackie, to jednak myślę również, że było ono potrzebne dla jednego celu. Niech wreszcie wszyscy sobie uświadomią, że polska młodzież nie będzie taka, jak pokolenia, które wychowywały się w PRL-u. Ten chamski atak na krzyż, to w rzeczywistości rozpaczliwa obrona przed próbami uczynienia z Polski skansenu, żywej skamieliny.
Na laicyzację społeczeństwa wskazują obiektywne badania. Według CBOS-u liczba niewierzących i niezdecydowanych od 2005 r. wzrosła ponad pięciokrotnie! W samej Warszawie liczba osób deklarujących wiarę spadła tylko w ciągu dwóch lat z 86% do niespotykanego wcześniej w Polsce poziomu 66% (badanie wykonane przez UKSW)! Po raz pierwszy liczba wierzących „na swój sposób” przewyższyła liczbę wierzących i stosujących się do nauczania Kościoła (także CBOS). Należy dodać, że owe badania zostały przeprowadzone jeszcze przed aferą z krzyżem. Jak będą wyglądały wyniki następnych?
Puentę niech każdy wymyśli sobie sam. Mnie przychodzi do głowy tylko jedna, zresztą bardzo nieskromna: A nie mówiłem?
Grafika :
Komentarze [4]
2010-09-15 08:26
No dzieli, dzieli, ale nie tylko Platforma dzieli.
Cały problem naszej polityki polega na tym, że dwie partie o największym poparciu tak naprawdę niewiele się różnią jeśli chodzi o program, czy profil ideologiczny.
To jest naprawdę niezdrowa sytuacja, bo rzeczywistych różnic między tymi partiami trzeba szukać trochę na siłę. W związku z tym walczą one de facto o ten sam niezdecydowany elektorat, a żeby to się udało, trzeba się jakoś różnić od przeciwnika, więc w polskiej polityce jest jak jest; czyli ciągłe wzajemne ataki.
Dużo więcej normalności w samej sferze politycznej było w czasach rządu AWS; z resztą był to dotychczas jedyny rząd, który miał odwagę przeprowadzić tak wielkie reformy. Ale dyskusja chyba dryfuje w niewłaściwym kierunku.
2010-09-14 18:55
Moczo: Jeśli chodzi o prasę to nieważne czy to GW czy też Gazeta Polska – wśród tej całej, dziennikarskiej masy zawsze znajdą się ludzie, którzy mają do powiedzenia coś sensownego i nie jest to dla mnie jakąś nowością. Problematyczny i wypaczający naturę dziennikarstwa zdaje się być ogólny nurt, który nadaje akcent każdemu wydaniu danej gazety. Owego “nurtu” nie powinno być w ogóle a jeśli już koniecznie miałby się pojawić to niech się pojawia, ale o zmiennej kierunkowości – warto osiągnąć pewną równowagę.
Młodzież Wszechpolska stanowi zaledwie garstkę spośród całej rzeszy katolików w Polsce więc nikt nie powinien się obawiać teokracji. Bzdurą wydają mi się opinie o Polakach jako o wyjątkowo zacofanych, ksenofobicznych narodowcach – tak nie jest. W Polsce spotykaliśmy się na przestrzeni dziejów i nadal się spotykamy ze znaczną tolerancją odmienności pod każdym względem. Wycinając z kartki polskiego społeczeństwa margines łysych kolegów otrzymamy sporą przestrzeń o szerokich granicach tolerowania nawet rzeczy wyjątkowo niepoprawnych.
Wkomponowanie w pomnik upamiętniający ofiary katastrofy smoleńskiej krzyża nie jest niczym rażącym, głupim i niepotrzebnym – wręcz przeciwnie. Krzyż powinien się tam znaleźć choćby przez wzgląd na tę znakomitą większość nieżywej już załogi owego Tupolewa, która chrześcijanami jednak była. Tak jak na grobach, pomnikach poległych, nieznanych żołnierzy (nawet żołnierzy wroga) umieszcza się symboliczny krzyż tak i tu, pod Pałacem krzyż powinien się znaleźć. W gruncie rzeczy, dywagacje na tego typu tematy czy krzyż na pomniku to dobry pomysł są energią, która napędza całą maszynerię rządową, której jedynym zadaniem jest zamydlenie ludziom oczu. W moim odczuciu to kompletnie zbędne i dziwne wydaje mi się teraźniejsze postępowanie naszego prezydenta, z którego ust słyszałem niegdyś, że zgoda buduje, że nie można dzielić ludzi. Póki jednak Polacy są cholernie podzieleni, nie potrafią zająć wspólnego względnie stanowiska w ważnych dla nas sprawach, Obywatelska Platforma rządzi – rządzi i dzieli.
2010-09-14 10:28
WłOS, bardzo dobrze, że zauważasz różnicę między komunistami, a ludźmi lewicy.
Cała akcja z krzyżem to zwykła zagrywka ze strony rządu w celu zakamuflowania jego nieudolnych i nieprzemyślanych działań związanych z podatkami. Zdziwić Cię może fakt, że o alternatywnych i przy tym dużo skuteczniejszych możliwościach zwiększenia wpływów dowiedziałem się z Gazety Wyborczej. Tyle o polityce.
Co do “wyznawców PiSu” to Jorg zapewne chciał się odnieść tylko do tej grupki ludzi broniących krzyża.
Co do działalności mediów, to muszę przyznać, że GW i ND działają każde w swoją stronę. Pamiętam jedno z wydań “Naszego Dziennika”, w którym na pierwszej stronie widniał duży nagłówek brzmiący mniej więcej “ZAWINIŁA WIEŻA” i pod nim oraz na dalszych stronach artykuł na temat katastrofy smoleńskiej, ale o winie wieży ani słowa (wiem, bo tego dnia kupiłem ND i przeczytałem). Moim zdaniem to ewidentny przykład manipulacji.
A wymiar społeczny całej tej tragedii? Myślę, że katolicy zobaczyli wreszcie, że nie są w naszym kraju sami i że katolicka dyktatura, o której tak wielu marzy (vide Młodzież Wszechpolska ze swoimi hasłami polski katolickiej) to w Polsce się nie uda.
Mniejsza o formę, bo przecież obrzucenie tablicy na Pałacu Prezydenckim słoikiem z fekaliami trudno przypisać tej samej grupie społecznej, która ulepiła krzyż z puszek po piwie. Jeśli więc chodzi o poszanowanie przedmiotów kultu, to chyba mamy remis.
Idiotyczną sprawą wydaje mi się żądanie wkomponowania krzyża łacińskiego w pomnik upamiętniający katastrofę. Nie mam na myśli już nawet tego, jak poczułaby się Izabela Jaruga-Nowacka – dla tych terrorystów spod krzyża ateiści są z definicji nieistotni. Weźmy jednak postać gen. Mirona Chodakowskiego – prawosławnego kapelana WP. Chyba że pomnik miałby upamiętniać tylko tych, którzy byli “religiously correct”, a to byłaby moim zdaniem hucpa.
2010-09-13 18:49
Czekałem aż ktoś wreszcie napisze coś o tym nieszczęsnym krzyżu z pod Pałacu Prezydenckiego i się doczekałem. Z miejsca piszę, że nie jestem w gronie tych “wyznawców” PiSu, którzy wg Ciebie, Jorg stanowią większość elektoratu Prawa i Sprawiedliwości. Współczuję Ci trochę z tego powodu, że żyjesz w jakimś wyimaginowanym świecie, opartym na tym co pisze Michnik i że ślepo wierzysz w różnego rodzaju sondaże, nagłe zmiany uświadomienia ludzi niczym w “ewolucję” zmierzającą do powstania najdoskonalszych form tolerancji. To bzdury przeznaczone dla ludzi o bardzo wąskich horyzontach, ukierunkowanych już na “zaś” przez Pudelka, GW, Pardon, Fakty i Mity i TVN. Nie jestem w stanie zrozumieć twojego dziwnego toku rozumowania. PiS zagrzewa do walki… Mógłbyś mi po krótce wytłumaczyć w jaki sposób? Czy mam przez to rozumieć złożenie wieńców pod krzyżem upamiętniającym śmierć brata przez Jarosława Kaczyńskiego? Czy może stwierdzenie, że do poniżania kogokolwiek pod krzyżem, KOGOKOLWIEK nie powinno dojść? Piszesz o Radiu Maryja jako o głównym winowajcy stworzenia rasy krwiożerczych szkodników, niszczycieli wspólnego dobra, zacofanych, zaciewietrzałych zwolenników Jarosława Kaczyńskiego, którzy oddali 47 procent ogółu głosów w ostatnich wyborach (to trochę niespójne z rewelacyjnymi danymi z sondażowni, które cały czas liczebność tej zbrodniczej grupy ludzi oceniają na co najwyżej 28% ogółu – czyżby podwojenie stawki przy pomocy z góry niczym podwojenie doładowania w Play? Cholera wie…). Jeśli już tak przedstawiasz sprawę to wspomnij może o codziennych, bardzo jednoznacznych i agresywnych agitacjach proPOwskich w wielu gazetach, stacjach telewizyjnych. Wspomnij o “antykrzyżowej” kampanii w internecie, która równie dobrze może być uznana za przyczynę wylania się tego spitego, upodlonego szamba człekokształtnego, które potrafiło jedynie obrażać, rozbijać znicze, wizerunki ofiar, poniżać normalnie modlących się ludzi. Twój tekst jest wyjątkowo nieobiektywny, jednostronny. Za grosz w nim dziennikarskiego wyrafinowania, dystansu. Oczywistością jest, że większość współczesnej młodzieży nie będzie już taka jacy byli ich rodzice, dziadkowie. Nie ma już komuny, ludzie powoli zapominają po której stronie był kiedyś Kalisz, Kwaśniewski, Oleksy, Senyszyn i wielu innych polityków lewicy. Byli po stronie naszego wroga. Tak, naszego wroga. I nie chodzi tu o radykalne hasła czy rozdrapywanie ran. Po prostu, należy nazywać rzeczy po imieniu a nie owijać gówno w bawełnę. Tak jak faszyści (nie naziści) wycofali się z życia publicznego bądź uciekli tak i komuniści (NIE “LUDZIE LEWICY”) powinni zniknąć z ekranów, zaszyć się na starość w bezpiecznym miejscu i przemyśleć parę spraw, ciesząc się przy tym, że mimo że pomagali okupantowi nikt ich jeszcze nie skrócił o głowę. Brzmi drastycznie ale napisane jest językiem zrozumiałym, nieprawdaż? Język stosowany w mediach nie jest zrozumiały, nie wiadomo o co w ogóle chodzi, kto był za kim, czyją stronę trzymał... To oczywiście na rękę przyodzianym w wysokie emerytury esbekom, sędziom, prokuratorom PRLu… Dlatego właśnie piszę językiem zrozumiałym dla każdego. Kończąc i wracając przy okazji do ogółu sprawy w moim mniemaniu sprawa wydaje się być oczywista i bardzo prosta do rozwiązania. Tu nie chodzi o krzyż. Tu chodzi o godne upamiętnienie ofiar i tyle. Największa tego typu katastrofa w dziejach naszej ojczyzny. Odrobina dobrej woli władz Warszawy, prezydenta i pomnik, tablica w miejscu krzyża bądź w jego najbliższym sąsiedzctwie, na placu przed Pałacem Prezydenckim. Nie musi być wielki, wyzywający – po prost pomnik na miarę takiej tragedii, której już być może nie dożyjemy. Bez krętactwa, z powiadomieniem rodzin ofiar o odsłonięciu. Tydzień czasu – gotowe – zajmijmy się sprawami istotnymi bieżąco – podwyżką stawki VAT, wydatkami publicznymi. Co do budżetu to jego sytuacja w Polsce jest zła i media nie informują ludzi w sposób należyty tego co rząd zrobił bądź chce zrobić. Ludzie narzekają, że się kradnie, że korupcja, że nie jest dobrze. Mamy bowiem do czynienia z bezprecedensową sytuacją. Otóż zwykle media skupiały się (i skupiać się powinny) na monitorowaniu działań RZĄDU bo to RZĄD jak sama nazwa wskazuje RZĄDZI Polską jak również jej finansami. Tymczasem media monitorują działania opozycji tylko po to aby je wykpić, potwierdzić dogmat o nieomylności i jedynej w swoim rodzaju licencji na prawdę, której posiadaczem jest naczelny kłamca polski, Tusk Donald. Obywatele są więc zmuszeni sami dochodzić prawdy, domyślać się zbyt wielu rzeczy. To często przerasta i wywołuje złowieszczy ferment w społeczeństwie, brak jednolitego kursu. Odkąd media zajęły się głównie kłamaniem i przekazywaniem subiektywnych opinii a nie faktów, skala dostępu do rzetelnych informacji paradoksalnie w stosunku do postępu technologicznego drastycznie zmalała. To źle wróży na przyszłość. Na szczęście wierzę, że Polacy to na tyle mądry naród, że z czasem oceni według własnych odczuć a nie odczuć Michnika czy redaktora naczelnego “Fucktów”. Miało to miejsce nie tak dawno (koniec UW) i to jak na ironię losu dotknęło szczególnie ludzi skupionych obecnie właśnie wokół Platformy…
- 1