Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Madrycki finał Ligii Mistrzów   

Dodano 2014-05-11, w dziale inne - archiwum

Zaledwie kilka dni pozostało do najważniejszego wydarzenia w klubowej piłce nożnej w roku 2014. 24 maja Estadio da Luz w Lizbonie przemieni się w rzymskie Colosseum, a bohaterowie tego wydarzenia, czyli piłkarze Realu i Atletico Madryt, wcielą się w role gladiatorów. I nie chodzi tu tylko o to, że w finale Ligi Mistrzów drużyny walczą na maksimum swoich możliwości, ale przede wszystkim o to, że po raz pierwszy w historii zmierzą się w nim zespoły z tego samego miasta.

/pliki/zdjecia/lig1.jpgBędzie to więc starcie dwóch odwiecznych rywali. Giganta, królującego na stadionach Europy od lat i Kopciuszka, nieśmiało zmierzającego na szczyt. Co by jednak nie mówić, chęć upokorzenia konkurenta jest w obu zespołach jednakowo wielka. Pięć ostatnich spotkań między tymi drużynami potwierdza, że zawodnicy zrobią absolutnie wszystko, by osiągnąć kolejny cel. Kibice Realu marzą o dziesiątym Pucharze Europy, a kibice Atletico są prawie pewni, że ich pupile zdobędą ten pierwszy.

Droga do finału obu drużyn była długa, ale na pewno nie mordercza. W fazie grupowej los wyraźnie oszczędził naszych finalistów, krzyżując ich losy z drużynami o klasę bądź nawet dwie słabszymi. Real musiał stawić czoło bardzo przeciętnej FC Kopenhadze, Galatasaray Stambuł (znacznie słabszemu niż w ubiegłym sezonie) i Juventusowi Turyn. Mistrz Włoch, to co prawda w dalszym ciągu bardzo ceniona marka, ale w tegorocznej edycji LM był jedynie przeciętniakiem, któremu nie udało się nawet wyjść z grupy. Real przeszedł za to przez nią spacerkiem, wygrywając 5 meczy i jeden remisując. Równie łatwo miała drużyna Atletico. Spotkania z Austrią Wiedeń, Zenitem Sankt Petersburg i FC Porto były dla graczy Diego Simeone spacerkiem. Schody zaczęły się dopiero w fazie pucharowej, a właściwie w ćwierćfinale, bo 1/8 również nie była wymagająca (Athletico w dwumeczu pokonało Milan 5-1, a Real zmiażdżył Schalke wygrywając 6-1 i 3-1). Gdy w walce o finał zostało tylko 8 drużyn, rywalizacja nabrała rumieńców. Atletico zagrało z dobrze sobie znaną Barceloną, a Real zmierzył się ze swoim pogromcą z poprzedniej edycji Borussią Dortmund. Łatwo nie było, ale ostatecznie w jednym i drugim dwumeczu triumfował Madryt. Ostatnim przystankiem przed finałem były półfinałowe starcia Realu z Bayernem i Atletico z Chelsea. Żaden z późniejszych finalistów nie był w nich faworytem u bukmacherów. Bayern to w końcu obrońca tytułu, który zdominował w tym sezonie Bundesligę i zdobył potrójną koronę, dorzucając do tego Superpuchar Europy i klubowe mistrzostwo świata. Nic więc dziwnego, że eksperci typowali na zwycięzcę tego dwumeczu właśnie Bawarczyków. Real w dobrym stylu wygrał u siebie 1-0 i do Monachium jechał z optymizmem, ale i niepewnością. Piłkarze Pepa Guardioli okazali się jednak za słabi, by pokonać maszynę Carlo Ancelottiego i na wypełnionej po brzegi Alianz Arenie przegrali 0-4. Równie udanie zaprezentowała się w półfinale druga madrycka drużyna. W meczu u siebie Atletico nie potrafiło wprawdzie pokonać Chelsea, lecz piłkarze Los Rojiblancos zrehabilitowali się w drugim meczu i na Stamford Bridge wygrali pewnie 3-1, awansując tym samym do finału.

/pliki/zdjecia/lig2.jpgPatrząc na drogę, jaką pokonały obie madryckie drużyny w drodze do Lizbony, a także na nazwiska piłkarzy i trenerów, możemy mieć nadzieję na wielki mecz, który za kilka lat określać się będzie jako mecz dekady. Jest jednak coś, co budzi mój niepokój. Chodzi mi konkretnie o konfrontacje tych drużyn w tegorocznej edycji Pucharu Króla. O ile w lidze rywalizacja między nimi stała na bardzo wysokim poziomie (pierwszy mecz zakończony wynikiem 1-0 dla Atletico, a drugi remisem 2-2), o tyle w pucharze tego poziomu już nie było widać. Real, przejechał się po prostu po swoich sąsiadach. 3-0 w pierwszym i 2-0 w drugim meczu nie zapowiadają raczej finału LM pełnego emocji. Kibice Realu z pewnością marzą, by taki wynik się powtórzył, ale kibice neutralni na pewno nie byliby zadowoleni z jednostronnego widowiska. Dla nich najlepszą z możliwych opcji byłby wyrównany pojedynek, zakończony dogrywką, a jeszcze lepiej rzutami karnymi. Takie rywalizacje zapadają w pamięć na lata, dlatego mam wielką nadzieję, że tegoroczny Puchar Króla był jedynie wypadkiem przy pracy.

Atletico jest w tym sezonie tym, czym w zeszłym była Borussia Dortmund. Obie drużyny ze stosunkowo małym budżetem, bez sukcesów w LM, przez wielu ignorowane, docierają do finału kosztem znacznie bogatszych rywali. Obie grają piłkę atrakcyjną dla oka i w obu przypadkach główną tego zasługą jest talent ich trenerów. Diego Simeone, tak jak Jurgen Klopp, nie przejął poukładanej drużyny, którą musiał jedynie zmotywować. On ją stworzył i reanimował. Nie wróżono jej sukcesów, a on doprowadził ją do tryumfu w Lidze Europy oraz w Pucharze Króla, pokonując w finale pierwszy raz od kilku lat Real. W obecnym sezonie zmierza także po pierwsze od 1996 roku mistrzostwo Hiszpanii. Bez względu na wynik finału pozostanie on dla mnie jednym z najlepszych trenerów świata i wielkie kluby piłkarskie na pewno stoczą o niego bitwę. Tacy ludzie piłce nożnej są potrzebni. Dopóki takie drużyny jak Atletico czy Borussia będą awansowały do finału, piłka nożna będzie miała sens.

Inną historię ma Real. W pucharze Europy zwyciężał już 9 razy, tyle że ostatni raz było to 12 lat temu. Nic zatem dziwnego, że „la Decima” stała się dla kibiców Królewskich obsesją. Podobnie myślą jednak piłkarze i zarząd klubu. Presja wyniku jest ogromna. Zrobiono naprawdę wiele, by móc wstawić ten 10 puchar do swojej gabloty z trofeami. W ostatnich latach wydano setki milionów euro, zatrudniono kilkunastu trenerów, w tym specjalistę od Ligi Mistrzów, Jose Mourinho, ale dotrzeć do finału udało się dopiero Ancelottiemu.

/pliki/zdjecia/lig3.jpgDerbowe rywalizacje obu tegorocznych finalistów zdominował Real. Chyba żadne derby w Europie nie były aż tak jednostronne jak te. Przez minione kilkanaście lat Real upokarzał uboższego sąsiada bez najmniejszej litości. Dopiero od czasu występu w finale Pucharu Króla wszystko się zmieniło. Atletico wygrało w tymże finale 2-1 i to na stadionie Realu. Następnie wygrało również 1-0 ligowy pojedynek na Estadio Santiago Bernabeu. Ta bardzo krótka passa zwycięstw była jednak najdłuższą od wielu lat i przepełniła serca fanatycznych kibiców Atletico radością, której nie zniszczył nawet wspomniany wcześniej blamaż w pucharze (niedługo po nim był ligowy remis 2-2). I chociaż teraz Real wydaje się być mocniejszy niż za czasów Mourinho, to Atletico może być dla niego rywalem trudnym i wymagającym. 24 maja zobaczymy więc najprawdopodobniej spektakl piłkarski zapierający dech w piersiach. Obie drużyny wyjdą na murawę zmotywowane i przygotowane, i żadna z nich nie odpuści przez 90 minut. I właśnie tego sobie i wszystkim kibicom piłkarskim na świecie życzę.

Gtrafika:

Oceń tekst
Średnia ocena: 5 /17 wszystkich

Komentarze [0]

Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 96luna
Komso 31komso
Artemis 24artemis
Gutek 22gutek

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry