Miłość kryje się w drobnostkach
Mam takie wrażenie, że to wcale nie musi być miłość, gdy ona pozwala mu złapać się za cycek, albo wepchnąć sobie do ust jego język. Nie mam jednak zamiaru być obrazoburcza, obiecuję. Jakby nie patrzeć, to coś takiego można zrobić prawie każdemu. Nie potrzeba do tego jakiejś specjalnej intymnej więzi. Można się w ogóle nie znać. Czasami całą tę miłość (co to niby jest?) zastępuje po prostu alkohol albo pieniądze i już, bo liczy się przecież tylko przyjemność i zabawa.
W zasadzie nie mam nic przeciwko takiemu tokowi myślenia, bo jesteśmy tylko ludźmi. Ale myślę, że gdy całując ją, zamiast zaciskać rękę na jej pośladku, przesunie powoli palcami po jej policzku… i gdy zrobi to namiętnie, tak, z tym językiem w jej ustach również (co, jakby na to nie patrzeć, jest naprawdę obrzydliwe! Wiecie, bakterie i te sprawy…) i gdy zabraknie jej już od tego całowania tchu… To potem, gdy nagle przestanie, gdy da jej odetchnąć, to powinien musnąć delikatnie ustami jej nosek, lekko się przy tym uśmiechając.
Albo wtedy, gdy oboje są rozebrani, albo przynajmniej niekompletnie ubrani i on chwyta jej rękę, a potem przesuwa ją po swoim torsie, aż spocznie ona tam, gdzie on ma serce, żeby poczuła jego bicie. A na dodatek pocałunek w czoło na dobranoc. To ewidentnie jest urocze. I nie musi wcale zdejmować jej ubrania, żeby zobaczyła, że mu się podoba. Owszem, może to i działa, ale to nie to samo, co przytulenie. Przytulenie, gdy on gładzi jej włosy i gdy ona czuje, że jest po prostu okay, prawda?
To wszystko, to niby nic. Małe drobnostki, zupełnie pozbawione perwersji. To takie coś, w co bawią się dzieci w podstawówce, mówiąc: „to moja dziewczyna”. Ale z drugiej strony odbieram to jakoś poważniej. Bo jeśli dwójce osób wcale nie zależy na romantycznej relacji, tylko na tym, żeby pójść razem do łóżka, to chyba nie będą się specjalnie bawić w subtelne czułości… po co?
Myślę jednak, że chyba pękło by jej serce, gdyby zobaczyła te jego drobne gesty skierowane do zupełnie innej dziewczyny, a nie do niej. Mam tu na myśli choćby czułe głaskanie po głowie i pocałunki w nosek. A może by i zniosła, gdyby to był „przypadek”. Jasne, przypadek, ha! Ale jeżeli nie, to oznaczałoby…
Bo jakby na to nie patrzeć, seks jest niczym w porównaniu z czułym pocałunkiem w nos. I nie mówienie z przekąsem „a pocałuj mnie w nos”, bo w „dupę” brzmi jakoś zbyt dwuznacznie i wulgarnie. Chociaż raczej martwię się o tę dwuznaczność. Nie chodzi mi jednak tylko o czynność, przepełnioną bądź co bądź uczuciem. Chociaż, co ja tam mogę wiedzieć, no nie? Dzieciak się zakochał i myśli, że zjadł wszystkie rozumy. To śmieszne.
A może właśnie mój wiek pozwala mi wierzyć w to, że ludzie są dla siebie właśnie z powodu tych małych buziaków? Może jestem jeszcze zbyt naiwna i dziecinna, by zrozumieć, że to nie o to chodzi? Może nie powinnam się wypowiadać na jej temat? W końcu to ona sama wie najlepiej, czego by tak naprawdę chciała. Bo, wiecie, ja chyba jednak nie o Niej napisałam, tylko o sobie.
Komentarze [14]
2011-04-13 21:00
fajnie, jak zawsze :D
2011-03-26 17:44
Bardzo fajny, lekki tekst. Miło się go czyta ;)
Czekam na kolejny ;)
2011-03-23 22:17
Super, gratuluję!!
2011-03-23 21:02
nie można sprowadzić miłości do samej rozmowy czy do samych czułych gestów. Miłość to taka kombinacja tego wszystkiego, rozmowa bez popędu to miłość platoniczna, tak kochać mogę brata, z którym faktycznie mogę gadać godzinami, zaś popęd bez żadnych rozmów, bez wzajemnego zrozumienia to też nie to. Przecież trzeba mieć o czym pogadać pomiędzy łapaniem za pośladek a gładzeniem po policzku ;)
tekst mi się podoba, zasłużone 5 :)
2011-03-23 19:30
Ostre i dosadne, ale nie nazbyt wulgarne, mówiące bez specjalnego rozczulania się o zwykłej ludzkiej potrzebie miłości, dodatkowo zgodne z moimi poglądami. Subiektywnie, bo obiektywnych ocen nie ma, kocham Cię za Twoje teksty.
2011-03-23 19:14
qwerty – po to piszemy, żeby właśnie dać upust emocjom. Nie zawsze, ale w wielu przypadkach – owszem. I ja nie widzę w tym nic złego. Jedni wybierają sport, inni narkotyki, ja wybieram pisanie. ;)
A nic o niczym czasami jest potrzebne. I od czasu do czasu odpoczynek dla mózgu nie jest złą rzeczą – szczególnie w liceum.
2011-03-23 19:08
Czy ten tekst niesie jakąś głębszą wartość, czy daje tylko upust emocjom zakompleksionej nastolatki? Nic o niczym. 2
2011-03-23 18:26
Drobnostki czy nie warto o nich pamiętać. Związku nie stworzysz tylko na samej rozmowie, liczą się też te ckliwe duperele, które wbrew pozorom dają więcej niż cała reszta. Miłość kryję się w rozmowach? A nie przypadkiem w spojrzeniu? W czułym złapaniu za dłoń? W objęciu ukochanej osoby w chwili, kiedy tego potrzebuję? Oczywiście, ja nie przeczę, że więź mentalna musi istnieć, bo na samym popędzie fizycznym dojdziemy donikąd. Aczkolwiek myślę, że Mila poruszyła fajny temat do dyskusji. Bo sentencja prawdziwego związku, (która tak na prawdę nie istnieje) zmienia się wraz z człowiekiem. Jeden woli jak ktoś pogładzi go po włosach przy świetle gwiazd, a ktoś inny jak zacznie się rozmowa na tematy egzystencjalne. Jeden lubi wódkę drugi śledzie.;)
2011-03-23 15:28
Hm… te drobnostki to też jest tylko dodatek. Tak samo jak łapanie za pierś, czy pośladek.
Wkładanie języka do ust, czy palca do pochwy (albo na odwrót) to również nie jest sedno sprawy.
Miłość kryje się w rozmowie. Kto kocha, a nie lubi rozmawiać z kochaną osobą, to tak jakby nie kochał wcale.
2011-03-23 15:28
like it!
2011-03-22 22:42
Kocham
2011-03-22 22:01
Oj, Mila, Mila!
Więcej chcę! :)
2011-03-22 20:20
Już wiesz, że bardzo lubię Twoje teksty ;)
- 1