…N
Przebudził się. Już? – pomyślał. - Już jestem przy Panu? – spytał półszeptem. - Nareszcie się obudziłeś! – usłyszał głos jednej z tych żałośnie wyglądających pielęgniarek. - To już dwa tygodnie. Poczta do ciebie. – dopowiedziała szorstko i odeszła.
Rozejrzałem się. Wokół mnie wyłącznie cztery śnieżnobiałe ściany. Cztery śnieżnobiałe łóżka, przy których były cztery śnieżnobiałe szafki. Tylko na jednej z nich leżała błękitna koperta. Błękit – kolor marzeń. Czy mam dodać do kolekcji kolejną nieosiągalną rzecz?! Chwyciłem ją, wyciągnąłem błękitną kartkę ze znanej mi papeterii. Rozpoznałem także charakter pisma…
Patrzą, mówią – szczęśliwa. Ma chyba wszystko. Rozpieszczona. Może wredna. MOŻE, co nie znaczy, że tak jest. Nawet nie wiedzą, jak bardzo się mylą. Nie znają, a jednak poddają ocenie. Wtedy czuję to bolesne ukłucie. Mam wrażenie, że jestem nikim. Nic nie warta. Nieznacząca. Zagubiona. Czy kiedyś odnajdę siebie? Znajdę szczęście, które będę mogła nazwać prawdziwym? Kogoś, przy kim będę w 100% sobą?
Tak, wiem. Jestem inna. Czasem myślę, że dobrze. Lepiej, że różnię się od wszystkich, lecz…nie za bardzo? Chciałabym wiedzieć, co inni myślą o mnie, jak mnie widzą? Chcę opuścić to miasto. Ludzi też. Być w miejscu, gdzie zawsze jest ciepło i nie dopada chandra. Gdzie troski nie mają definicji, a u każdego można dostrzec codziennie uśmiech, bo łzy, są tylko efektem wielkiego szczęścia.
Słońce…
Jak wiele potrafi ono nam powiedzieć. Towarzyszyło nam przy pięknych, NAJPIĘKNIEJSZYCH chwilach spędzonych razem. Z rodziną, przyjaciółmi. Szczególnie w lecie. Wtedy wszystko wydaje się być tak banalne. Możliwe do zrealizowania. Lepsze od tamtej słodkiej paryskiej pralinki… Nieidealny, a zarazem najbardziej kochany, najwspanialszy, oryginalny, dlatego tak pożądany. Zdajesz sobie sprawę, że na tym świecie istnieje osoba, która chce być zawsze z Tobą? Pomimo wszelkich wad. Za szczery uśmiech rozwiewający każdą wątpliwość, za przeszywające spojrzenie, będące zarazem tym najcieplejszym oraz najspokojniejszym, za głos, taki miły i za ten urokliwy blask… Kiedy docenisz to, co masz i weźmiesz to?!
Czytając ten list Pierre płakał. Wylewał, nie potoki, lecz całe oceany łez! Nie były to łzy smutku, ale tak jak Ona to napisała – szczęścia. Cieszył się z tego, że jednak pamiętała. A młody Pierre, będąc królem w swoich czterech białych ścianach, był jednocześnie bezradny… Już raz udało mu się przezwyciężyć śmierć, chociaż nawet nie dbał o życie. Teraz chce obmyślić plan powrotu.
Komentarze [1]
2008-12-18 17:43
Twój ‘cykl’ opowiadań o Pierr’ze czy jak to tam odmienić, strasznie mi się podoba. Wręcz uwielbiam czytać takie opowiadania, gratuluję pomysłu i tej wspaniałej, chorej wyobraźni, którą podziwiam w ludziach, Funky ;*
- 1