Niegodność ulic
Rozbawił mnie niedawno pan Wojciech Cejrowski – osobnik znany z nieprzeciętnej odwagi w odbywaniu niebezpiecznych podróży i kontrowersyjnych poglądów. Jako że jestem z natury czepialski i ogólnie zrzędliwy, będę pisał o tym drugim przejawie dzielności.
Otóż pan Cejrowski w jednym z materiałów zamieszczonych na youtube w związku z wyborami do PE wyraził swoje oburzenie faktem istnienia sex shopów na ul. Jana Pawła II w Warszawie. Ponadto postulował zmianę nazwy ulicy, argumentując, że tego typu przybytki urągają imieniu Wielkiego Polaka.
Ja zgadzam się z panem WC w zupełności i idę o dwa kroki dalej. Pierwszy polega na tym, iż w ogóle uważam, że wszystkie ulice nie zasługują na tak chwalebne imiona. Przecież ludzie deptają ulice buciorami, plują na nie, gaszą pety, a gołębie zostawiają swoje odchody. Ponadto w mieszkaniach przy każdej ulicy znajdzie się jakiś typ mojego pokroju (albo i gorszy), który faktem swego zamieszkiwania będzie skutecznie plugawił świętości.
Drugi krok zakłada, aby przywrócić starą nazwę ulicy, tj. Juliana Marchlewskiego. Doprawdy istnienie punktów oferujących rozpustne towary będzie wyśmienitą karą i upokorzeniem dla owego pana, który niewątpliwie na to zasłużył.
Reasumując, ulice są miejscem kategorycznie niegodnym świętości, gorąco domagam się więc nazywania ich imionami największych zbrodniarzy. Wtedy pan Cejrowski i jemu podobni będą skakać z radości, widząc, jak na ulice imienia Stalina, Bieruta i Mao Tse Tunga narobią gołębie, a ludzie będą handlować przy nich figlarnymi zabaweczkami.
Grafika:
Komentarze [1]
2009-09-09 14:38
ja tam się cieszę, że mieszkam przy ulicy wieszcza naszego Adama, który jedzie z nami na zieloną szkołę.
- 1